Tryumf szefa CBA

Opinia publiczna ma prawo poznać raport Pitery w sprawie CBA. Bo to nie jest „dokument wewnętrzny”, ale raport ministra rządu przygotowany na zlecenie premiera – pisze publicystka „Rzeczpospolitej” Joanna Lichocka

Publikacja: 24.01.2008 23:11

Tryumf szefa CBA

Foto: Rzeczpospolita

Przyznanie przez premiera Donalda Tuska, że nie ma żadnych argumentów pozwalających na odwołanie ze stanowiska szefa CBA Mariusza Kamińskiego, budzi dużą satysfakcję. „Rzeczpospolita” była jednym z niewielu tytułów (a jedynym, gdy idzie o poważne tytuły prasowe), które odważyły się nie poddać histerii, jaką wywołano wokół CBA i jego szefa w ramach walki politycznej ostatnich kilkunastu miesięcy. Raz jeszcze okazało się, że trzeźwość oceny warta jest zachodu nawet wtedy, gdy uczestnicy antypisowskiej kampanii wznoszą krzyk wniebogłosy – a teraz mają poważny kłopot z wiarygodnością.

Rozmiary szaleństwa bezmyślnego powtarzania zarzutów wobec CBA zdemaskował mimowolnie Paweł Lisicki. Histeria przeciw Kamińskiemu swoje apogeum osiągnęła po ujawnieniu materiałów CBA pokazujących dobitnie, jak posłanka PO wzięła łapówkę i jak dalej wyobrażała sobie „kręcenie lodów”. Politycy PO ogłosili to natychmiast działaniem politycznym, użyciem służb specjalnych do walki z opozycją i stosowaniem niedozwolonych prowokacji. Celował w tym nie kto inny, tylko Donald Tusk. „Gen. Czesław Kiszczak mógłby uczyć się od Kaczyńskiego i Kamińskiego. Obaj używają aparatu państwowego przeciwko opozycji” – to jeden z przykładów jego sentencji.

Wierny tej wykładni „Newsweek” opublikował wywiad z Beatą Sawicką, której pozwolił opowiedzieć łzawą historię „uwiedzenia” i umieścił byłą panią poseł Platformy na okładce. Z napisem, mówiącym jednoznacznie, że CBA za to, co zrobiło, musi zapłacić. Zatem gdy Lisicki zakpił sobie z tej konwencji i w weekendowym wydaniu „Rzeczpospolitej”, napisał pastisz takiego dziennikarskiego materiału, ogłaszając, że „dzięki uprzejmości jednego z tygodników” zna zwierzenia agenta CBA, który przyznaje się do zbrodni, przecierałam oczy ze zdumienia, gdy dziennikarze i redakcje nie zrozumiały, że to żart.

Decyzja Tuska, jeśli jej nie zmieni, będzie świadczyć, że premierowi autentycznie zależy na walce z korupcją. Nawet jeśli może uderzyć to w jego własny obóz

Niektóre portale, jak Onet czy Bankier.pl, od rana cytowały materiał jako normalną informację. „Agent CBA przyznaje, że jest łotrem: Nie miałem wyjścia. CBA przystawiło mi spluwę do głowy. Beato powiedziałaś prawdę. Oni mnie złamali... Dałem pieniądze. Ona nie chciała. Powiedziałem, że jeśli nie weźmie, to nas oboje wykończą. Patrzyła bezsilnie”. Po przeczytaniu tych słów do redakcji „Newsweeka” rozdzwoniły się telefony od dziennikarzy innych tytułów – żeby tygodnik, który ma tak fantastyczne zwierzenia agenta CBA, także im je udostępnił. Zamieszanie zakończyło się po kilku godzinach oświadczeniem redakcji „Newsweeka”, że to jednak nieporozumienie…

A dziś premier mówi tym dziennikarzom, że nie ma żadnych podstaw do odwołania Mariusza Kamińskiego.

Przez wiele ostatnich tygodni w szarżach na CBA celowała, powiedzmy to wprost, powołana właśnie do tego Julia Pitera. CBA miało podług słów posłanki „popełnić wiele przestępstw” w sprawie Sawickiej, ale też wobec niej samej. Julia Pitera ogłosiła, że wie, iż jest przez CBA inwigilowana i że zawiadomiła o tym prokuraturę. Skąd wie, nie wyjaśniła nigdy. Przygotowała zaś raport dla premiera zestawiający „fakty”, które jej zdaniem „dają podstawę” do działań prokuratorskich wobec CBA „przynajmniej w trzech punktach”.

Wspierał ją Zbigniew Chlebowski, szef Klubu PO, potwierdzając, że konsekwencją raportu Julii Pitery „będzie postawienie zarzutów szefowi Biura”. Dziś nie sposób poznać owego raportu, który w ciągu minionego miesiąca przemienił się w „materiał wewnętrzny”, który decyzją premiera nie zostanie przedstawiony opinii publicznej. Wprawdzie jakieś dwa miesiące temu, gdy raport miał powstawać, premier ogłosił, że zostanie on opublikowany, ale kto to pamięta?

Otóż ja pamiętam. I uważam, że nie można tak tej sprawy zostawić. Niezmiernie cieszy mnie, że szef rządu zakończył tę toczącą się od kilku miesięcy, a prowadzoną przez siebie i swoją partię awanturę wokół CBA, ale domagam się owej „przejrzystości”, o której tak chętnie mówią politycy PO. Opinia publiczna ma prawo poznać ów raport Pitery w sprawie CBA. Raport ministra rządu przygotowany na zlecenie prezesa Rady Ministrów. Nie jest to żaden „dokument wewnętrzny”, tylko materiał, który jak można przypuszczać, gdyby był udany, byłby podstawą do odwołania ważnego urzędnika państwa.

Czy jest na tyle kompromitujący, że jego ujawnienie wymusiłoby kolejną dymisję w rządzie Tuska? Dymisję Julii Pitery? Czy demaskuje nieudolność urzędników ministerialnych? Czy dobitnie pokazuje, na jak wątłych podstawach politycy rządowi wytaczali ciężkie działa, oskarżając Kamińskiego o łamanie prawa, zasad demokracji i „brak moralnych zasad”?

Przypomnę raz jeszcze – premier ogłosił, że nie ma żadnych podstaw do odwołania szefa CBA. Mimo raportu Pitery, mimo kontroli ABW w CBA, mimo gorliwego poszukiwania jakiegokolwiek dowodu przestępstwa. Nie ma nic.

Nie ma też „przepraszam”. Nie ma nawet – „wycofujemy się z tych niepotrzebnie użytych sformułowań”. Obawiam się też, że coraz mniej jest, w związku z tym, wiarygodności. Gdy dziś słyszę, jak Stefan Niesiołowski protestuje przeciw obecności Antoniego Macierewicza w komisji śledczej, używając różnych ciężkich sformułowań, to po tym, co PO wyczyniała wokół CBA, nie mając, jak się okazuje, do tego żadnych podstaw, patrzę na wicemarszałka Sejmu już tylko przez pryzmat roli, jaka mu przypadła do zagrania.

Dokładnie taką rolę grała Pitera w przypadku CBA. To, że była to tylko gra, jedynie działanie w ramach konwencji, a nie wypływające z autentycznie stwierdzonych i przeżywanych faktów, pozwala jej nie podawać się teraz do dymisji. Bo jak inaczej wytłumaczyć psychologicznie, że po tak energicznie formułowanych oskarżeniach pani poseł zgadza się z decyzją premiera i spokojnie trwa na stanowisku? Wydaje się, że bez przyznania się do błędu w sprawie oceny Kamińskiego, politycy Platformy u coraz większej liczby obserwatorów będą tak właśnie postrzegani – marni aktorzy, w marnej, bo niewiarygodnej grze. Nie spodziewam się jednak, by mimo to jakiekolwiek, nawet najbardziej zawoalowane, „przepraszam” padło.

Ale decyzja premiera Tuska, powtórzę, zasługuje na szacunek. Premier wiedział, w jak niekomfortowej sytuacji stawia swoje partyjne otoczenie, w jak kłopotliwym położeniu stawia też swych zwolenników. Spora część z nich opowiedziała się za Platformą, bo uwierzyła, że CBA jest narzędziem walki politycznej i podstępnie sprowadza ludzi na złą drogę. Uwierzyła, że Kamiński to symbol zagrożenia kaczyzmem, a kamizelki z napisem CBA kojarzyły się, jak Jackowi Żakowskiemu, „z miękkim terrorem” („Mariusz Kamiński: pomnik pisowskiego państwa”, „Rzeczpospolita”, 24 stycznia 2008). Teraz i Żakowski, i ta część elektoratu musi być niezadowolona.

Żakowski więc już pisze, że „Tusk schował głowę w piasek państwa prawa”, ale że „tak czy inaczej za unik oberwie”. Niemożność udowodnienia, że CBA było narzędziem owego „miękkiego terroru” Kaczyńskich, stawia bowiem pod znakiem zapytania same podstawy antykaczyzmu. A to przecież dzięki temu, jak słusznie przypomina Żakowski, Tusk wygrał wybory i jest premierem. Powinien zatem – wedle tej logiki – idei antykaczyzmu być bezwzględnie wiernym.

Najwyraźniej Tusk idzie jednak własną drogą i warto to docenić. Wynika to nie tylko, jak kpią jego przeciwnicy, z tego, że musi po prostu szanować prawo. Można bowiem wyobrazić sobie wielomiesięczną kontynuację tej awantury przeciw CBA, jakiej byliśmy świadkami dotąd, która skutecznie uniemożliwiłaby działania Biura Kamińskiego. CBA nie działa w próżni. Każda decyzja o prowokacji czy o założeniu podsłuchów musi mieć zgodę prokuratury. Można więc sobie wyobrazić, że programowo odmawiając współpracy, rząd Tuska mógłby pewnie zmusić Kamińskiego do podania się do dymisji, lub co najmniej paraliżować jego pracę.

Tusk jednak zdecydował się na współpracę z Mariuszem Kamińskim, głosząc, to co pisałam zresztą jakiś czas temu, że gdy na czele CBA stoi szef tak zaangażowany w walkę z korupcją i spoza obozu obecnie dzierżącego rządy, to jest to najlepszy sposób na walkę z nią na szczytach władzy. Bo korupcja jest tam, gdzie jest władza. Ta decyzja, jeśli faktycznie jest długofalowa, pokazuje, że premierowi autentycznie zależy na tym, by z korupcją walczyć. Nawet jeśli uderzałoby to w jego własny obóz i demaskowało kolejne Beaty Sawickie. Trzeba i warto to docenić.

Na koniec jeszcze jedna konstatacja. Platforma umie się cofnąć, gdy napotka opór. Tak jakby nauczona doświadczeniem PiS z poprzedniej kadencji unikać chciała jak ognia eskalowania konfliktów. Zapowiedź odwołania Mariusza Kamińskiego, człowieka szanowanego za ideowość, uczciwość i zasadniczość w działaniu, wywołało głośny opór. Protestowało nie tylko PiS, ale także część elit.

Listy, jakie podpisali intelektualiści – najpierw ponad trzydziestu, pod listem sformułowanym przez mecenasa Wiesława Johanna, potem ponad stu dwudziestu naukowców z uczelni i instytutów naukowych Wrocławia i Poznania, dobitnie pokazuje, że PO spotykała się z mocną krytyką w środowiskach elit nie tylko takich, które łatwo zakwalifikować do „zwolenników PiS”.

A takiego oporu najwyraźniej platformersi starają się uniknąć jak ognia. Było to widoczne już przy próbie odebrania mandatu poselskiego Janowi Ołdakowskiemu, dyrektorowi Muzeum Powstania Warszawskiego, za którym ujęli się powstańcy i część warszawskich elit. Po stylu polityków PiS, upartego forsowania stanowiska i niewycofywania się z decyzji za żadną cenę, to „łagodzenie” i uciekanie przed konfliktami jest zmianą w polityce. „Dziwi mnie w ogóle, że ten rząd jest taki słaby” – zwierzył się „Gazecie Polskiej” Jarosław Kaczyński.

Pytanie, jak wielu ta wynikająca także z uciekającej od zdecydowanych sporów „polityki miłości” słabość przestanie dziwić, a zacznie interesować jako warta wykorzystania. Ale to już temat na zupełnie inny artykuł.

Opinie polityczno - społeczne
Estera Flieger: Izrael atakuje Polskę. Kolejna historyczna prowokacja
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Opinie polityczno - społeczne
Estera Flieger: Zwierzęta muszą poczekać, bo jaśnie państwo z Konfederacji się obrazi
Opinie polityczno - społeczne
Tomasz Grzegorz Grosse: Europejskie dylematy Trumpa
Opinie polityczno - społeczne
Konrad Szymański: Polska ma do odegrania ważną rolę w napiętych stosunkach Unii z USA
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Opinie polityczno - społeczne
Robert Gwiazdowski: Dlaczego strategiczne mają być TVN i Polsat, a nie Telewizja Republika?