Dotyczy ogrodów działkowych. Warszawskie ogrody zajmują 1200 ha, więcej niż cała dzielnica Śródmieście. W ziemi pod ogrodami są przecież zamrożone miliardy złotych. Ogrody mają świetną lokalizację, leżą w bardzo dobrym punktach, przy ul. Idzikowskiego, Żwirki i Wigury, Waszyngtona etc. W tych rejonach 1 mkw. ziemi kosztuje 10 tys. zł, a w innych 4–5 tys. zł.
Zaproponowaliśmy władzom miasta, by wszystkie ogrody zostały przeniesione poza granice miasta, w miejsca, gdzie jest dobra komunikacja. Starsze osoby miałyby więc gdzie spędzać wolny czas.
Nie będzie to drogie przedsięwzięcie, wystarczy wydać około 200 mln zł. Grunty pod ogrodami powinny zostać sprzedane, a pieniądze przeznaczone na realizację roszczeń z dekretu. Gdyby miasto poszło nam na rękę, to doszłoby do całkowitego rozwiązania problemu roszczeń.
Biorąc pod uwagę tempo zwrotu i tempo prowadzenia spraw administracyjnych i sądowych, to jeszcze za 20 lat problem będzie istniał.
Dlaczego akurat ogródki działkowe?
Grunty pod ogrody zostały przejęte z naruszeniem prawa. Poza tym przeniesienie ogrodów to dla miasta jedyny ratunek, niestety jest temu przeciwne, a konkretnie dyrektor Bajko. Gdyby on się zgodził, to miasto wdrożyłoby ten projekt. Nie ma zgody dyrektora Bajko, nie ma projektu.
Jeżeli mam być szczery, to nie wierzę, by w inny sposób udało się rozwiązać problem roszczeń. Nie ma też co się łudzić, że kiedykolwiek dojdzie do kompleksowego rozwiązania. Zabraknie bowiem na ten cel pieniędzy. Już w tej chwili jest do wypłaty 680 mln zł.
Ostatnio słyszałem wypowiedź prezydent Hanny Gronkiewicz-Waltz, że Warszawa się dusi. Nie ma terenu pod budownictwo. Tam zaś, gdzie miasto chce inwestować, tam są roszczenia. Ostatnio prezydent powiedziała też, że dekret Bieruta jest przekleństwem dla Warszawy.
Zgadzam się z panią prezydent. Ma rację. Miasto się dusi. Ale ratusz sam sobie jest częściowo winny. To jego polityka doprowadziła do tego, że działki przechodzą w ręce prawników cwaniaków i, jak to nazywa prasa, także czyścicieli kamienic stosujących bandyckie metody pozbywania się lokatorów i bez skrupułów wyrzucających starych ludzi.
Podobno jedno roszczenie plus adres kosztuje obecnie 20 tys. zł.
Władze miasta przygotowały swoje propozycje rozwiązania problemu roszczeń. Przejęli je senatorowie i już jako ich projekt trafiły one w ubiegłym tygodniu do Sejmu. Jak ocenia pan te propozycje?
Projekt nowelizacji ustawy o gospodarce nieruchomościami to bubel prawny. Zgodnie z art. 18 ust. 3 ustawy zasadniczej wnioskodawcy, przedkładając Sejmowi projekt ustawy, przedstawiają skutki finansowe jej wprowadzenia. Ta propozycja w ogóle nie przewiduje ani tych skutków, ani źródeł finansowania.
Nie powiem, projekt fragmentami jest dobry. Uważam, że miasto powinno mieć prawo pierwokupu gruntów. Dobrze więc, że takie uregulowanie znalazło się w tym projekcie. Ale miasto przesadziło.
Dekret Bieruta przewidywał bowiem, że można poprzedniemu właścicielowi odmówić ustanowienia prawa użytkowania wieczystego tylko w jednym wypadku – gdy jest to sprzeczne z miejscowym planem zagospodarowania przestrzennego. Tymczasem projekt rozszerzył prawo odmowy do dwudziestu kilku punktów. Wśród nich znalazło się przeznaczenie gruntów na cele z art. 6 ustawy o gospodarce nieruchomościami. Czy pani wie, jakie cele wymienia ten przepis?
To katalog celów publicznych. Wśród nich jest np. budowa szkół, dróg, szpitali. Dobrze się stało, że w tych wypadkach nie będzie ustanawiane prawo użytkowania wieczystego.
Zgadzam się z panią, ale wśród tych celów jest również budowa składowisk odpadów, składów węgla itd. Tam, gdzie jest szkoła, to rozumiem, że jest użyteczność publiczna, ale skład węgla?
Jeżeli projekt zostanie uchwalony w obecnej wersji, co jest możliwe, bo w Sejmie jest tylko 28 prawników na 460 posłów, to Dekretowiec zaskarży go do Trybunału Konstytucyjnego.
CV
Ryszard Grzesiuła, od czterech lat wiceprezes stowarzyszenia Dekretowiec, reprywatyzacją zajmuje się od 25 lat, pełnomocnik rodziny Krasińskich