Postanowiłem napisać felieton o Niczym. O Niczym, a nie o niczym. Zwracam uwagę na tę różnicę. O niczym pisze w Polsce wielu, prawdę mówiąc, większość. O Niczym, które jest być może fundamentem naszego bytu, nie pisze nikt. Co stanowi tylko potwierdzenie, że Nicość jest wszechobecna.
Bardzo wiele osób zwierza mi się obecnie ze swoich problemów z poznaniem rzeczywistości. Wyznając realizm obiektywny – to, co istnieje, istnieje, to, co zachodzi, to zachodzi – nie mogą pogodzić postrzeganego i doznawanego świata ze swoim światopoglądem i poczuciem moralnym. Obserwują wydarzenia i zjawiska, zadając sobie coraz częściej pytanie – czy to jest możliwe, czy to się dzieje naprawdę? Czy naprawdę rozmaite autorytety chcą usunąć z urzędu prezydenta, poddając go badaniom psychiatrycznym, i czy to możliwe, że dla większego obiektywizmu tych badań powierzy się ich przeprowadzenie zasłużonym specjalistom z Instytutu Imienia W. P. Serbskiego w Moskwie, którzy orzekną schizofrenię bezobjawową?
[srodtytul]Za zasłoną [/srodtytul]
Większość ludzi radzi sobie z tym dyskomfortem poznawczym tak jak ja w dzieciństwie, kiedy występowałem w "Aidzie" Verdiego na scenie warszawskiej Romy jako dziecko teatralne. Czasy były trudne, powojenne, dyrekcji nie było stać ani na słonia, ani nawet na konie, zadowoliła się dzieckiem. Stałem na scenie wyzłoconej do imentu, pod niebem gwiaździstym, wśród marmurowych kolumn, klejnotów, diademów, wachlarzy ze strusich piór, w jakimś idealnym, bajkowym świecie, a w czasie antraktów buszowałem za kulisami, gdzie cały ten blichtr pokazywał swoją drugą stronę. Sękate, nieheblowane deski, dyktę i paździerze, szare płótno w plątaninie jakichś sznurów i lin, gdzie pachniało kurzem i mysimi bobkami. Mając do wyboru, który z tych dwóch światów uznać za prawdziwy, zewnętrzny i wspaniały czy ukryty i marny, zdecydowałem się na tę drugą opcję. Tak robi większość, choć nie występowała w dzieciństwie w operowym przepychu. Oglądając świat, są przekonani, że gdzieś z tyłu, za sceną, jacyś anonimowi maszyniści poruszają sznurami, wprawiając w ruch całą skomplikowaną machinę polityki i życia społecznego łącznie z jej marionetkami, konstrukcję, która jest tylko dekoracją, zasłoną ukrywającą prawdziwe życie.
Jest to bardzo kusząca, bardzo ułatwiająca pogodzenie z doznawanym metoda poznawcza, ale daleko niewystarczająca. Nie w dzisiejszych czasach. Skąd wiemy, że to, co zachodzi, zachodzi rzeczywiście? Że ludzie mówią to, co mówią, że czynią to, co czynią, skąd dowiadujemy się, czy mówią mądrze czy głupio, czy czynią wzniośle bądź nisko?