Ze zdziwieniem przeczytaliśmy artykuł Pawła Machcewicza w „Gazecie Wyborczej” („Grudzień, 70. Krajobraz po bitwie”, 9.06 2008 r.). Machcewicz (były dyrektor Biura Edukacji Publicznej IPN i profesor Uniwersytetu Mikołaja Kopernika w Toruniu) dotąd nie dał się poznać jako specjalista od Grudnia, 70. W zarchiwizowanej w gdańskim i warszawskim IPN bogatej dokumentacji SB dotyczącej rewolty 1970 r., na którą historyk tak chętnie się powołuje, nie znajdziemy jego wpisów. A to oznacza, że przed napisaniem tekstu nie zapoznał się z podstawowym materiałem źródłowym na ten temat.
Wątpliwości nasuwa już warstwa merytoryczna tekstu. Dobrym przykładem błędów autora może być stwierdzenie, że „trójmiejskim Kościołem” kierował w tym czasie „nastawiony na kompromis z władzami” bp Lech Kaczmarek. W rzeczywistości bp Kaczmarek został ordynariuszem gdańskim 2 grudnia 1971 r. Machcewicz przeciwstawia biskupowi postać ks. Hilarego Jastaka z Gdyni, który pielęgnował pamięć Grudnia, 70. Paweł Machcewicz, jak widać, nie wie, że Gdynia nie należała wówczas do diecezji gdańskiej, lecz do chełmińskiej.
Szczególny sprzeciw budzi jednak uproszczony i krzywdzący opis pogrudniowej działalności tragicznie zmarłego niedawno Henryka Lenarciaka – uczestnika Grudnia, 70, a później przewodniczącego rady oddziałowej Związku Zawodowego Metalowców na Wydziale W-4 Stoczni Gdańskiej im. Lenina (Sławomir Cenckiewicz, „Źle urodzony”. Pamięci Henryka Lenarciaka (1933 – 2006), „Biuletyn IPN”, nr 5 – 6/2007).
Cytując bliżej nieznany dokument SB, Machcewicz zakwalifikował Lenarciaka do grupy „zaangażowanych aktywnie na rzecz rozładowywania sytuacji i niedopuszczenia do jakichkolwiek nieodpowiedzialnych wystąpień”. W rzeczywistości po Grudniu, 70 Lenarciak, choć starał się studzić najbardziej radykalne nastroje, został jednym z najważniejszych „figurantów” (osoby rozpracowywane przez SB) Wydziału III KW MO w Gdańsku. Zapłacił wysoką cenę za to, że nigdy nie dał się złamać SB. Wiosną 1971 r. postulował odsłonięcie przy bramie nr 2 Stoczni Gdańskiej tablicy pamiątkowej, a nawet pomnika poświęconego pamięci poległych stoczniowców. Wraz z najbliższymi przyjaciółmi i kolegami organizował zbiorowe wyjazdy na groby zastrzelonych kolegów oraz zbierał pieniądze na wieńce i kwiaty. To właśnie Lenarciak w styczniu 1971 r. wprowadził w osłupienie Edwarda Gierka, kiedy podczas spotkania z I sekretarzem KC PZPR publicznie wystąpił w obronie Kościoła, domagając się zgody na budowę świątyni w nowej dzielnicy Gdańska – Przymorzu, gdzie mieszkał. Pokazał pismo z ponad dwoma tysiącami podpisów.
Działalność Lenarciaka kontrolowano w ramach kwestionariusza ewidencyjnego kryptonim „Kobra”, później w ramach sprawy operacyjnej kryptonim „Len” oraz spraw obiektowych „Jesień, 70” i „Arka”. Już na początku 1971 r. Lenarciaka wciągnięto na listę „wrogich elementów” przewidzianych do zwolnienia z pracy w stoczni. Został osaczony przez tajnych współpracowników ulokowanych na Wydziale W-4 Stoczni Gdańskiej im. Lenina. Jednym z nich był TW ps. Bolek, do którego Lenarciak miał spore zaufanie. W jednej z notatek kpt. Zenona Ratkiewicza ze spotkania z TW ps. Bolek, które się odbyło 24 listopada 1971 r., czytamy: „Co do poprzedniej informacji podanej przez TW „Bolek” 16.11.1971 r. dot [yczącej] wypowiedzi LENARCIAKA odnośnie do przyszłych wyborów do Rady Oddziałowej i Zakładowej, oświadczył, że LENARCIAK jedynie z nim samym mówił, a w związku z tym treść tej rozmowy nie może być wykorzystana”. Niekompetencja Machcewicza sprawiła, że Lenarciak, jedna z najważniejszych postaci trójmiejskiego Grudnia, niezłomny kustosz pamięci Grudnia, 70, współpracownik Wolnych Związków Zawodowych Wybrzeża, a w 1980 r. przewodniczący Społecznego Komitetu Budowy Pomnika Poległych Stoczniowców, został przedstawiony niczym kupiony przez władze pacyfikator robotniczych protestów i kolaborant.