Wraz ze zbliżaniem się 1 marca, gdy w życie wejść ma ustawa ograniczająca w Polsce niedzielny handel, nasilają się w tej sprawie różne spekulacje, spory i polemiki. Z jednej strony, do głosów krytykujących ograniczenie niedzielnego handlu dołączają te mówiące o nieskuteczności i możliwości obchodzenia nowych przepisów, co wywołać ma chaos i zamieszanie. Z drugiej strony, mamy determinację inicjatorów zmian i deklarację, że „rząd nie zawaha się znowelizować ustawy ograniczającej handel w niedzielę, jeśli taka potrzeba wystąpi".
Jednym słowem, możemy zakładać, że społeczna batalia o ochronę w Polsce niedzielnego święta 1 marca się nie zakończy, tylko wejdzie w swą praktyczną, decydującą być może fazę. Nie powtarzając tu dobrze znanych argumentów obu stron niedzielnego sporu, a także nie przesądzając o jego rozstrzygnięciu, dziś warto wspólnie zastanowić się jednak nad możliwymi scenariuszami, jakie czekają nas w pierwszych tygodniach i miesiącach obowiązywania nowych przepisów.
Dwa scenariusze
Wybór, przed którym stoimy, rysuje się dość jasno. Z jednej strony możliwa wydaje się niestety perspektywa zaogniania sporu, próby jego politycznego dyskontowania czy obchodzenia przepisów i goniących w ślad za tym przepisów nowych. Jednym słowem, możliwy jest scenariusz uciążliwego dla wszystkich zamieszania, niejasności, rosnącego napięcia i jednego jeszcze źródła polsko- polskiego sporu.
Ale – jak wolno wierzyć – na stole jest także scenariusz drugi, czyli jakieś modus vivendi, zgoda na to, by podjąć wspólną próbę skorzystania z doświadczeń najbardziej rozwiniętych państw Europy, które szanując wolność swych obywateli i dbając o swój rozwój gospodarczy jednocześnie, mniej lub bardziej ograniczają niedzielny handel.
Różnica jest taka, że o ile scenariusz pierwszy może narzucić się niejako sam, siłą politycznej rywalizacji, deficytem informacji czy logiką szukania krótkookresowego zysku, o tyle scenariusz drugi wymaga rozsądku, empatii i myślenia długofalowego każdej ze stron niedzielnego sporu.