Michał Wieczorek: O deregulacji zawodów słów kilka

Ostatnio tak chwytliwy temat, w ramach którego na jednej szali kładziemy całą grupę zawodów z najprzeróżniejszych sfer naszego życia, a z drugiej - często „rozdęte” wyborczym mamieniem polityków - oczekiwania młodych ludzi, kończących wyższe uczelnie i poszukujących pracy marzeń

Publikacja: 28.03.2012 13:01

Michał Wieczorek

Michał Wieczorek

Foto: archiwum prywatne

Na straży „zdrowego kwioobiegu"

Trudno jest mi się odnieść do poziomu kwalifikacji, jakie powinien posiadać np. spawacz w odkrywkowych zakładach górniczych, natomiast z pełnym przekonaniem (z uwagi na 30 letnie doświadczenie zawodowe jako arbiter a następnie sędzia, radca prawny a obecnie notariusz) wypowiadać się mogę na temat kwalifikacji, jakie winien posiadać radca prawny, adwokat czy też notariusz.

Nie mamy najmniejszych wątpliwości, że notariat w Polsce stoi na straży „zdrowego krwioobiegu" w zakresie ochrony prawa własności. Taki zakres usytuowania struktur notariatu wynika z tradycji notariatu łacińskiego i stanowi fundament zabezpieczenia pewności obrotu nieruchomościami.

Pozostając zatem przy odniesieniach „medycznych" chciałbym w kilku słowach zająć się zagadnieniem kwalifikacji niezbędnych dla prawidłowego, zgodnego z zasadami sztuki, wykonywania określonego zawodu.

Każdy z nas, w przypadku konieczności np. usunięcia wyrostka robaczkowego, przekonany jest, że operacji dokonać powinien chirurg, a raczej nie okulista. Do takiego też specjalisty zwracamy się z tym problemem. Przekonani jesteśmy również, iż lekarz innej specjalności, na przykład okulista z nawet 30 letnim stażem, pomimo niewątpliwie znakomitego wykształcenia medycznego, nie jest właściwym adresatem naszego problemu i mielibyśmy wielkie – i uzasadnione – obawy przed usuwaniem naszego wyrostka przez okulistę.

„Otarcie" o aplikacje

Nie kwestionując w najmniejszym nawet stopniu kwalifikacji i zakresu wiedzy osoby, która właśnie zdała z dobrym wynikiem egzamin np. adwokacki bądź radcowski i z tą chwilą (zgodnie z propozycją zmian w Prawie o notariacie) może wnioskować o powołanie na notariusza (bowiem miała wykonywać zawód adwokata lub radcy prawnego, bez określenia czasu jego wykonywania, a więc nazajutrz po wpisie na listę adwokacką bądź radców prawnych), pojawić się muszą, chyba uzasadnione wątpliwości, czy nie są one właśnie takimi „okulistami" którym powierza się wycięcie wyrostka robaczkowego.

Podobnie ma się sytuacja z osobami, które posiadają tytuł naukowy doktora nauk prawnych, a w odniesieniu do których wystarczy (wg. projektu Ministra) aby co najmniej 3 lata były np. aplikantem prokuratorskim. I tak, zgodnie z tymże projektem, doktor nauk prawnych który obronił doktorat np. z różnic pomiędzy stanem prawnym I i III Statutu Litewskiego i „otarł się" o aplikację prokuratorską uprawniony będzie (bez doświadczenia i wiedzy w zakresie pracy kancelarii notarialnej) do wnioskowania o powołanie na notariusza. A znając dotychczasową praktykę Ministra Sprawiedliwości w tym zakresie – powołanie takie otrzyma.

Jak inaczej bowiem spojrzeć na to zagadnienie ? Jeśli ustawodawca od bardzo wielu lat uznawał, że każdy z zawodów prawniczych posiada swoją specyfikę i tajniki, nie będące wspólnymi z innymi zawodami prawniczymi, i dlatego właśnie tworzył odrębne aplikacje dla poszczególnych zawodów uznając, iż nie jest możliwym opanowanie wszystkich zawiłości poszczególnych profesji poprzez wspólna aplikację (musiałaby trwać kilka lat dłużej jak dotychczasowe), to chyba jednak pewnym nadużyciem jest obecna propozycja Ministra Sprawiedliwości, który nagle uznał, iż fakt ukończenia aplikacji radcowskiej czy adwokackiej (przy całym najwyższym szacunku dla tych profesji) już daje podstawy do wykonywania obowiązków notariusza. Podobnie ma się sytuacja w drugą stronę. Nie widzę możliwości prawidłowego wykonywania zawodu adwokata przez świeżo egzaminowanego adepta sztuki notarialnej, który przez cały okres aplikacji nie miał absolutnie do czynienia ze sprawami karnymi, czy też postępowaniem administracyjnym w sprawach np. podatkowych.

Przecież osoba która zdała (nawet z wynikiem celującym) egzamin adwokacki mogła nie mieć (i najczęściej tak właśnie jest) dotychczas do czynienia z jakimkolwiek aktem notarialnym, mogła w ogóle nie widzieć go na oczy, a teraz, nagle, otrzymuje pieczęć urzędową i ma obowiązek takie akty sporządzać.

„Doktor Google" wyrostka robaczkowego nie wytnie...

Inaczej wygląda sytuacja, gdy obowiązków notariusza podejmuje się osoba, która przez określony (dotychczas 3 lata) czas wykonywała zawód adwokata czy radcy prawnego. Doświadczenie tychże osób jest już zdecydowanie większe i przede wszystkim pozwala już na samodzielną i dużo pewniejszą działalność prawniczą.

Wracając do porównań „medycznych". Powierzając młodemu lekarzowi, nawet bezpośrednio po egzaminie specjalizacyjnym z okulistyki, wycięcie wyrostka robaczkowego, pomijamy cały ten niezbędny okres, w którym adept chirurgii stoi w trakcie operacji obok doświadczonego chirurga i „trzyma haki" w trakcie zabiegu, podglądając bardziej doświadczonego kolegę. Każdy z chirurgów doskonale wie, że okres „trzymania haków" jest konieczny, aby następnie samemu móc być „podglądanym" przez młodszych kolegów.

Podobnie jest z profesjami prawniczymi, pomimo istniejącej obiegowej opinii, że „wszystkie wzory pisemek są przecież w Internecie".

W internecie również są porady dotyczące leczenia chyba wszystkich chorób, tylko że „doktor Google" wyrostka robaczkowego nie wytnie...

Różnica między krzesłem a krzesłem elektrycznym

Łatwo mówić o „deregulacji" zawodów, o otwarciu dostępu do wielu profesji, porównywać, ile zawodów podlega regulacjom w innych krajach Unii Europejskiej. Nikt jednak z decydentów w najmniejszym nawet stopniu nie pokusił się o sprawdzenie (albo też nie chce o tym oficjalnie powiedzieć), jak wygląda w tychże krajach (często o zdecydowanie wyższej kulturze prawnej i kilkudziesięcioletnim, a często i kilkusetletnim doświadczeniu w tej materii) ścieżka dojścia do zawodu notariusza. Nie pokusił się z prostego powodu – droga dojścia do zawodu notariusza, który przecież jest osobą zaufania publicznego a czynności przez niego dokonywane mają charakter czynności urzędowych, moc gwarantowaną przez państwo, a obowiązki notariusz wykonuje również w imieniu państwa – jest zdecydowanie trudniejsza i dłuższa jak w Polsce.

We Francji, po ukończeniu studiów prawniczych i uzyskaniu tytułu odpowiadającego polskiemu tytułowi magistra prawa, kandydat musi odbyć szkolenie. Studia notarialne trwają trzy lata i w tym czasie kandydat musi odbyć dwuletni staż w kancelarii. Po ukończeniu studiów notarialnych i odbyciu stosownego stażu, po zdaniu wielu egzaminów, w tym obronie pracy dyplomowej, osoba taka otrzymuje tytuł notariusza-asystenta. Jednak tylko nieliczni spośród nich zostają w konsekwencji notariuszami prowadzącymi własne kancelarie (z uwagi na obowiązująca zasadę numerus clausus). W Niemczech i Austrii każdy chcący wykonywać zawód stricte prawniczy musi odbyć aplikacją wspólną dla wszystkich zawodów prawniczych (organizowaną przez instytucję publiczną). Po roku, po złożeniu egzaminu, rozpoczyna się specjalizacja. Trwa ona od 3 do 6 lat w Niemczech i około 7 lat w Austrii. Ocena uzyskana z powyższego egzaminu, ocena na dyplomie uniwersyteckim oraz długość wykonywania działalności prawniczej są specjalnie punktowane i późniejszy nabór do konkretnego zawodu opiera się właśnie na systemie punktacji. W Hiszpanii, aby uzyskać tytuł notariusza kandydat musi zdać bardzo trudny egzamin państwowy. Także tu zaliczenie egzaminu nie jest jednoznaczne z uzyskaniem miejsca do wykonywania zawodu. Po zdaniu egzaminu kandydat bierze udział w konkursie na obsadzenie wakatu kancelarii notarialnej, wygranie którego daje dopiero prawo do samodzielnej pracy w charakterze notariusza.

Rządy Francji, Niemiec, Austrii, Hiszpanii, Włoch czy Luxemburga, już dawno zdały sobie sprawę, że notariusz zajmuje pozycję osoby zaufania publicznego, której powierzone zostały przez państwo zadania publiczne, piastując funkcję strażnika obowiązującego porządku prawnego. Notariusz daje pewność transakcji, zapewnia kontrolę państwa nad stosunkami prawnymi pomiędzy podmiotami, gwarantuje bezpieczeństwo obrotu prawnego. Pozycja notariusza zatem bliższa jest statusowi sędziego niż wolnym zawodom prawniczym. Takie stanowisko też oficjalnie zajmuje nasze Ministerstwo Sprawiedliwości (vide: odpowiedź Ministra Sprawiedliwości z dnia 20 lipca 2011r na interpelację poselską nr 23463). Pomiędzy jednak oficjalnym stanowiskiem a realizowaną praktyką istnieje znacząca różnica, coś tak jakby pomiędzy krzesłem a krzesłem elektrycznym.

Niewidzialna ręka „rynku"

Nie kwestionuję potrzeby czy możliwości otwarcia zawodów prawniczych, otwarcie to jednak nie może polegać na obniżaniu progu kwalifikacji niezbędnych dla prawidłowego wykonywania tegoż zawodu.

Skoro bowiem, według planów Ministra Sprawiedliwości i serwowanych uzasadnień projektowanych zmian, to „rynek" ma weryfikować kompetencje adwokatów, radców prawnych czy notariuszy, a Minister uznaje, że odbycie którejkolwiek z tych aplikacji (bez stosownej praktyki) daje takie same kwalifikacje i przygotowanie zawodowe, nic nie stoi na przeszkodzie aby również „rynek" weryfikować miał kwalifikacje sędziów czy prokuratorów. Stwórzmy system, w którym każdy absolwent prawa (no, ewentualnie zaraz po odbyciu którejkolwiek z aplikacji) otrzyma łańcuch sędziowski i będzie mógł wydawać wyroki w imieniu Rzeczpospolitej Polskiej (jest tylko pytanie, w której instancji będzie mógł orzekać) a weryfikacja „rynku" niech polega na społecznym osądzie, czy tak wydawane wyroki są „sprawiedliwe" czy też nie.

Oczywiście, niewidzialna ręka „rynku" jest wszechobecna i z pewnością swoje mechanizmy uzewnętrznia na przykład w odniesieniu do warsztatów szewskich (z całym szacunkiem dla tego zawodu). Jednakże konsekwencje złego podzelowania butów zamkną się jedynie koniecznością zakupu nowej pary obuwia, a konsekwencje błędu adwokata w sprawie cywilnej, takiej „niewielkiej" o milion złotych, czy też błędu notariusza w odniesieniu do majątku o podobnej wartości, są nieporównywalnie większe i wywołujące znacząco inne skutki w sferze majątkowej klienta.

Czy rynek również ma weryfikować kwalifikacje chirurga ? Czy poprzez tragiczne skutki błędu chirurga ustalać będziemy jego przydatność do wykonywania zawodu ? Jeśli to rynek ma weryfikować, to niech zabiegi chirurgiczne wykonuje każdy absolwent medycyny, po co specjalizacje i wydawanie na to publicznych środków. Rynek zweryfikuje...

O ile jednak łatwiej jest powiedzieć rzeszy młodych ludzi: świat zawodowy stoi przed wami otworem, rozpoczynajcie pracę w każdej profesji, to wasze ryzyko... a jak wam się nie uda (bo rynek zweryfikuje) i narobicie „bałaganu", to my przecież mamy „czyste ręce". Daliśmy wam szansę...

Tylko że tutaj właśnie pojawia się również dodatkowy problem, o którym tak dotychczas raczej niewiele się mówi, bo dotyka on bezpośrednio właśnie tej rzeszy młodych ludzi – a już wyborców...

Poziom kształcenia

Nikt już z nas nie ma wątpliwości, że z każdym rokiem poziom kształcenia młodych prawników jest coraz niższy. Uczelnie kończą ludzie, dla których szeroko pojęte prawo to tylko umiejętność zakreślania krzyżykami kratek w testach, a nie umiejętność głęboko prawniczego spojrzenia na otaczającą nas rzeczywistość. Zasady tworzenia prawa, jego system, wzajemne zależności pomiędzy poszczególnymi dziedzinami prawa... wszystko to zamyka się w testach jednokrotnego wyboru.

Mam bezpośredni kontakt z młodymi absolwentami prawa – od wielu lat jestem wykładowcą na aplikacji notarialnej – i wnioski nasuwają się same, niestety – przykre.

Poziom wykształcenia młodych prawników jest coraz gorszy, młodzi adepci „sztuki" prawniczej są niezmiennie od wielu lat coraz gorzej przygotowani, nie czują „ducha" prawa, natomiast posiadają coraz większe i bardziej rozdęte przez obietnice polityków aspiracje oraz postawę roszczeniową, nie znajdujące podstaw w ich wykształceniu.

Uczelnie wyższe (i te państwowe i te prywatne) stały się taśmą produkcyjną „absolwentów prawa" a nie prawników. Student to konkretne pieniądze, tak przecież potrzebne uczelni, bo i tutaj niewidzialna ręka rynku...

Problem ten widzą samodzielni prawnicy naukowi uniwersytetów, jednak oni również (kierowani ręką rynku) dzielą swoją wiedzę na kilka etatów w różnych uczelniach. A przecież jest takie stare przysłowie: nie można jednocześnie być na paru weselach, bo tak naprawdę nigdzie się dobrze nie zatańczy. Dlatego też notariuszom ustawa zabrania podejmowania równocześnie innego zajęcia.

Wykazać się odwagą

Myślę, że czas najwyższy, aby jednak wykazać się odwagą, nie patrząc na słupki preferencji wyborczych (mam tutaj nadzieję, być może płonną, że rzecz sprowadza się do „optymalizacji" systemu a nie podniesienia sondaży wyborczych) i powiedzieć: każdy zawód stoi przed tobą – młody człowieku – otworem. Każdy. Jednak aby go wykonywać z pożytkiem dla odbiorców usług tej profesji, pokaż, że osiągnąłeś właściwe kwalifikacje, abyś swoim działaniem nie wyrządził innym krzywdy. Klient bowiem przychodząc do notariusza, adwokata czy radcy prawnego, przychodzi do fachowca, który pomoże rozwiązać problem, załatwić sprawę. Nie zawiedź go tylko z tego powodu, że nie miałeś okazji odbyć „praktyk czeladniczych" i tak nie do końca wiesz, jak sobie z tym problemem poradzić, albo z uwagi na brak pełnych kwalifikacji nie dostrzegasz zagrożeń.

Wykaż, że jesteś już gotów do tak odpowiedzialnej pracy i potrafisz samodzielnie rozwiązywać problemy, z którymi się przy wykonywaniu zawodu spotkasz.

Udowodnij swoim profesjonalizmem, że Twój zawód nie jest „hańbą" (jak to określił Minister Sprawiedliwości mówiąc, że „jesteśmy zdeterminowani, żeby tę listę hańb, listę blisko 400 zawodów, do których dostęp jest ograniczony przede wszystkim dla młodych ludzi znacznie skrócić") a jego wykonywanie jest dowodem na twój najwyższy profesjonalizm i poziom wykształcenia.

Może raczej wspólnie pomyślmy, jak stworzyć optymalny system, który promować będzie tych najbardziej wytrwałych, najlepiej wykształconych, posiadających najlepsze kwalifikacje, a nie wrzucać do jednego worka tych najlepszych i tych, dla których studia prawnicze były jedynie okazją do miłego spędzenia 5 lat w charakterze studenta prawa.

Może raczej tego właśnie oczekują młodzi, rozsądni ludzie, których celem jest wykonywać wymarzony prawniczy zawód.

Autor jest notariuszem, rzecznikiem prasowym Rady Izby Notarialnej w Poznaniu

Opinie Prawne
Jakub Stelina: Kryzys wokół TK - politycy zepsuli, politycy powinni naprawić
Opinie Prawne
Jan Skoumal: Muchomorki, słoneczka i żabki, czyli sędziowie według Adama Bodnara
Opinie Prawne
Tomasz Pietryga: Adwokat w czynie społecznym, czyli państwo sięga do głębokich rezerw
Opinie Prawne
Tomasz Pietryga: Cła Donalda Trumpa to koniec globalizacji, ale tylko takiej, jaką znamy
Materiał Promocyjny
Przewaga technologii sprawdza się na drodze
Opinie Prawne
Muszyński, Kiełbowski: Przemoc domowa – jak powinny reagować szkoły?
Walka o Klimat
„Rzeczpospolita” nagrodziła zasłużonych dla środowiska