Niemiecki seans nienawiści do kapitalizmu

Gdy przyjrzeć się dzisiejszej nagonce na Nokię w Niemczech, śmieszne wydają się zarzuty o „prześladowanie” biznesmenów w Polsce za rządów Jarosława Kaczyńskiego – pisze zastępca redaktora naczelnego „Rzeczpospolitej”

Publikacja: 24.01.2008 05:14

Niemiecki seans nienawiści do kapitalizmu

Foto: AP

W ojczyźnie Karola Marksa odżywa właśnie wyjątkowo obrzydliwa forma populizmu. Posługując się językiem, jakiego używano do niedawna na zachodzie Europy w stosunku do Polski, można by stwierdzić, że mamy do czynienia ze „zjawiskiem budzącym najwyższy niepokój”.

Politycy z lewej i prawej strony prześcigają się w rzucaniu obelg na Nokię, fiński koncern, który ośmielił się zamknąć ostatnią w Niemczech fabrykę telefonów komórkowych i zwolnić ponad 2 tys. pracowników. Liderzy SPD mówią o bezdusznym wyzysku i „brutalnym kapitalizmie z epoki kamienia”, a ministrowie rządu Angeli Merkel (m. in. Horst Seehofer z „prawicowej” CSU) ostentacyjnie nawołują do bojkotu skandynawskiej firmy.

– Nie chcę już widzieć w moim domu żadnej nokii – mówi przywódca socjalistów Kurt Beck.

Stąd nagle ten seans nienawiści? Ano stąd, że pod koniec stycznia i w ostatnim tygodniu lutego w trzech niemieckich landach – Hesji, Dolnej Saksonii i Hamburgu – odbędą się wybory, a atak na Nokię jest najlepszym i najtańszym sposobem, by podlizać się elektoratowi. Wszak szary niemiecki wyborca jest wychowywany od lat w aurze podejrzliwości wobec kapitalizmu. Dlatego łatwo nim manipulować i wciskać bajki o „społecznej gospodarce rynkowej” i opiekuńczej roli państwa. Dziś nad Renem każdy kapitalista to krwawy, żarłoczny, bezwzględny potwór zainteresowany wyłącznie zyskami i nieliczący się ze zwykłym człowiekiem. A politycy? Politycy oczywiście liczą się ze zwykłym człowiekiem i was, drodzy wyborcy, przed owym monstrum obronią własną piersią.

Stosownej indoktrynacji poddawane są już szkolne dzieci. Stefan Theil pisze w ostatnim numerze periodyku „Foreign Policy”, że w podręcznikach ekonomii główny nacisk kładzie się na „wychwalanie korporacyjnej i kolektywistycznej tradycji niemieckiego systemu”. Nauczanie odbywa się przez pryzmat „odwiecznego konfliktu między pracownikiem a pracodawcą”, a główna batalia toczy się o wysokość pensji i kodeks pracy.

Walka, walka, walka. Nic dziwnego, że w takiej atmosferze Nokia nie jest już dobrze zarządzaną firmą sprzedającą nowoczesne produkty, nie jest już powszechnie poważaną marką. Jest wrogiem.

Szef wpływowego związku zawodowego IG Metall Berthold Huber mówi w radiu: „Nie pozostaje nam nic innego, jak walczyć”. Jeden z pracowników zakładu Nokii w Bochum obwieszcza reporterom: „Jesteśmy w stanie wojny”. A Kurt Beck w specjalnie nagranym internetowym klipie deklaruje: „Będziemy walczyć ramię w ramię z ludźmi, którzy stracili pracę”.

Tak oto podsycany jest rewolucyjny zapał mas. Jak za dawnych, dobrych lat... Żadna rewolucja jednak się nie powiedzie, jeśli nie uda się wstrząsnąć ludzkimi pokładami jadu. Masy mają skierować swój gniew przeciwko wielkiemu biznesowi: w zależności od potrzeb mogą to być banki, firmy ubezpieczeniowe, fundusze inwestycyjne (nazwane niegdyś przez byłego wicekanclerza Franza Münteferinga „szarańczą”) czy producenci komórek. Poważni politycy z poważnych partii bez skrupułów przekraczają kolejne granice populizmu. Czym się różnią tyrady Becka i Seehofera od wściekłych ataków na globalizację w wykonaniu Jeana-Marie Le Pena?

Wdeptując w ziemię Nokię, berlińscy politycy cynicznie grają na najniższych ludzkich instynktach

Nokia przeniesie teraz produkcję do nowo budowanej fabryki w Rumunii. Niemiecka klasa polityczna zapewne wolałaby, żeby Rumuni nie eksportowali telefonów, tylko pokornie korzystali z unijnych zapomóg (opłacanych z pieniędzy... niemieckich podatników), ale prawa wolnego rynku są – chwała Bogu – bezlitosne. Siła robocza w Klużu jest wielokrotnie tańsza niż w Bochum. Podatki osobisty i korporacyjny są w Rumunii płaskie i wynoszą 16 procent, podczas gdy w Niemczech dopiero niedawno CIT został obniżony z blisko 39 do 30 proc., a najwyższa stawka PIT sięga 42 proc. No i w Siedmiogrodzie nie panoszy się IG Metall.

Niemieccy politycy, poza kilkoma chlubnymi wyjątkami, nie chcą zrozumieć, że nie żyjemy już ani w XIX, ani w XX wieku. Nie mieści im się w głowie, że prywatna firma bardziej dba o swoich akcjonariuszy niż o zapewnienie bezpieczeństwa socjalnego lokalnej społeczności. Nie potrafią pojąć, że niskie podatki służą rozwojowi przedsiębiorczości, a wysokie przedsiębiorczość dławią. Otwierają szeroko oczy, kiedy ktoś nieśmiało zauważy, że większość państw byłego bloku sowieckiego cieszy się dzisiaj dużo większym liberalizmem gospodarczym niż Niemcy. Z niedowierzaniem kręcą głową, gdy dowiadują się, że w Polsce, by założyć zakład naprawiający komputery, nie trzeba się zapisywać do cechu, zdawać egzaminów i być informatykiem z wykształcenia.

Czy będą równie zdziwieni, gdy zaczną kupować montowane w Rumunii komórki i okaże się, że działają równie dobrze, a może i lepiej niż nokie produkowane w Zagłębiu Ruhry?

Afera z fińską firmą to festiwal cynizmu najwyższej próby. Wyobraźmy sobie teraz niemieckiego polityka, który na forum publicznym, np. w Davos, będzie namawiał zagraniczne koncerny do inwestowania w jego ojczyźnie. Owszem, Niemcy oferują fantastyczne warunki: znakomitą infrastrukturę, doświadczoną kadrę menedżerską, przejrzyste prawo. A oprócz tego szczerą nienawiść do kapitalizmu większości społeczeństwa podkręcaną od czasu do czasu i przez socjaldemokratów, i przez chadeków.Gdy przyjrzeć się dzisiejszej nagonce na Nokię, śmieszne wydają się zarzuty o „prześladowanie” biznesmenów w Polsce za rządów Jarosława Kaczyńskiego. Były premier rzeczywiście kilkakrotnie zagalopował się w krytyce „oligarchów” en masse, ale trudno porównywać tamte puste groźby z bardzo dobrze przemyślanym bojkotem fińskiego koncernu przez berliński establishment.

Nauczka jednak pozostaje, albowiem przeogromna jest wśród polityków pokusa wzniecania niezdrowych uczuć u wyborców. Na szczęście Polacy, w przeciwieństwie do zachodnich sąsiadów, nie są aż tak podatni na antykapitalistyczne slogany, skoro ugrupowanie uważane za skrajnie liberalne i sprzyjające „wielkiemu biznesowi” w cuglach wygrało wybory.Na koniec jeszcze drobna osobista deklaracja (świadomie ocierająca się o kryptoreklamę): jestem dumnym posiadaczem nokii i gdy w najbliższym czasie wybiorę się za Odrę, będę się z nią bezwstydnie obnosił. Jeśli jednak Finowie zmiękną i ulegną hordom niemieckich populistów, nie będzie już dla nokii miejsca w moim domu.

W ojczyźnie Karola Marksa odżywa właśnie wyjątkowo obrzydliwa forma populizmu. Posługując się językiem, jakiego używano do niedawna na zachodzie Europy w stosunku do Polski, można by stwierdzić, że mamy do czynienia ze „zjawiskiem budzącym najwyższy niepokój”.

Politycy z lewej i prawej strony prześcigają się w rzucaniu obelg na Nokię, fiński koncern, który ośmielił się zamknąć ostatnią w Niemczech fabrykę telefonów komórkowych i zwolnić ponad 2 tys. pracowników. Liderzy SPD mówią o bezdusznym wyzysku i „brutalnym kapitalizmie z epoki kamienia”, a ministrowie rządu Angeli Merkel (m. in. Horst Seehofer z „prawicowej” CSU) ostentacyjnie nawołują do bojkotu skandynawskiej firmy.

Pozostało 89% artykułu
Opinie polityczno - społeczne
Konrad Szymański: Polska ma do odegrania ważną rolę w napiętych stosunkach Unii z USA
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Opinie polityczno - społeczne
Robert Gwiazdowski: Dlaczego strategiczne mają być TVN i Polsat, a nie Telewizja Republika?
Opinie polityczno - społeczne
Łukasz Adamski: Donald Trump antyszczepionkowcem? Po raz kolejny igra z ogniem
felietony
Jacek Czaputowicz: Jak trwoga to do Andrzeja Dudy
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Opinie polityczno - społeczne
Zuzanna Dąbrowska: Nowy spot PiS o drożyźnie. Kto wygra kampanię prezydencką na odcinku masła?