[wyimek][b][link=http://blog.rp.pl/blog/2010/05/05/wojciech-sadurski-pokusa-szantazu-zaloba/]Skomentuj na blogu[/link][/b][/wyimek]
Na progu każdej kampanii wyborczej słyszymy wezwania, zazwyczaj ze strony każdej liczącej się partii albo sztabu każdego poważnego kandydata, o kampanię spokojną, merytoryczną, pozbawioną agresji. Wezwania te, jak dobrze wiemy, są zawsze do tego stopnia nieskuteczne, że można wątpić w ich szczerość i podejrzewać, że są one – same w sobie – elementem kampanii, a nie próbą ujęcia jej w cywilizowane ramy.
Ale teraz jest inaczej, bo te wybory są inne. Bez względu na to, jak często i mocno będziemy powtarzać, że katastrofa – katastrofą, a wybory – wyborami, to rzeczywistość jest taka, że te wybory będą odbywały się w cieniu katastrofy z 10 kwietnia. I że katastrofa ta naznaczy nieuchronnie – pozytywnie albo negatywnie – wszystko, co w tej kampanii będzie wypowiedziane i zrobione.
Jeśli zatem chcemy, by ta katastrofa nie wypaczyła i nie zdeformowała przebiegu i wyniku kampanii, przydatne byłoby, by główni protagoniści wyścigu wyborczego przyjęli pewne warunki brzegowe. Warunki, które powinny być maksymalnie bezstronne i neutralne (a zatem nieuprzywilejowujące żadnej ze stron), ale jednocześnie niepozwalające, by żałoba zdeformowała polityczną debatę.
[srodtytul]Naprawa statku na morzu[/srodtytul]