[b][link=http://blog.rp.pl/blog/2009/04/26/piotr-skwiecinski-blizej-berlina-niz-moskwy/]skomentuj na blogu[/link][/b]
Józef Piłsudski sformułował kiedyś słynne credo polskiej polityki zagranicznej: „Ani o jeden krok nie bliżej Berlina niż Moskwy”. Dziś, w 2009 roku, mimo iż Niemcy są naszym sojusznikiem w NATO i partnerem w Unii Europejskiej, to wskazanie Marszałka wydaje się determinować myślenie o polskiej polityce zagranicznej w stopniu niewiele mniejszym niż w latach 30.
Trudno się dziwić. Nie ma potrzeby opisywać, jak historycznie uzasadniona jest polska nieufność do obu wielkich sąsiadów. Ciężko też dyskutować z sentymentem – a sentyment Polaków do dziedzictwa Marszałka jest wielki, w pewnych segmentach inteligencji przechodzący wręcz w emocję. Trudno więc nie uznać, że właśnie taki – w idealnym dla Polaków świecie – powinien być model naszej polityki zachodniej i wschodniej.
[srodtytul]Nie jesteśmy mocarstwem[/srodtytul]
Ale nie żyjemy w świecie polskich marzeń. Ciężko zatem uciec przed refleksją, że intelektualnym założeniem przywołanego hasła może być albo teza, iż Polska jest potęgą zdolną do prowadzenia aktywnej – i momentami sprzecznej jednocześnie z interesami zachodnich i wschodnich partnerów – polityki na obu tych kluczowych kierunkach, albo też, że Polska na żadnym z tych kierunków takiej polityki prowadzić nie musi. Obie te tezy są moim zdaniem niesłuszne.