Wokanda jak inne

Obywatel, który przychodzi do sądu po sprawiedliwość, ma prawo do bezpośredniego kontaktu z sędzią, także podczas ogłaszania orzeczenia – podkreśla adwokat

Aktualizacja: 22.09.2012 08:50 Publikacja: 19.02.2011 03:15

Wokanda jak inne

Foto: Rzeczpospolita, Paweł Gałka

Wokanda, którą ostatnio wywieszono w jednym z sądów okręgowych, składała się z sześciu dwustronnie zadrukowanych kartek formatu A4. Zawierała informacje o ponad 80 sprawach skierowanych do rozpoznania między godzinami 10.00 i 11.30.

O terminie posiedzeń powiadomiono prawie 120 oskarżonych i pokrzywdzonych, niespełna 50 adwokatów i kilka prokuratur. W jednej sali sądziło kolejno kilka składów. Sprawy wyznaczono co minutę. Moja miała być rozpoznana o 11. Na salę wszedłem z przeszło godzinnym opóźnieniem. Pani sędzia bardzo uprzejmie przeprosiła mnie za opóźnienie. Była rozbrajająco szczera. „W tym sądzie, panie mecenasie, panuje taki zwyczaj wyznaczania spraw. Nic na to nie poradzę”.

Moja pani sędzia miała tego dnia „załatwić” sprawy z jednej kartki. I ona, i ja mieliśmy poczucie dyskomfortu. Ona, z powodu opóźnienia i tłumaczenia, którego bezsens doskonale rozumiała. Ja, ponieważ wiedziałem, że jakiekolwiek dłuższe wystąpienie będzie nie w smak i sędziemu w niedoczasie, i pozostałym obecnym na sali, czyli grupie sędziów, którzy zaglądali do sali posiedzeń lub siedzieli na miejscach przeznaczonych dla publiczności, oczekując, aż sala, a w rzeczywistości miejsce za stołem sędziowskim zwolni się. Na korytarzu ściany podpierali adwokaci – obrońcy oczekujący na wywołanie swoich spraw. Moje orzeczenie zostało ogłoszone po dwóch godzinach poprzez „wyłożenie w sekretariacie”.

Aplikację sądową odbywałem na początku lat siedemdziesiątych. Potem wiele lat sądziłem. Z prostego obliczenia wynika, że na sędziego uczyłem się za komuny, a demokracja zastała mnie w adwokaturze. Moi nauczyciele – sędziowie dali mi na życie zawodowe proste rady. Na przykład, że obywatel, który przychodzi do sądu po sprawiedliwość, ma prawo do bezpośredniego kontaktu z sędzią, także podczas ogłaszania orzeczenia. Że edukacyjną funkcję sądu najlepiej realizuje się na sali, zwłaszcza przez mądre ustne uzasadnienie orzeczenia, ogłoszone w obecności stron. Że skoro podjąłem się wykonywać tak bardzo odpowiedzialną pracę, moim obowiązkiem jest stałe mierzenie się z salą. Czyli z żywym człowiekiem, którego sprawę sądzę.

Ustne uzasadnienie orzeczenia sądowego to wartość sama w sobie

W tamtych złych czasach niezwłocznie po wysłuchaniu stron sąd udawał się na naradę, a później – w obecności stron – ogłaszał orzeczenie. W tamtych złych czasach było nie do pomyślenia, by sędzia zaproponował stronom, że za kilka godzin, na przykład „już po 15” mogą dowiedzieć się o treści wyroku lub postanowienia w sekretariacie. Dla wszystkich było oczywiste, że szacunek dla sądu wymaga, by adwokat czekał na ogłoszenie orzeczenia i razem z klientem go wysłuchał. Adwokatowi nie wypadało nie stawić się na ogłoszenie wyroku. A sprawy były sądzone na bieżąco w rytmie „rozprawa (posiedzenie) – narada – ogłoszenie orzeczenia” i nikomu nie przyszłoby do głowy, by wyznaczać je co minutę. Z punktu widzenia standardów wymiaru sprawiedliwości tak było lepiej.

Ustne uzasadnienie orzeczenia sądowego to wartość sama w sobie. Bo jednak czym innym jest powiedzieć obywatelowi prawdę prosto w twarz, na sali, a czym innym wyłożyć orzeczenie w sekretariacie. Panująca dziś moda udostępniania orzeczeń w sekretariatach pozbawiła obywateli możliwości wysłuchiwania sędziów na ważnym etapie procesu karnego. Czy taka praktyka, niestety powszechna, służy wymiarowi sprawiedliwości i powadze sądów? Wątpię. Wystarczy postać na korytarzu i posłuchać komentarzy.

Wokanda, którą ostatnio wywieszono w jednym z sądów okręgowych, składała się z sześciu dwustronnie zadrukowanych kartek formatu A4. Zawierała informacje o ponad 80 sprawach skierowanych do rozpoznania między godzinami 10.00 i 11.30.

O terminie posiedzeń powiadomiono prawie 120 oskarżonych i pokrzywdzonych, niespełna 50 adwokatów i kilka prokuratur. W jednej sali sądziło kolejno kilka składów. Sprawy wyznaczono co minutę. Moja miała być rozpoznana o 11. Na salę wszedłem z przeszło godzinnym opóźnieniem. Pani sędzia bardzo uprzejmie przeprosiła mnie za opóźnienie. Była rozbrajająco szczera. „W tym sądzie, panie mecenasie, panuje taki zwyczaj wyznaczania spraw. Nic na to nie poradzę”.

Pozostało 81% artykułu
Opinie Prawne
Maciej Gawroński: Za 30 mln zł rocznie Komisja będzie nakładać makijaż sztucznej inteligencji
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Opinie Prawne
Wojciech Bochenek: Sankcja kredytu darmowego to kolejny koszmar sektora bankowego?
Opinie Prawne
Tomasz Pietryga: Sędziowie 13 grudnia, krótka refleksja
Opinie Prawne
Rok rządu Donalda Tuska. "Zero sukcesów Adama Bodnara"
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Opinie Prawne
Rok rządu Donalda Tuska. "Aktywni w pracy, zapominalscy w sprawach ZUS"