Do spokojnej mieściny powraca, ze studiów w Petersburgu, pełen radykalnych idei, przepojony chęcią zniszczenia aktualnego porządku politycznego, młody Piotr Wierchowieński. Mimo to, a może właśnie dzięki temu, staje się błyskawicznie pupilkiem elit miasta. Ich przedstawiciele, goszcząc go na swoich salonach, udowadniają swoją „postępowość”. W ten sposób arystokracja, świadoma upadku tradycyjnych legitymacji, usiłuje na nowo utwierdzać się w przekonaniu o słuszności roli, którą odgrywa. Dochodzi do paradoksalnej sytuacji, gdy elity zabiegają o poparcie ze strony radykała dążącego do ich zniszczenia. Cynicznie wykorzystujący sytuację Wierchowieński doprowadza do „rewolucji”. Podpala miasto i wznieca zamieszki. Giną niewinne osoby. Tyle „Biesy” Fiodora Dostojewskiego.
14 listopada w Nowym Wspaniałym Świecie, lokalu „Krytyki Politycznej”, odbyło się spotkanie Porozumienia 11Listopada. To ono zorganizowało blokadę Marszu Niepodległości Młodzieży Wszechpolskiej i ONR. Akcja zakończyła się walką między skrajnymi odłamami zgromadzeń i ich obu z policją. Na spotkaniu zebrali się przedstawiciele młodych radykałów – m. in.: Pracowniczej Demokracji (wprost odwołującej się do komunizmu) czy Antify Poland (bojówka anarchistyczna). Dyskusja na Nowym Świecie pozwalała poznać „lewacką” wizję świata, a także zaobserwować nowe relacje sił i uznania między „młodymi radykałami” a częścią dzisiejszych wpływowych elit, których reprezentantami byli Seweryn Blumsztajn z „Gazety Wyborczej” czy Halina Bortnowska z Helsińskiej Fundacji Praw Człowieka.
[srodtytul]Dążenie do przemocy[/srodtytul]
Przedstawiciele nowej lewicy nie ukrywali, że celem blokady i inicjatyw z nią związanych jest nie tylko opór przeciw marszowi. Podniesiona została potrzeba strukturalnych przemian społecznych i politycznych. Zaznaczono brak akceptacji dla systemu funkcjonującego w Polsce oraz potrzebę rewolucji. Nie używając eufemizmów, rozprawiano o potrzebie eskalacji konfliktu. Deklarowano, że przemoc jest nieuniknionym następstwem umasowienia protestu i że do tego właśnie dąży Porozumienie 11 Listopada. Zastanawiano się też nad sposobami łamania i omijania prawa. Bez skrępowania postulowano stosowanie podwójnych standardów prawnych wobec obywateli i rozważano, w jaki sposób taki stan rzeczy osiągnąć. Uwidaczniało to imponującą, przynajmniej teoretycznie, świadomość wśród radykałów luk demokratycznego i liberalnego systemu.
Inną cechą języka używanego na spotkaniu było poplątanie pojęć. Nazizm, nacjonalizm, faszyzm funkcjonowały na zasadzie tożsamości. W wypowiedziach uczestników dało się jednak wyczuć świadomość, że tego typu utożsamianie jest dla nich opłacalną manipulacją. Umożliwia ona połączenie wielu organizacji pod wspólnym sztandarem, jest udanym „mydleniem oczu” bardziej „systemowych” instytucji, które, by partycypować w tego typu akcjach jak „blokada 11 listopada”, muszą swoje działania usprawiedliwić „walką z faszyzmem”. Można było usłyszeć stwierdzenie, że przemoc jest nieodzowna, istniejemy bowiem w „stanie wojny”. Nienawiść do faszyzmu (przy absolutnej wieloznaczności i niedomknięciu tego pojęcia) oraz chęć jego zniszczenia, także poprzez fizyczną agresję, to, jak można się było dowiedzieć, „kwestia psychologiczna”, odporna na argumenty. Jest to warunek sine qua non „antyfaszystowskiej” działalności, takiej jak Porozumienie 11 Listopada. Idealnie klimat dyskusji oddaje znana już wypowiedź Sutowskiego, w której casus Czerwonych Brygad i RAF postrzega on nie przez pryzmat zbrodni, których te dwie organizacje dokonały (akty terroru wymierzone w cywilów, polityczne zabójstwa), ale ich „przeciwskuteczności”.