Oczekiwania właścicieli nieruchomości zrzeszonych w Polskiej Unii Właścicieli Nieruchomości wobec przygotowywanego kodeksu budowlanego idą w przeciwnym kierunku niż propozycje Adama Kowalewskiego przedstawione w wywiadzie „Ład przestrzenny: pojęcie prawu nieznane" („Rzeczpospolita" z 26 marca 2014 r.).
Rzeczywiście, ład przestrzenny jest to pojęcie prawu, w tym konstytucji, nieznane i może dobrze, gdyż ład przestrzenny w rozumieniu Kowalewskiego jest to pojęcie wytrych, za pomocą którego urbaniści, samorządowcy i deweloperzy pragną zawładnąć przestrzenią publiczną i – niestety – prywatną w celu realizacji swoich merkantylnych interesów.
Zdaniem Kowalewskiego ustawa o planowaniu przestrzennym z 2003 roku była zbyt liberalna w stwarzaniu prawa do zabudowy.
Niech Kowalewski powie to tysiącom obywateli, którzy w wyniku tej liberalnej ustawy zmuszeni byli do rozbiórki swoich obiektów budowlanych, ukarani pozbawieniem wolności, grzywnami czy wreszcie zmuszeni do zapłaty drakońskich kar legalizacyjnych, nawet gdy ich budowy nie przeszkadzały nikomu ani niczemu i były wzniesione zgodnie ze sztuką budowlaną. Nie mieli tylko formalnego papierka z pozwoleniem na budowę.
Mityczny ład przestrzenny, który każdy urbanista rozumie inaczej, nie jest pojęciem konstytucyjnym – w odróżnieniu od prawa własności, prawa do podstawowych wolności.