Hasło „America first” było w istocie rezygnacją z przywództwa USA w obozie krajów demokratycznych. Z solidarnym wewnętrznie światem zachodnim Rosja nie jest w stanie wygrywać. Dlatego dezintegracja Zachodu jest jednym z priorytetów Kremla. Niechętna EU polityka Trumpa wyświadczała Kremlowi nieocenioną przysługę. Druga kadencja Trumpa mogła by przyczynić się do zupełnego załamania się porządku międzynarodowego, który ukształtował się po upadku komunizmu w latach 1989-91. Rysowała się niemal orwellowska wizja świata, podzielonego między trzech dyktatorów z Pekinu, Kremla oraz Trumpa w Białym Domu, opanowanego własnymi obsesjami i ambicjami, które stały się tak widoczne, gdy nie potrafił pogodzić z wyborczą przegraną.
Bez wątpienia byłoby to okazją dla rosyjskiej neoimperialnej ekspansji i odtwarzania sfery wpływów. Zachód Europy najpewniej mógłby zachować integralność, za cenę pogodzenia się z ambicjami Kremla. Pytanie, gdzie znalazła by się Polska pozostawałoby w zasadzie retoryczne. Historyczne i polityczne wyobrażenia Putina i prokremlowskich, rosyjskich komentatorów umieszczają kraj nad Wisłą w świecie poszerzonego „ruskiego miru”, słowiańskiego i wielkorosyjskiego imperium.
Polityka Trumpa, w połączeniu z polityką Putina, groziła też światu wojną. Bronią Rosji, posiadającej ambicje ponad miarę ograniczonych zasobów, stało się prowokowanie powszechnego chaosu poprzez dezinformację, hybrydowe oddziaływanie, wywoływanie lokalnych konfliktów. Trump w żaden sposób temu nie przeciwdziałał. Jego polityka pozwalała natomiast na zbliżenie Moskwy z Pekinem, co poważnie zmieniało światowy balans sił.
Atmosfera w USA, nawet gdy dotyczy tamtejszej polityki wewnętrznej, ma oddziaływanie globalne. Trump wygłaszał ksenofobiczne i antyfeministyczne slogany, jego stosunek do pandemii wynikał z lekceważenie wiedzy naukowej. Odwoływał się do amerykańskiej prowincji. Jej konflikt z amerykańskim miastem, opór wobec przyspieszonej nowoczesnością i bardziej zróżnicowanego świata jest z pewnością realnym problemem. W różnych wersjach podobny konflikt dręczy nie tylko Amerykę. Trump, na populistyczną modłę, wykorzystywał to, by dzielić społeczeństwo, manipulować lękami i kompleksami jednej jego części. Odwoływał się do teorii spiskowych, wyobrażeń o deep state (ukrytym państwie), pobudzał niechęć do kulturalnych elit. Wspomagało to podobne tendencje, w krajach, gdzie demokracja przeżywa trudności. Wszystko to ułatwiało Kremlowi prowadzenie wojny dezinformacyjnej.