Państwo nie ufa swoim lekarzom

Po co ustawodawca zróżnicował wartość merytoryczną zaświadczenia lekarskiego wystawionego przez zwykłego lekarza i przez lekarza sądowego? – pyta Robert Rynkun-Werner.

Aktualizacja: 08.08.2015 14:39 Publikacja: 08.08.2015 09:30

Foto: Fotorzepa, Bartłomiej Żurawski

Artykuł 32 Konstytucji RP wskazuje, że wszyscy są wobec prawa równi i wszyscy mają prawo do równego traktowania przez władze publiczne. Poza tym ust. 2 tego artykułu statuuje zasadę, że nikt nie może być dyskryminowany w życiu politycznym, społecznym lub gospodarczym z jakiejkolwiek przyczyny. To przypomnienie świętej zasady konstytucyjnej równości wydaje się konieczne wobec problemu potwierdzania zwolnień lekarskich przez lekarzy sądowych w postępowaniu jurysdykcyjnym.

Wymaga potwierdzenia

W myśl art. 117 § 2a kodeksu postępowania karnego usprawiedliwione niestawiennictwo z powodu choroby oskarżonego, obrońcy, pełnomocnika, świadka i innych uczestników postępowania, których obecność była obowiązkowa lub którzy wnosili o dopuszczenie do czynności jako uprawnieni do wzięcia w niej udziału, wymaga przedstawienia zaświadczenia potwierdzającego niemożność stawienia się na wezwanie organu prowadzącego postępowania wystawionego przez lekarza sądowego. Ustawa z 15 czerwca 2009 r. o lekarzu sądowym (DzU z 2007 r. nr 123, poz. 849) w art. 2 ust. 2 stwierdza, że lekarz sądowy wystawia zaświadczenia potwierdzające zdolność albo niezdolność do stawienia się uczestnika postępowania z powodu choroby. Co istotne, wystawia zaświadczenia jedynie w miejscach, dniach i godzinach ustalonych na podstawie umowy o wykonywanie czynności lekarza sądowego (art. 12 ust. 1).

Oznacza to, że otrzymanie stosownego zaświadczenia jest w zasadniczy sposób, i to ustawowo, ograniczone. Te regulacje obowiązują od dawna, ale ich prawny, zwłaszcza merytoryczny, sens budzi uzasadnione wątpliwości.

Po co ustawodawca zróżnicował wartość merytoryczną zaświadczeń lekarza i lekarza sądowego? Czy gdyby przyjąć ich literalne brzmienie, wyrażają inne okoliczności faktyczne dotyczące wskazań chorobowych? Czy zatem dokument wydany przez „tylko" lekarza, do którego stosujemy zapisy ustawy o działalności leczniczej z 15 kwietnia 2011 r. (DzU z 2013 r., poz. 217), poświadcza nieprawdę, a ten od lekarza sądowego jest superdokumentem?

Skutki procesowe

Można by przejść nad tym do porządku, gdyby nie dwie ważne kwestie.

Pierwsza – to ustawowe konsekwencje procesowe wynikające z nieprzedstawienia odpowiednich zwolnień lekarskich. Odpowiednich, a więc poświadczonych przez lekarzy sądowych. W rezultacie każdorazowo wiele zależeć będzie od mądrości życiowej sędziego, ponieważ skutki nieprzedstawienia lub niewłaściwego przedstawienia odpowiedniego dokumentu mogą być bardzo bolesne – do pozbawienia wolności włącznie. Podkreślenia wymaga, że nieodpowiednie zwolnienie lekarskie ma tylko takie znaczenie, że pozwala nieobecność uczestnika postępowania uznać za nieusprawiedliwioną i umożliwia sądowi stosowanie środków przymusu procesowego lub prowadzenie sprawy pod jego nieobecność.

Jeżeli zaś zaświadczenie wystawione przez lekarza innego niż sądowy nie budzi wątpliwości i sąd uzna jego nieobecność za usprawiedliwioną, to nie może później traktować takiego postępowania uczestnika jako naruszenia prawa, które może mieć wpływ na treść orzeczenia (postanowienie Sądu Najwyższego z 4 lutego 2010 r., sygn. V KK 296/09).

Nowa kasta

Druga kwestia to stworzenie specjalnej kasty lekarzy, którzy sami określają warunki przyjmowania i wydawania zaświadczeń. Skoro np. dla Sądu Okręgowego w Warszawie, a więc dla przynajmniej miliona osób uprawnionych na liście, np. lekarzy chorób wewnętrznych, 1 kwietnia było wpisanych tylko 14 (a nie przyjmują codziennie), to dostęp do takiego lekarza w dniu faktycznej choroby jest iluzoryczny.

Sąd, przed którym toczy się postępowanie, nie odroczy sprawy na tej tylko podstawie, że musi poczekać na odpowiednie zaświadczenie lekarskie – lekarza sądowego. Chory również nie uda się na poszukiwania akurat wolnego lekarza sądowego. Wynika z tego, że to lekarz sądowy faktycznie decyduje, kiedy i gdzie przyjmie pacjenta, a w konsekwencji pośrednio wpływa na jego los procesowy.

Taka sytuacja prowadzi do wniosku, że coś tu jest nie tak i trzeba zmiany regulacji prawnych. W żaden sposób nie wzmacnia tej nadrzędnej roli lekarza sądowego również fakt, że podczas wydawania zaświadczeń jest on funkcjonariuszem publicznym. Taki zapis w ustawie o lekarzu sądowym ma oczywiście wzmocnić jego rolę, a zasadniczo jego ochronę, ale także odpowiedzialność prawną za ewentualne dopuszczenie się niektórych przestępstw.

Co stoi na przeszkodzie, aby każdy lekarz miał uprawnienie do wydania zaświadczenia dla organu prowadzącego postępowanie? Czy państwo nie ufa swoim obywatelom czy nie ufa swoim lekarzom?

Opinie Prawne
Tomasz Pietryga: Sędziowie 13 grudnia, krótka refleksja
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Opinie Prawne
Rok rządu Donalda Tuska. "Zero sukcesów Adama Bodnara"
Opinie Prawne
Rok rządu Donalda Tuska. "Aktywni w pracy, zapominalscy w sprawach ZUS"
Opinie Prawne
Rok rządu Donalda Tuska. "Podatkowe łady i niełady. Bez katastrofy i bez komfortu"
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Opinie Prawne
Marcin J. Menkes: Ryzyka prawne transakcji ze spółkami strategicznymi