Kiedy w ubiegłym roku w redakcji „Rzeczpospolitej" przygotowywaliśmy pierwszą edycję białej księgi problemów podatkowych z postulatami zmian prawnych ułatwiających prowadzenie biznesu, oczekiwania przedsiębiorców były bardzo duże. Wskazywali nam liczne bariery prawne, które utrudniają im działalność gospodarczą. Również ówczesny wiceminister finansów Maciej Grabowski w liście do naszej redakcji zadeklarował, że resort przyjrzy się postulatom.
Owocem naszej wielomiesięcznej pracy była biała księga zawierająca konkretne propozycje zmian, m.in. w ordynacji podatkowej, ustawie o VAT, CIT i w podatku akcyzowym. Księgę otrzymał minister finansów, a także posłowie z sejmowej Komisji Finansów. Przyjęli ją z dużym entuzjazmem. Po czym zapadła cisza.
Spodziewaliśmy się, że tak już zostanie, że skończy się na deklaracjach, bo politycy przy każdej okazji powtarzają, jak ważny jest dla nich głos i dobro przedsiębiorców. Jakież było nasze zaskoczenie, kiedy w upublicznionym wczoraj przez resort finansów projekcie założeń do zmian w ustawie akcyzowej znalazły się postulaty z białej księgi, a jego autorzy bezpośrednio się na nią powołują.
To zwiastun, że coś się ?w naszym państwie zmienia na lepsze, że w końcu urzędnicy zrozumieli, iż warto się wsłuchać w głosy przedsiębiorców i doradców podatkowych, bo nikt lepiej nie potrafi wskazać niedoskonałości prawa. Przepisy tworzone z perspektywy urzędniczego biurka zawsze pozostaną ułomne. Arbitralność regulacji i nieliczenie się z rzeczywistością gospodarczą nie służą nikomu – ani państwu, ani obywatelom.
Jakiś czas temu byłem na spotkaniu z fińską minister mieszkalnictwa i łączności Kristą Kiuru, która opowiadała o rewolucji teleinformatycznej w swoim kraju. Utkwiło mi w pamięci zdanie: „Zmiany przeprowadzano po konsultacjach i za aprobatą przedsiębiorców, aby mogły im pomóc w prowadzeniu biznesu, bo wszyscy jedziemy przecież na tym samym wózku". Wtedy brzmiało to bardzo egzotycznie...