Znana pani reżyser powiedziała znanemu z programów ?na żywo redaktorowi, że dla niej większym zagrożeniem ustrojowym państwa jest blokowanie spektaklu „Golgota Picnic" niż ujawnione przez redakcję „Wprost" nagrania pokazujące kulisy działania władzy. Chodzi o rozmowę Agnieszki Holland z Tomaszem Lisem w ubiegłym tygodniu.
Po krótkim szoku, jaki wywołała publikacja taśm, taki sposób narracji wśród tzw. autorytetów i ekspertów zaczyna dominować. Państwo ucierpiało, zostało zaatakowane przez ludzi o niejasnych intencjach, którzy „uwiedli" dziennikarzy. A nagrania uchyliły jedynie kotarę, za którą znajduje się – jak to się zwykło mówić – polityczna kuchnia, gdzie twardzi faceci wykuwają politykę, może brutalnie, w brzydkim stylu, ale w duszy ?i w tyle głowy mają zawsze dobro państwa.
Trudno przyjąć takie wygodne tłumaczenie. Bo moim zdaniem nagrania pokazały znacznie więcej. To mianowicie, że tuż obok istnieje jakiś państwo alternatywne, równoległe do tego zdefiniowanego w konstytucji, mającego zapisane tam zasady i normy prawne. Państwo, w którym wspomniane normy mają jedynie charakter fasadowy. Są istotne podczas ceremonii, przemówień ?i przecinania wstęg, gdy podkreśla się ich nadrzędną wagę, fundamentalny charakter.
Taśmy dowiodły tymczasem, że zakulisowa polityka toczy się w oderwaniu od nich i można je bezceremonialnie pomijać lub naginać, ?jeśli staną na drodze. ?Taki właśnie sposób myślenia drastycznie pokazała nagrana rozmowa Marka Belki ?z Bartłomiejem Sienkiewiczem.
Oczywiście ta fasadowość i instrumentalne traktowanie norm zdarzały się już wcześniej wielokrotnie, nic w tym nowego. Dzięki taśmom opinia publiczna poznała jednak tę patologię w sposób jaskrawy, trudny do obrony.