Informacja o wypłaconych nagrodach przez instytucje centralne za dokonania 2009 roku przykuła uwagę czytelników („Rz”, 16–17 stycznia 2010 r.). Premier zarządził wypłatę 110 tys. zł szczegółowo uzasadnionych nagród (głównie za skuteczność wydatkowania środków UE), czyli zaledwie 11 proc. ze środków zarezerwowanych na nagrody.
Biuro Bezpieczeństwa Narodowego (część Kancelarii Prezydenta) wydało na nagrody już 350 tys. zł. Argumentowano, że nagrodzeni „dobrze pracowali” – rzekomo zakres tej pracy wykraczał poza ich obowiązki! Kancelaria Prezydenta (jako całość) miała odmówić odpowiedzi na pytania o nagrody. Poza tym Biuro Bezpieczeństwa Narodowego nie jest usatysfakcjonowane tym, że polska armia w 2010 r. nie dostanie podwyżek. Nie zważając na to, że budżet państwa został już uchwalony przez Sejm i rozpatrzony przez Senat, BBN wystąpiło z sugestią, aby zwiększyć przeciętne wynagrodzenie żołnierza o 107 zł.
[srodtytul]Jedna miara dla świętych krów[/srodtytul]
Ta drobna, z pozoru, sprawa skłania do postawienia ważnych pytań. Po pierwsze, o zasadę powszechności w państwie demokratycznym. Po drugie, o metody planowania budżetu wymuszające gospodarność i efektywność. Po trzecie, o respektowanie w całej sferze budżetowej, a więc także u tzw. świętych krów, jednolitych miar i zasad wynagradzania (podwyżek, premii). Po czwarte wreszcie, o zasadność funkcjonowania w Kancelarii Prezydenta tzw. drugiego rządu, który bawi się w recenzowanie działań konstytucyjnego rządu i gra na emocjach wyborców, udając dobrego wujka.
Czemu ma służyć publiczne sugerowanie podwyżek dla jednej grupy zawodowej? Od kilku miesięcy każdy polityk wie, że w założeniach budżetowych na 2010 r. nie przyjęto wzrostu płac w sferze budżetowej (z wyjątkiem nauczycieli). To oczywiste w warunkach spowolnienia gospodarczego. Powszechnie wiadomo też, że armia ma ustawowo zagwarantowany uprzywilejowany wskaźnik wydatków na poziomie 1,95 proc. PKB. Czy propozycja BBN miałaby oznaczać zwiększenie wydatków wojskowych ponad ten wskaźnik?