Robert Gwiazdowski: Zakazy i nakazy abstrakcyjne

Aktywistom miejskim, którzy koniecznie chcą zakazać jazdy po mieście samochodami albo przynajmniej ją bardzo utrudnić, aktywiści rządowi zakazali jeździć po mieście miejskimi rowerami.

Aktualizacja: 09.04.2020 06:20 Publikacja: 08.04.2020 19:17

Robert Gwiazdowski: Zakazy i nakazy abstrakcyjne

Foto: AFP

Można pojechać do pracy w mieście na swoim rowerze i można po mieście nim jeździć. Ale już nie można pojechać do miasta „zbiorkomem” i potem wypożyczyć miejskiego roweru, by z dworca dojechać do pracy. Myślenie aktywistyczne rozmija się z logicznym. Bo zdecydowanie lepiej byłoby, gdyby ludzie mogli wypożyczać do jazdy po mieście miejskie rowery, niż gdy muszą jeździć autobusami czy tramwajami.

Ale aktywiści miejscy chyba lubią przytulać się do siebie w „zbiorkomach” w czasie epidemii, bo postanowili utrudnić życie indywidualnie jeżdżącym samochodami.

Chcą utrudnić parkowanie w miastach i ograniczać prędkość. Mnie nie boli postulat wprowadzenia zakazu parkowania na chodnikach – mam miejsce garażowe w biurowcu. Ale wielu go nie ma. Nie boli mnie nawet postulat ograniczania prędkości – prędkość dostosowuję do warunków jazdy, czasem przekraczam dopuszczalną prędkość określoną przez aktywistów, a czasem jadę wolniej. Chodzi o argumentację. Zdaniem aktywistów „stan przestrzegania obowiązujących ograniczeń prędkości jest wysoce niezadowalający. Badania potwierdzają, że w zależności od rodzaju drogi nawet ponad 50 proc. kierujących pojazdami nie przestrzega obowiązujących ograniczeń”.

Skoro więc ponad 50 proc. nie przestrzega ograniczenia prędkości do np. 90 km/h, a wprowadzimy ograniczenie do 70 km/h, to mniej kierujących nie będzie przestrzegało ograniczenia prędkości czy więcej? Pomysł aktywiści mają prosty – trzeba zwiększyć kary. Nie za spowodowanie wypadku drogowego, tylko za przekroczenie dopuszczalnej prędkości! Jak jadę z dopuszczoną prędkością i na kogoś wjadę, to kary mi zwiększać nie trzeba, a jak przekroczę dopuszczoną prędkość, choć na nikogo nie wjadę, to karę trzeba zwiększyć!

Zgadzam się za to z miejskimi aktywistami w sprawie chodzenia do lasu – czego rządowi aktywiści właśnie zakazali. Wolność polega na prawie robienia wszystkiego, co nie szkodzi innym. Jeżdżenie na rowerze, zamiast autobusem, nie szkodzi innym, a nawet pomaga – zmniejsza tłok w autobusach. Chodzenie po lesie nie szkodzi innym. Co najwyżej szkodzić może zbliżanie się do innych. Ale zamiast karać tych, którzy to robią (powodując swoistą „kolizję”), ogranicza się wolność wszystkim.

Różni aktywiści uwielbiają zakazy i nakazy abstrakcyjne. A to zakaz wypożyczania rowerów, a to wejścia do lasu. I wysokie kary za ich nieprzestrzeganie oczywiście.

Autor jest adwokatem, profesorem Uczelni Łazarskiego i szefem rady WEI

Można pojechać do pracy w mieście na swoim rowerze i można po mieście nim jeździć. Ale już nie można pojechać do miasta „zbiorkomem” i potem wypożyczyć miejskiego roweru, by z dworca dojechać do pracy. Myślenie aktywistyczne rozmija się z logicznym. Bo zdecydowanie lepiej byłoby, gdyby ludzie mogli wypożyczać do jazdy po mieście miejskie rowery, niż gdy muszą jeździć autobusami czy tramwajami.

Ale aktywiści miejscy chyba lubią przytulać się do siebie w „zbiorkomach” w czasie epidemii, bo postanowili utrudnić życie indywidualnie jeżdżącym samochodami.

Opinie polityczno - społeczne
Michał Szułdrzyński: Każdy może być Marcinem Kierwińskim. Tak zmieniła się debata
Opinie polityczno - społeczne
Marek A. Cichocki: Emmanuel Macron w swych deklaracjach jawi się jako wizjonerski lider Europy
Opinie polityczno - społeczne
Michał Matlak: Czego Ukraina i Unia Europejska mogą nauczyć się z rozszerzenia Wspólnoty w 2004 r.
Opinie polityczno - społeczne
Bogusław Chrabota: Wolność słowa w kajdanach, ale nie umarła
Opinie polityczno - społeczne
Jacek Nizinkiewicz: Jak Hołownia może utorować drogę do prezydentury Tuskowi i zwinąć swoją partię