Anachronizm polityki egoizmu narodowego

Hierarchiczna, scentralizowana władza nie jest w stanie skutecznie rozwiązywać monstrualnej liczby problemów, przed jakimi dziś staje społeczeństwo i gospodarka – twierdzi Michał Kulesza, ekspert ds. administracji

Aktualizacja: 21.10.2008 02:01 Publikacja: 21.10.2008 01:59

Red

Kryzys finansowy doprowadził do aktywizacji zwolenników tzw. silnego państwa, tak z lewej, jak i prawej strony. Z faktu daleko idącej interwencji zachodnich rządów na rynkach finansowych wyciągają oni wniosek, że dotychczasowa tendencja do ograniczania roli państwa okazała się zgubna – wszak doprowadziła do kryzysu – i w konsekwencji należy ją odrzucić.

Warto nadmienić, że eksperci różnią się w ocenie źródeł obecnego krachu i że część z nich dostrzega je właśnie w nadmiernej ingerencji państw zmierzającej do nakręcania koniunktury. Pojawiły się też poważne głosy, że reakcją na kryzys wcale nie powinna być interwencja państwa, ponieważ nie ma żadnych gwarancji jej skuteczności oraz jest ona nieusprawiedliwiona – zdejmuje przecież z finansowych hazardzistów odpowiedzialność za ich błędne decyzje. Nie na tym chcę się jednak skupić.

[srodtytul]Hierarchiczny anachronizm[/srodtytul]

Zasadniczym problemem jest samo rozumienie pojęć państwa i władzy. Tradycjonaliści w tym zakresie odwołują się do modelu państwa narodowego w jego XIX-wiecznej wersji. To państwo wsobne, odizolowane od innych kordonami granicznymi i postrzegające sąsiadów głównie jako wrogów. A w efekcie prowadzące agresywną politykę egoizmu narodowego.

Nasi zwolennicy wzmacniania państwa wydają się nie rozumieć epokowej różnicy co do współczesnych uwarunkowań funkcjonowania władzy w jej społecznym otoczeniu. W dobie globalizacji, z bezprecedensowym wzrostem złożoności rzeczywistości społecznej i gospodarczej oraz ogromną rolą takich aktorów jak międzynarodowe korporacje oraz organizacje ponadpaństwowe mające uprawnienia regulacyjne i interwencyjne, XIX-wieczna koncepcja państwa narodowego jest anachronizmem.

Hierarchiczna, scentralizowana władza, o jakiej marzą nasi „państwowcy”, nie jest w stanie skutecznie rozwiązywać monstrualnej liczby problemów, przed jakimi dziś stają społeczeństwo i gospodarka.

Dlatego tradycyjny model państwa narodowego został wyparty przez nową koncepcję władzy publicznej, bardziej odpowiadającą współczesnym warunkom. Jest ona głównie nastawiona nie tyle na kontrolę życia społecznego, bo ta nie jest już możliwa, ile na spełnianie funkcji chroniących interesy wspólnoty. A więc na tworzenie takich regulacji, instytucji i mechanizmów, które umożliwiają efektywny rozwój społeczeństwa.

[srodtytul]System sieciowy[/srodtytul]

W efekcie korzystne okazuje się scedowanie części kompetencji władczych na rzecz samorządu lokalnego i regionalnego, a części na organizacje międzynarodowe. Problemy lokalne najlepiej bowiem rozwiążą instytucje lokalne, a problemy globalne – organizacje o globalnym zasięgu. W rezultacie znacznie bardziej przydatny niż system hierarchiczny okazuje się system sieciowy, w którym rozkazodawstwo zastąpione jest współpracą.Przykładowo, scentralizowany twór, jakim jest Ministerstwo Edukacji, niczego dziś nie załatwi bez współpracy z gminami, które zarządzają szkołami. A inny hierarchiczny byt, państwo narodowe, nie odpowie skutecznie na te zagrożenia ekologiczne, które mają charakter międzynarodowy lub globalny. Władza publiczna musi dziś więc współpracować z różnymi wyspecjalizowanymi podmiotami, żeby spełniać funkcje, z którymi dawniej radziła sobie sama.

[wyimek]Za retoryką „państwowców” z PiS nie poszły w trakcie ich rządów żadne rozwiązania usprawniające jakość instytucji publicznych[/wyimek]

Stąd kluczem do skutecznego rządzenia jest dziś współpraca i zdolność do poruszania się w strukturach sieciowych, gdzie nie ma hierarchii, a jest potrzeba ciągłego budowania koalicji i współkształtowania wewnątrzkrajowych i ponadnarodowych regulacji i mechanizmów pozwalających rozwiązywać realne problemy i realnie chronić interesy kraju.

Rozdzierając szaty w związku z ograniczaniem suwerenności państwa, nasi „państwowcy” zapominają o samej istocie suwerenności. Wyrosła ona swego czasu na naczelną wartość polityczną nie dlatego, że jest nią sama w sobie, ale z tego prostego powodu, że suwerenne państwo narodowe było między XVII a XX wiekiem najskuteczniejszym narzędziem do rozwiązywania problemów.

Obecnie nim już nie jest, dlatego zamiast użalać się nad rozlanym mlekiem, należy się skupić na szukaniu takich mechanizmów i sposobów rozwiązywania problemów, które zapewnią nam najlepszą realizację i ochronę naszych interesów, zarówno w skali ogólnopaństwowej, jak i lokalnej czy regionalnej, ale także w skali europejskiej i międzynarodowej.

[srodtytul]Tylko retoryka[/srodtytul]

Wsłuchując się w argumentację zwolenników IV Rzeczypospolitej, odnoszę wrażenie, że nie w pełni rozumieją oni współczesne uwarunkowania sprawowania władzy. Sam w latach 90. brałem udział w tej debacie, kiedy jeszcze nie wypłynęła ona na szerokie wody wielkiej polityki. Nie przyszło mi jednak do głowy, żeby utożsamiać projekt budowy nowego, lepszego państwa z powrotem do wewnętrznej centralizacji i izolacji międzynarodowej.

Proste nawoływania do wzmocnienia państwa nie mogą zastąpić wiedzy i wysiłku, żeby przełożyć tę wiedzę na konkretne rozwiązania instytucjonalne z korzyścią dla Polski. Za retoryką „państwowców” z PiS nie poszły w trakcie ich rządów żadne rozwiązania usprawniające jakość instytucji publicznych i zarządzania sprawami publicznymi.

Jednak retoryka silnego państwa nie musi być błędna. Jeśli idzie za nią nowoczesne rozumienie siły jako mądrości i rzeczywistej zdolności do rozwiązywania problemów, jestem gotów podpisać się pod nią obiema rękami.

[i]not. br[/i]

[i]Autor jest teoretykiem administracji, w rządzie Jerzego Buzka był podsekretarzem stanu w Kancelarii Premiera odpowiedzialnym za reformę administracyjną, w rządzie Donalda Tuska jest społecznym doradcą ministra spraw wewnętrznych Grzegorza Schetyny[/i]

Kryzys finansowy doprowadził do aktywizacji zwolenników tzw. silnego państwa, tak z lewej, jak i prawej strony. Z faktu daleko idącej interwencji zachodnich rządów na rynkach finansowych wyciągają oni wniosek, że dotychczasowa tendencja do ograniczania roli państwa okazała się zgubna – wszak doprowadziła do kryzysu – i w konsekwencji należy ją odrzucić.

Warto nadmienić, że eksperci różnią się w ocenie źródeł obecnego krachu i że część z nich dostrzega je właśnie w nadmiernej ingerencji państw zmierzającej do nakręcania koniunktury. Pojawiły się też poważne głosy, że reakcją na kryzys wcale nie powinna być interwencja państwa, ponieważ nie ma żadnych gwarancji jej skuteczności oraz jest ona nieusprawiedliwiona – zdejmuje przecież z finansowych hazardzistów odpowiedzialność za ich błędne decyzje. Nie na tym chcę się jednak skupić.

Pozostało 85% artykułu
Opinie polityczno - społeczne
Estera Flieger: Izrael atakuje Polskę. Kolejna historyczna prowokacja
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Opinie polityczno - społeczne
Estera Flieger: Zwierzęta muszą poczekać, bo jaśnie państwo z Konfederacji się obrazi
Opinie polityczno - społeczne
Tomasz Grzegorz Grosse: Europejskie dylematy Trumpa
Opinie polityczno - społeczne
Konrad Szymański: Polska ma do odegrania ważną rolę w napiętych stosunkach Unii z USA
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Opinie polityczno - społeczne
Robert Gwiazdowski: Dlaczego strategiczne mają być TVN i Polsat, a nie Telewizja Republika?