Druga uwaga dotyczy procedowania w sprawie II DSI 54/18. Izba Dyscyplinarna rozpoznała już wiele spraw dyscyplinarnych i osoby w niej orzekające nie miały nigdy wcześniej wątpliwości, co do swojego statusu, pomimo, że tzw. należyta obsada sądu musi być badana w każdej sprawie z urzędu przez pryzmat art. 439 § 1 pkt 1 i 2 k.p.k. Nagle, 2 kwietnia 2019 r., skład orzekający w tej sprawie, już na rozprawie, takie „poważne wątpliwości co do wykładni przepisów prawa" w zakresie statusu osób powołanych na stanowiska sędziowskie w SN, powziął i skierował pytanie prawne do składu 7 sędziów, odraczając sporządzenie uzasadnienia tego postanowienia do dnia 5 kwietnia 2019 r. Już 5 kwietnia odbyło się posiedzenie, na którym skład 7 sędziów rozstrzygał to pytanie prawne, mając zapewne na uwadze wszystkie argumenty zawarte w uzasadnieniu pytania prawnego (nie ustaliłem, kiedy owo uzasadnienie zostało sporządzone) oraz sporządzone naprawdę w tempie ekspresowym stanowisko Prokuratury (pismo datowane na 4 kwietnia 2019 r.). Takie tempo rozpoznawania skomplikowanego zagadnienia prawnego jest mi nieznane. Jeśli to jest nowy „standard" i „wzorzec", to chyba rzeczywiście jest to „rewolucja" w szybkości rozwiązywania problemów prawnych. Czekam na kolejne iście ekspresowe rozstrzyganie problemów prawnych w tej Izbie.
A teraz poważnie
Dla mnie to nie jest żaden wzorzec postępowania, a raczej powód do wyrażenia głębokiej obawy o prestiż i powagę Sądu Najwyższego. Aby zakończyć opis tego postępowania dodam jeszcze, że skład siedmiu sędziów zreferował w swoim postanowieniu, iż te wątpliwości składu trzech sędziów wynikają z wątpliwości podnoszonych w przestrzeni publicznej oraz z treści pytania prawnego składu SN w sprawie III KO 154/18. To zatem nie skład orzekający 2 kwietnia 2019 r. powziął poważne wątpliwości, ale przedstawił pytanie prawne na kanwie „cudzych" wątpliwości prawnych (m.in. tych przedstawionych przez SN w Izbie Karnej w sprawie III KO 154/18, nie znając przy tym uzasadnienia tego pytania prawnego). Gdyby na to spojrzeć w sposób normatywny, to skoro sąd występujący z pytaniem prawnym nie ma żadnych własnych wątpliwości, co do statusu osób orzekających w Izbie Dyscyplinarnej, to nie było przesłanki do dalszego procedowania i powinna nastąpić odmowa podjęcia uchwały. Skład 7 sędziów uznał jednak, że zagadnienie prawne jest na tyle poważne, iż konieczne jest jego rozpoznanie przez skład Izby Dyscyplinarnej, a posiedzenie Izby zaplanowano na 10 kwietnia 2019 r.
Z przepisów ustawy wynika, że o takim posiedzeniu zawiadamia się Prokuratora Generalnego, strony tego postępowania, a Prezes SN może zobowiązać podmioty zawiadomione o posiedzeniu do przedstawienia na piśmie przed posiedzeniem wniosków co do kierunku rozstrzygnięcia (art. 85 § 5). Zaiste, czas jaki miałby Prokurator Generalny na zajęcie swojego stanowiska jest niespotykany (4 dni, w tym dwa wolne od pracy) i znów jest to nieznany mi sposób procedowania w zakresie zagadnień prawnych. Puentując: „przejście" od składu zwykłego SN, który zadaje pytanie prawne, do składu pełnej Izby zajmuje w Izbie Dyscyplinarnej w 8 dni! Myślę, że ten absolutny rekord Sądu Najwyższego nigdy nie zostanie pobity w Europie. W Izbie Karnej „przejście" ze składu zwykłego (3 sędziów) na skład 7 sędziów trwa co najmniej dwa miesiące z uwagi na harmonogram wyznaczanych innych spraw oraz powagę problemów prawnych zawartych w takich pytaniach prawnych. Myślę sobie, że chyba tak jak kiedyś oceniano poprzedni SN (ten w „starym" składzie), jako jeden z lepszych i szybszych Sądów Najwyższych w Europie (np. w sprawach karnych średni czas rozpoznawania sprawach kasacyjnych to ok. 6-7 miesięcy), to obecnie – przez pryzmat procedowania w tej sprawie – jesteśmy niewątpliwie sądem najszybszym, mam tylko głębokie obawy, czy dalej tak dobrze ocenianym.
Zupełnie inny powód
Powód takiego postępowania, w mojej ocenie, jest zupełnie inny. 28 marca 2019 r. w Izbie Karnej w sprawie III KO 154/18 zostało przez skład 3 sędziów zadał składowi siedmioosobowemu tej Izby praktycznie tożsame pytanie prawne, przy czym w tym trzyosobowym składzie orzekającym był sędzia, wobec którego zaistniały wątpliwości co do tego, czy jego status uprawnia do orzekania. O ile zatem kontekst tego pytania prawnego był oczywisty (po raz pierwszy sędzia ten był w składzie kolegialnym), o tyle, w Izbie Dyscyplinarnej nie widziano problemu z należytą obsadą SN do czasu, kiedy nie zostało zadane pytanie prawne w Izbie Karnej. Wtedy rozpoczął się ten opisany procesowy ekspres, tak aby poprzez wydanie uchwały całej Izby „związać" poglądem prawnym inne składy SN. Staram się także odgadnąć, jakimi torami myślowymi wyłączony został w toku tego procedowania przepis art. 40 § 1 pkt 1 k.p.k., który wskazuje, że sędzia jest z mocy prawa wyłączony od udziału w sprawie, jeżeli sprawa dotyczy tego sędziego bezpośrednio, ale albo może jestem mało kreatywny w interpretacji, albo skład sędziowski w Izbie Dyscyplinarnej uważa, że zagadnienie prawne, które dotyczy statusu tych sędziów, nie jest sprawą w rozumieniu art. 40 § 1 k.p.k. Nawet jednak gdyby próbować bronić tej drugiej koncepcji, to jednak takie „rozstrzyganie" wprost narusza zasadę, że nikt nie powinien być sędzią we własnej sprawie. Rodzi się jednak zasadnicze pytanie: czy treść zagadnienia prawnego nie zostanie przesłonięta innym pytaniem: czy nie jest to procesowa „gra" o „zawodowe, prawnicze życie" tych osób? Jeśli tak, to odpowiedź znamy.
Na zakończenie dodam, że z informacji prasowych wynika, iż sędzia, którego status był przedmiotem zagadnienia prawnego w Izbie Karnej jest kandydatem na sędziego TK. Przypadek? Czy może chęć uniemożliwienia procedowania co do tego pytania prawnego Izbie Karnej?
Autor jest sędzią Izby Karnej Sądu Najwyższego