W artykule „Deregulacja czy mistyfikacja" („Rz", 29 maja 2012 r.) mec. Andrzej Tomaszek zarzuca planom ministra sprawiedliwości ingerującym w obecny proces uzyskiwania uprawnień zawodowych adwokata lub radcy prawnego populistyczną mistyfikację tego procesu. Jak twierdzi autor, „nie ma już co otwierać, bo zawody te są otwarte". I dopowiada również, że „adwokat to nie jest zawód dla każdego". Z pewnością co do ostatniego twierdzenia nie ma wśród nas sporu, ale nie sposób zgodzić się z tym, że obecna ścieżka dojścia do zawodu adwokata i radcy jest optymalna.
Zacznijmy jednak od podstawowych kwestii. W ustawowym określeniu zasad dostępu do danego zawodu mamy do wyboru dwa punkty odniesienia. Pierwszy stanowi deregulacja. Polega ona na redukcji ograniczeń stawianych przez prawodawcę przed osobami chcącymi wykonywać dany zawód, przy zgodzie co do pozostawienia go w katalogu zawodów regulowanych. Strategia ta dotyczy w szczególności zawodów zaufania publicznego. Redukcja kosztów wejścia do zawodu może obejmować różne obszary ograniczeń (finansowe, czasowe itp.). Druga strategia to dereglamentacja. W przeciwieństwie do deregulacji ta polega na wyłączeniu danego zawodu z katalogu zawodów regulowanych. Całkowita rezygnacja ustawodawcy z regulacji danego rynku jest efektywna w sytuacji, gdy brak jest przesłanek do dalszej interwencji państwa. Zastosowanie tej strategii jest szczególnie zasadne w sytuacji, gdy przepisy regulujące dostęp do danego zawodu są wynikiem przeszłej sytuacji na danym rynku lub też powstały pod naciskiem grup zawodowych zainteresowanych uzyskiwaniem korzyści z ograniczenia konkurencji na rynku.
Otwarte pola
Czy rzeczywiście w regulacji dotyczącej zawodu radcy i adwokata „nie ma już co otwierać", jak twierdzi autor wspomnianego powyżej artykułu? Zasadnicza reforma dostępu do wykonywania zawodu radcy i adwokata miała już rzeczywiście miejsce. Można powiedzieć, że polegała ona na uproszczeniu rozpoczęcia aplikacji, przeniesieniu na poziom centralny przygotowywania i sprawdzania egzaminów zawodowych oraz zwiększeniu liczby ścieżek dostępu do egzaminu. W propozycji ministra sprawiedliwości w odniesieniu do obu tych zawodów przewiduje się: (1) poszerzenie katalogu osób uprawnionych do wpisu na listy adwokatów i radców prawnych bez konieczności odbycia odpowiedniej aplikacji i złożenia odpowiednich egzaminów zawodowych; (2) poszerzenie katalogu osób uprawnionych do przystąpienia do tych egzaminów bez wymogu odbycia aplikacji; (3) skrócenie okresu stażu umożliwiającego przystąpienie do ww. egzaminów bez wymogu odbycia aplikacji; (4) likwidację części testowej egzaminów zawodowych, ale wprowadzenie w zamian egzaminu z deontologii zawodowej i rozszerzenie zakresu przedmiotowego egzaminu (o prawo pracy, prawo rodzinne i warsztat sporządzania skargi konstytucyjnej).
Istotnym celem proponowanych zmian jest rozszerzenie dostępnych opcji rozwoju i awansu zawodowego w zawodach prawniczych oraz ułatwienie mobilności pomiędzy nimi. Pozytywnym efektem tych zmian powinien być także spadek cen usług i wzrost ich jakości spowodowany większą konkurencyjnością. W przeciwieństwie bowiem do Pana Mecenasa nie wierzymy w zjawisko sztywnego popytu i elastycznej podaży w zawodzie adwokata i radcy, które pesymistycznie opisuje jako „zleceń od kilku lat nie przybywa, przybywa tylko potencjalnych zleceniobiorców". Po pierwsze przeczą temu rankingi kancelarii prawniczych, które co roku publikowane są przez „Rz". Widać z nich, że podobnie jak polska gospodarka rynek usług prawniczych się rozwija, a zatem większa liczba potencjalnych zleceniobiorców uczestniczy w większym podziale tortu. Po drugie to, że Polacy rzadziej przekazują swoje sprawy fachowym pełnomocnikom, nie oznacza, iż ten stan rzeczy będzie zawsze istniał. Wiele w tym zakresie do wykonania ma państwo poprzez edukację obywateli, ale też przede wszystkim prawnicze samorządy zawodowe. Te ostatnie mogłyby np. zająć się „odczarowaniem" kosztowności dostępu do ich usług. Podejmowane są przez nas przy tym wysiłki na rzecz uregulowania rynku usług pro bono i modelu zastępstwa procesowego w sprawach karnych.
Merytokracja
Wyjaśnienia wymaga także kwestia kreacji miejsc pracy przez proces deregulacji. Niewątpliwie poprzez kolejne otwarcie dostępu do zawodu adwokata i radcy prawnego ona nastąpi, ale też nikt nie obiecuje, że poziom wynagrodzenia będzie dla wszystkich utrzymany. Podstawowym celem, który został obrany w projekcie deregulacji zawodów prawniczych, jest merytokracja, tj. oparcie ich na kompetencjach. Nie przeczy temu zwiększenie katalogu osób, które będą mogły się wpisać na listy adwokatów i radców bez konieczności odbycia aplikacji i złożenia egzaminów czy też poszerzenia grupy osób, które będą uprawnione do przystąpienia do egzaminu bez aplikacji. W pierwszym przypadku uznaje się, że nabyte określone kompetencje są „nagradzane" przez możliwość wykonywania określonych zawodów regulowanych. W drugim zaś uznaje się, że zdobyte kompetencje nie wymagają podejścia do egzaminów wstępnych na aplikację, jak i też jej odbycia, lecz umożliwiają wprost przystąpienie do egzaminu końcowego. Czy nie jest to odpowiednia ostateczna poprzeczka sprawdzająca wiedzę niezbędną do wykonywania zawodu?