I to właśnie wypowiedzi obu stron tego konfliktu: ostre, niesprawiedliwe i niebędące w stanie oddać choć minimalnej sprawiedliwości drugiej stronie, tworzą obraz silnego zaangażowania politycznego Kościoła.
Najlepszym przykładem takiego zaangażowania (by nie ograniczać się wyłącznie do sprawy Radia Maryja, o której pisano już wielokrotnie) są publiczne i jak najbardziej polityczne wypowiedzi biskupa Tadeusza Pieronka. Wystarczy wspomnieć wywiad tego hierarchy dla „Dziennika”, w którym zdecydowanie zaatakował PiS, określając jego rządy jako „nieetyczne”, „zagrażające podstawom demokracji”, „przypominające praktyki z poprzedniej epoki” itd.
Nie ulega wątpliwości, że w ten sposób bp Pieronek przekroczył granice jasno wyznaczone przez Konferencję Episkopatu w cytowanym już słowie na wybory. „Duszpasterze (...) zobowiązani są uczynić wszystko, co możliwe, by unikać czynienia sobie wrogów z powodu zajmowanego stanowiska politycznego, co mogłoby spowodować zmniejszenie zaufania i oddalanie się od nich wiernych powierzonych ich duszpasterskiej misji” – napisali w tym dokumencie biskupi.
Zmniejszenie zaufania czy oddalanie się od wiernych nie jest jednak jedynym niebezpieczeństwem stwarzanym przez nieostrożne wypowiedzi hierarchów. O wiele istotniejsze wydaje się to, że polityczne wypowiedzi są natychmiast podchwytywane przez polityków partii, z którymi czasem biskupi nie chcieliby mieć wiele wspólnego.
Tak stało się właśnie z wywiadem z biskupem Pieronkiem, którego słowa stały się politycznym argumentem dla SLD. – Biskup Pieronek powiedział prawdę. Wielu hierarchów Kościoła milczy. To pierwszy, który się odważył powiedzieć prawdę, odsłonić i nazwać to, co złe w IV RP. PiS zamiast się oburzać, powinno po prostu ze spuszczoną głową posłuchać słów biskupa. Moim zdaniem biskup Pieronek zrobił dobry uczynek dla Polski i Polaków – mówił twierdzi sekretarz generalny SLD Grzegorz Napieralski.