Już ponad miesiąc dzieli nas od ujawnienia afer hazardowej oraz stoczniowej i – pozornie – nie ma po nich niemal śladu. Premier Donald Tusk zagospodarował przestrzeń medialną kolejnym projektem, tym razem ustawy o hazardzie, i rozładował społeczne oburzenie dymisjami w rządzie. Platforma wróciła do wypróbowanych metod, w myśl których Janusz Palikot znów ośmiesza prezydenta i polityków PiS, a spin doktorzy PO wrzucają dzień po dniu tematy, które mają przykryć obie afery.
PO nie stroni przy tym od zabiegów, którym aż chce się dać nazwę „na rympał”. Nie mają znaczenia zdrowy rozsądek, chronologia czy meritum sprawy. Chodzi o efekt. Takim zabiegiem, odwracającym uwagę od niewygodnego postulatu przeprowadzenia przed komisją śledczą konfrontacji premiera i byłego szefa CBA, była informacja, że Lech Kaczyński także musi stanąć przed komisją. Dlaczego? Jako minister sprawiedliwości miał on, zdaniem polityków PO, lobbować na rzecz biznesu hazardowego. To, że Kaczyński był ministrem w 2001 roku, a komisja ma zająć się okresem od 2003 roku, platformerskim specom od propagandy nie przeszkadza. Jak wiadomo, nie liczą się fakty. Liczą się emocje.
[srodtytul]Wystudiowana sztuczność[/srodtytul]
Jednak problem jest. Nie da się zamieść afery hazardowej pod dywan – powtarza PiS, najpoważniejsza jak dotąd opozycja wobec Platformy Obywatelskiej. Ekipa Tuska wykazuje wprawdzie w tym zamiataniu spory talent. Nie sposób też nie zauważyć prób zdyskredytowania byłego szefa CBA Mariusza Kamińskiego jako kłamcy lub rozmywania afery stoczniowej, której – według propagandy rządowej – w ogóle nie było. Polityków PO może jednak czekać rozczarowanie.
Sama z trudem znoszę te ociekające frazesami wystąpienia, ale myślałam, że jako osoba mocno krytyczna wobec Platformy mogę odbierać ów przekaz fałszywie. W trafnym rozpoznaniu owej sztuczności upewniła mnie jednak reakcja publicysty, którego o niechęć do Platformy podejrzewać trudno – Marcina Mellera. Rozpoczynając swoje „Śniadanie mistrzów” w TVN 24, które wypadło bezpośrednio po wystąpieniu Donalda Tuska przed Młodymi Demokratami, ocenił je krótko: „to jak jakiś pierwszy sekretarz na spotkaniu z młodzieżą”! (cytuję z pamięci).