Reklama

Ponury morał pewnej sprawy

Publikacja: 26.03.2014 01:00

Ponury morał pewnej sprawy

Foto: Rzeczpospolita

Źle by się stało, gdyby jedyną ofiarą  dziennikarskiej prowokacji w gdańskim sądzie, ujawniającej porażającą patologię w wymiarze sprawiedliwości, był jej autor. W ubiegłym tygodniu Pawłowi M.  prokuratura przedstawiła liczne zarzuty  w związku ze sprawą prowokacji wobec sędziego Milewskiego: usiłowania oszustwa, płatnej protekcji, podrabiania dokumentów,  podawania się za funkcjonariusza publicznego. Wszystko  po tym, jak sąd dyscyplinarny bardzo łagodnie potraktował skompromitowanego sędziego, i to po dwóch latach od wybuchu afery.

Nie ulega wątpliwości, że  prowokacja była społecznie bardzo cenna. Ujawniła bowiem systemową dysfunkcję, do jakiej prowadzi zbyt mocny nadzór władzy wykonawczej nad sądowniczą, a której konsekwencją jest powstawanie zależności między politykami a sędziami funkcyjnymi.

Prowokacja pokazała na żywym organizmie, jak bardzo obniża to autorytet wymiaru sprawiedliwości.

Afera była szokiem nie tylko dla środowiska prawniczego. Słowa  potępienia i krytyki pod adresem gdańskiego sędziego padały praktycznie ze wszystkich stron, również polityków.

Nieśmiała dyskusja, wskazująca m.in. na potrzebę wzmocnienia roli Sądu Najwyższego i ograniczenia  wpływu ministra sprawiedliwości,  szybko jednak ucichła. Nie poszły za nią żadne działania. Wręcz odwrotnie. Ostatnie zamierzenia legislacyjne idą w kierunku bezprecedensowego zwiększenia nadzoru nad sądownictwem. Chodzi m.in. o możliwość wglądu w akta sądowe przewidzianą dla ministra sprawiedliwości czy zmiany w postępowaniach dyscyplinarnych.

Reklama
Reklama

Wszystko wskazuje na to, że morał tej historii będzie ponury. Prowokator zostanie przykładnie ukarany, a skompromitowany sędzia przełknie gorycz utraty funkcyjnego stołka.

Reszta pozostanie  po staremu, z przesłaniem, że dziennikarskie prowokacje, nawet te w publicznym interesie, się po prostu nie opłacają.

Zapraszam do lektury najnowszego „Rzecz o Prawie".

Polecamy:

Źle by się stało, gdyby jedyną ofiarą  dziennikarskiej prowokacji w gdańskim sądzie, ujawniającej porażającą patologię w wymiarze sprawiedliwości, był jej autor. W ubiegłym tygodniu Pawłowi M.  prokuratura przedstawiła liczne zarzuty  w związku ze sprawą prowokacji wobec sędziego Milewskiego: usiłowania oszustwa, płatnej protekcji, podrabiania dokumentów,  podawania się za funkcjonariusza publicznego. Wszystko  po tym, jak sąd dyscyplinarny bardzo łagodnie potraktował skompromitowanego sędziego, i to po dwóch latach od wybuchu afery.

Reklama
Opinie Prawne
Robert Gwiazdowski: Transparentny jak sędzia TSUE
Opinie Prawne
Bartczak, Trzos-Rastawiecki: Banki mogą być spokojne
Opinie Prawne
Marek Kobylański: Rzecznik nie wydaje wyroku, ale warto go słuchać
Opinie Prawne
Grzegorz Sibiga: To weto prezydenta Nawrockiego może przynieść dobry skutek
Opinie Prawne
Przemysław Drapała: Skutki uboczne dobrej zmiany w zamówieniach publicznych
Reklama
Reklama