Prawa autorskie: Parapodatek od laptopa i smartfona? Możliwe

Organizacje ?zbiorowego ?zarządzania chcą objąć nowym parapodatkiem nowoczesny sprzęt. ?Ich argumentacja ?stoi jednak ?w sprzeczności ?z dotychczasowym orzecznictwem ?– pisze prawnik Damian Flisak.

Publikacja: 12.09.2014 09:31

Red

Dyskusja dotycząca objęcia nowych, multifunkcjonalnych urządzeń opłatami z tytułu zwielokrotniania utworów lub przedmiotów praw pokrewnych w zakresie własnego użytku osobistego reaktywowała wiele frontów sporów. Jeden z nich toczy się między organizacjami zbiorowego zarządzania prawami autorskimi i pokrewnymi (o.z.z.) oraz – generalnie nazwanymi – użytkownikami dóbr intelektualnych. Organizacje te proponują objęcie opłatami m.in. laptopów czy smartfonów. Jednocześnie, chcąc zapewne uniknąć niekorzystnych skojarzeń z obowiązkowymi daninami publicznymi, przekonują one, że opłaty te nie są podatkiem. Dodatkowo wskazują, że cena objętych opłatami produktów nie wzrośnie, bowiem obciążają one podmioty wprowadzające te urządzenia do obrotu. Co więcej, o.z.z. „oferują" obniżone stawki opłaty, tj. mniejsze niż maksymalne 3 proc. ceny ich sprzedaży. Żadnego z tych argumentów nie jest jednak trudno podważyć.

Sprawiedliwa rekompensata

Ostatnimi czasy Trybunał Sprawiedliwości UE miał wiele okazji do uporządkowania tematyki zbiorowego zarządzania prawami autorskimi na płaszczyźnie europejskiej. Dzięki licznym wyrokom w tej materii wiadomo obecnie, że państwa unijne, które przewidziały możliwość kopiowania utworów na użytek prywatny, są zobowiązane do zapewnienia efektywnego mechanizmu „sprawiedliwej rekompensaty" szkody, którą twórcy ponoszą wskutek takiego właśnie korzystania.

Nie może być zatem wątpliwości, że co do zasady również nowoczesne urządzenia umożliwiające zwielokrotnianie dóbr niematerialnych mogą zostać objęte opłatami. Nie ulega jednak również wątpliwości, że rozliczenie szkody powinno co do zasady następować pomiędzy korzystającym z dobra (czyli danym użytkownikiem urządzenia) a twórcą. Wyłącznie pragmatyczne względy spowodowały jednak, że opłata ta przerzucona została na podmioty udostępniające ów sprzęt (producentów lub importerów), jako że to właśnie one „mają możliwość przeniesienia rzeczywistego ciężaru tego finansowania na użytkowników prywatnych" (wyrok TSUE z 21 października 2010 r., C-467/08 – Padawan SL – SGAE, pkt 46).

Również Sąd Apelacyjny w Warszawie potwierdził, że opłaty te w Polsce „przybrały formę ryczałtową i obciążają kupujących pośrednio – w ramach ceny za nabyty produkt, zaś bezpośrednio zostały nałożone na producentów i importerów sprzętu kopiującego i czystych nośników" (wyrok z 11 marca 2014 r., I ACa 1166/13). Stanowisko, według którego opłaty te obciążają producentów i importerów, jest zatem co najmniej nieprecyzyjne, bowiem konstrukcyjnie obciążają one docelowych beneficjentów dozwolonego użytku prywatnego. To zaś, czy opłata ta faktycznie zostanie ujęta w cenie sprzedaży, pozostaje wyłącznie kwestią biznesową. Z tego punktu widzenia opłata ta przybiera poprzez swoją powszechność charakter parafiskalny, nawet jeśli jest ona w gruncie rzeczy cywilnoprawna.

Zróżnicowanie stawek

Oferowane przez o.z.z. odstępstwo (traktowane jako ustępstwo) od maksymalnych stawek procentowych w przypadku multifunkcjonalnych urządzeń, takich jak laptop czy smartfon, jest w rzeczywistości konsekwencją powyżej cytowanego wyroku w sprawie Padawan SL – SGAE. W orzeczeniu tym jednoznacznie nakazano zróżnicowanie stawek opłat w zależności od przeznaczenia urządzenia. Nie wszystkie urządzenia przeznaczone są przecież w równym stopniu do zwielokrotniania utworów. Bywają przecież i takie, które redukują tę funkcjonalność do skali pomijalnego marginalium (np. dyktafony czy automatyczne sekretarki).

W przypadku urządzeń wielofunkcyjnych trzeba koniecznie założyć, że użytkownik korzysta ze wszystkich funkcjonalności urządzenia, wśród których zdolność do zwielokrotniania lokuje się na dalekiej pozycji (tak też w wyroku Padawan SL – SGAE, nr 55). Trzeba również pamiętać, że sama dyrektywa stanowiąca o obowiązku opłat (dyrektywa 2001/29) dopuszcza w ogóle możliwość odstąpienia od nakładania opłat, jeśli „szkoda poniesiona przez podmiot praw autorskich jest niewielka" (zob. motyw 35 dyrektywy 2001/29). Na marginesie należy koniecznie podkreślić, że objęcie dozwolonym użytkiem dotyczy wyłącznie aktów zwielokrotnienia utworów pozyskanych z „legalnych źródeł" (wyrok TSUE z 10 kwietnia 2014 r., C-435/12 – ACI Adam BV i inni), co powinno zostać ewidentnie odnotowane w stawkach opłat, powodując ich zmniejszenie.

Problemów wynikających z obowiązku uiszczania opłat jest mnóstwo. Choć nie sposób ich wszystkich omówić, warto jedynie zasygnalizować nierozwiązany problem groźby wielokrotnego uiszczania opłat przez użytkowników z tytułu korzystania z określonego urządzenia. Nie można natomiast przejść do porządku dziennego nad dyskutowaniem o konkretnych stawkach opłat bez przedłożenia przez podmioty domagające się opłat materiałów choćby szacujących wielkość szkody wyrządzanej prywatnym kopiowaniem.  W Niemczech, gdzie w latach 60. ubiegłego wieku „wynaleziono" omawiane opłaty, nałożenie każdej dodatkowej poprzedzają wieloletnie negocjacje, rozstrzygane nawet przez sam Trybunał Sprawiedliwości (np. wyrok TSUE z 27 czerwca 2013 r. – C-457/11–C-460/11 – VG Wort/ Kyocera). W Polsce obie strony dyskusji uparcie kultywują model wymiany argumentów emocjonalnych, co gorsza – oparty na półprawdach co do faktów i otoczenia prawnego.

CV

Autor jest doktorem prawa, radcą prawnym, specjalistą z zakresu prawa autorskiego

Dyskusja dotycząca objęcia nowych, multifunkcjonalnych urządzeń opłatami z tytułu zwielokrotniania utworów lub przedmiotów praw pokrewnych w zakresie własnego użytku osobistego reaktywowała wiele frontów sporów. Jeden z nich toczy się między organizacjami zbiorowego zarządzania prawami autorskimi i pokrewnymi (o.z.z.) oraz – generalnie nazwanymi – użytkownikami dóbr intelektualnych. Organizacje te proponują objęcie opłatami m.in. laptopów czy smartfonów. Jednocześnie, chcąc zapewne uniknąć niekorzystnych skojarzeń z obowiązkowymi daninami publicznymi, przekonują one, że opłaty te nie są podatkiem. Dodatkowo wskazują, że cena objętych opłatami produktów nie wzrośnie, bowiem obciążają one podmioty wprowadzające te urządzenia do obrotu. Co więcej, o.z.z. „oferują" obniżone stawki opłaty, tj. mniejsze niż maksymalne 3 proc. ceny ich sprzedaży. Żadnego z tych argumentów nie jest jednak trudno podważyć.

Pozostało jeszcze 82% artykułu
Opinie Prawne
Robert Gwiazdowski: Niezbędne są nowe zasady dobrego rządzenia
Opinie Prawne
Tomasz Pietryga: Kiedy polityk wchodzi do kancelarii
Opinie Prawne
Rafał Rozwadowski: Tajemnica adwokacka i radcowska nadal zagrożona
Opinie Prawne
Łukasz Guza: Przedsiębiorcy, czyli zakładnicy koalicji rządzącej
Materiał Promocyjny
Zrównoważony rozwój: biznes między regulacjami i realiami
Opinie Prawne
Ewa Szadkowska: Te insynuacje mogą Ziobrę słono kosztować
Materiał Promocyjny
Zrozumieć elektromobilność, czyli nie „czy” tylko „jak”