Stypendia Gazpromu - UW włączony w machinę Gazpromu

Nie sposób mieć pretensji do rosyjskiego koncernu, że w imię swoich interesów dba o poprawę wizerunku firmy. Bulwersuje jednak, że w tę kampanię włączyła się prestiżowa polska uczelnia – pisze publicysta

Publikacja: 21.04.2011 21:10

Piotr Trudnowski

Piotr Trudnowski

Foto: Rzeczpospolita, Ewa W. Redel Ewa Redel

Red

Polemika dyrektora generalnego firmy Gazprom Export Aleksandra Miedwiediewa z tekstem Artura Bazaka „Doktoranci pułkownika Putina", która ukazała się na łamach "Rzeczpospolitej", nie powinna ani zaskakiwać, ani bulwersować. Fundowanie stypendiów doktorantom Uniwersytetu Warszawskiego i organizowany w maju ubiegłego roku wykład dyrektora Miedwiediewa od początku miały na celu poprawę wizerunku rosyjskiego giganta energetycznego w Polsce. Tekst Miedwiediewa jest tylko naturalną kontynuacją tej strategii.

Należy jednak zadać pytanie, dlaczego o wizerunek Uniwersytetu choćby w elementarnym stopniu nie starają się zadbać jego władze, które konsekwentnie w tej sprawie milczą. Tym samym godzą się na sytuację, w której opinia publiczna czerpie wiedzę na temat programu stypendialnego jedynie z tekstów bądź to jego krytyków, bądź to materiałów pracujących dla Gazpromu specjalistów od PR.

Bez dyskusji

Artur Bazak trafnie wyłożył racje przeciwników programu stypendialnego. Tezy nazwane przez Miedwiediewa „nadzwyczajnymi twierdzeniami obrazującymi brak wyobraźni" publicysty wydają się oczywiste dla każdego, kto choć trochę interesuje się realiami rosyjskiego imperializmu gospodarczego i historią branży energetycznej dzisiejszej Federacji Rosyjskiej. Gazprom to, by użyć popularnej metafory, państwo w państwie, rządzone przez ludzi od czasów sowieckich balansujących na styku polityki, wielkiego biznesu i służb specjalnych. Jak słusznie zauważył Bazak, wobec tej powszechnej wiedzy uniwersyteckim władzom „powinna się zaświecić czerwona lampka".

Aleksander Miedwiediew wygłosił w bibliotece UW wykład pod groteskowym tytułem „Rola Gazpromu w kształtowaniu bezpieczeństwa energetycznego w Europie i na świecie"

Gdy w maju zeszłego roku z ekspercką pomocą Fundacji Republikańskiej przygotowywaliśmy studencki happening, towarzyszyła nam właśnie intencja zapalenia owej czerwonej lampki przed oczami uniwersyteckich decydentów. Liczyliśmy, że żartobliwy, choć gorzki w swoim przesłaniu, protest i ewentualne zainteresowanie mediów powstrzyma władze Uniwersytetu przed wyrażeniem zgody na włączenie uczelni w PR-ową machinę rosyjskiego koncernu. Niestety, mimo późniejszego wsparcia czołowych polskich ekspertów z dziedziny bezpieczeństwa energetycznego i zaangażowania nieobojętnych na kondycję polskiej nauki publicystów nie udało nam się osiągnąć zamierzonego celu.

Czy władze Uniwersytetu jakkolwiek zareagowały? W uczelnianym piśmie "Uniwersytet Warszawski" (4/2010) ukazała się rozmowa z prof. Henrykiem Samsonowiczem pod napawającym nadzieją tytułem „Z każdym należy dyskutować". Na początku rozmowy miał ustosunkować się do stwierdzenia rzecznik prasowej uczelni Anny Korzekwy: „Przed podpisaniem umowy dotyczącej stypendiów z Gazpromu grupka studentów skandowała przed bramą UW „Pojednajmy się z Gazpromem, Moskwa znowu będzie domem"".

Rektor UW w latach 1980 – 1982 odpowiedział: „A co jest złego w tym haśle? Nie chciałaby Pani, żebyśmy mieli dobre stosunki z Rosją? Jeśli ludzie biegną za pewnym politykiem na ulicy i krzyczą: „pilnujcie, żeby go drugi raz nie zabili", to mamy traktować to poważnie? Chyba najwyższy czas, by podjąć próbę unormowania stosunków nie tylko z naszym zachodnim, lecz także wschodnim sąsiadem". Niestety, wbrew tytułowi błyskotliwego wywiadu nikt dyskusji z przeciwnikami umowy nie podjął.

Rozmowa o hokeju

Artur Bazak w swoim tekście szczegółowo opisał procedurę przyznawania i weryfikowania stypendiów ufundowanych na podstawie umowy Uniwersytetu Warszawskiego z Gazpromem i EuRoPol Gazem. Czytelniom należy się jednak kilka słów wyjaśnienia, w jakich okolicznościach ta umowa była podpisywana.

Kiedy protestowaliśmy przy Krakowskim Przedmieściu kilkadziesiąt metrów dalej, w reprezentacyjnej auli dawnej Biblioteki Uniwersytetu Warszawskiego, Aleksander Miedwiediew rozpoczynał swój wykład pod, groteskowym zresztą tytułem, „Rola Gazpromu w kształtowaniu bezpieczeństwa energetycznego w Europie i na świecie". Z tej okazji wynajęta przez Gazprom firma PR-owa przygotowała profesjonalną stronę internetową Gazprom dla Studentów, na której reklamowała wydarzenie. Na stronie potencjalnie zainteresowani studenci mogli deklarować z imienia i nazwiska chęć uczestnictwa w wydarzeniu, jak i – uwaga – zgłaszać pytania, które chcieliby zadać.

Jak zauważył jeden z dziennikarzy, studenci do Miedwiediewa podeszli wyjątkowo łagodnie, a negatywny wydźwięk mogły mieć co najwyżej dwa pytania kwestionujące czystość intencji Gazpromu w kształtowaniu tytułowego „bezpieczeństwa energetycznego w Europie i na świecie". Pojawiło się natomiast pytanie dotyczące stanu hokeja w Federacji Rosyjskiej, które bez wątpienia uradowało gościa spotkania, jest bowiem prezydentem sponsorowanej przez koncern ligi hokejowej.

Mimo iż poza propagandową wartością spotkania zaplanowanego zapewne przez opłaconych specjalistów od poprawy wizerunku firmy, ciężko odnaleźć jakikolwiek sens organizacji wykładu Miedwiediewa, patronat nad wydarzeniem objął Instytut Stosunków Międzynarodowych.

To szczególnie zaskakujące, bo krytyczne teksty o imperialnej polityce gospodarczej Gazpromu będącej przedłużeniem politycznej ekspansji Władimira Putina publikowali eksperci niemal wszystkich liczących się centrów badań nad stosunkami międzynarodowymi, w tym finansowanych z budżetu państwa Ośrodka Studiów Wschodnich i Polskiego Instytutu Spraw Międzynarodowych. Instytut Stosunków Międzynarodowych zdecydował się jednak być w awangardzie walki z „przestarzałym paradygmatem zimnej wojny", o którym w swojej polemice pisał prezes Gazpromu.

Groteskowy akcent

Nie sposób mieć pretensji do władz Gazpromu, że w imię swoich interesów dbają o poprawę wizerunku firmy w kraju, który od lat niezbyt skutecznie podejmuje próby dywersyfikacji źródeł energii i uniezależnienia się od rosyjskiego dyktatu cenowego. To zrozumiała, choć absolutnie sprzeczna z polską racją stanu polityka: ekonomiczna samego koncernu i zagraniczna jego patronów na Kremlu. Stosunki międzynarodowe, co zgrabnie przedstawił, opisując informacje opublikowane przez WikiLeaks Artur Bazak, to walka wielkich interesów, których akurat Federacja Rosyjska jest gotowa bronić za pomocą środków rodem z poprzedniej epoki, od której tak żarliwie odżegnywał się w swoim tekście Miedwiediew.

Prawdziwie bulwersujący jest jednak fakt włączenia się w tę kampanię Uniwersytetu Warszawskiego i to on powinien stać się głównym tematem debaty, której osią jest program stypendialny. Dyskusja nad granicami autonomii uczelni wyższych, zagadnienia deficytu pluralizmu w ich murach czy nieskuteczność podejmowania prób przygotowania prawdziwego zaplecza eksperckiego dla dyplomacji czy ośrodków analitycznych – to problemy, którymi realnie powinniśmy zająć się wszyscy, nie wyłączając kadry uniwersyteckiej, studentów, publicystów i polityków.

Niestety, miniony rok akademicki był tragiczny dla Uniwersytetu Warszawskiego na wszystkich trzech wspomnianych przeze mnie odcinkach.

Po kilku kontrowersyjnych spotkaniach (symetrycznie oprotestowywanych przez różne strony debaty – zarówno konserwatystów, jak i lewicowców) władze uczelni zdecydowały się w praktyce radykalnie zaostrzyć zasady wydawania pozwoleń na organizowanie spotkań w salach Uniwersytetu Warszawskiego przez organizacje studenckie. Dziś, by zorganizować dyskusję, potrzeba akceptacji tematu i gości spotkania nie tylko ze strony opiekuna naukowego organizacji, ale również dziekanatów i Rektoratu. Liczba ciekawych spotkań radykalnie spadła.

Również w zeszłym roku w skandalicznych, opisywanych przez media okolicznościach, z powodu braku środków władze zdecydowały się zlikwidować w trzecim roku działalności Międzywydziałowe Studia Wschodniosłowiańskie, które miały kształcić m.in. przyszłych specjalistów ds. stosunków polsko-rosyjskich.

Fakt, że w zamian ekspertów w tej dziedzinie Uniwersytet kształcić będzie za pieniądze Gazpromu, jest tylko groteskowym, acz szczególnie zatrważającym akcentem w obrazie zmian, jakie zachodzą na jednej z najbardziej prestiżowych polskich uczelni.

Autor, student Międzywydziałowych Studiów Wschodniosłowiańskich na Uniwersytecie Warszawskim, był prezesem Koła Wschodniego UW. W maju ubiegłego roku podczas wizyty Aleksandra Miedwiediewa zorganizował happening pod hasłem „Studenci dla Gazpromu"

Polemika dyrektora generalnego firmy Gazprom Export Aleksandra Miedwiediewa z tekstem Artura Bazaka „Doktoranci pułkownika Putina", która ukazała się na łamach "Rzeczpospolitej", nie powinna ani zaskakiwać, ani bulwersować. Fundowanie stypendiów doktorantom Uniwersytetu Warszawskiego i organizowany w maju ubiegłego roku wykład dyrektora Miedwiediewa od początku miały na celu poprawę wizerunku rosyjskiego giganta energetycznego w Polsce. Tekst Miedwiediewa jest tylko naturalną kontynuacją tej strategii.

Należy jednak zadać pytanie, dlaczego o wizerunek Uniwersytetu choćby w elementarnym stopniu nie starają się zadbać jego władze, które konsekwentnie w tej sprawie milczą. Tym samym godzą się na sytuację, w której opinia publiczna czerpie wiedzę na temat programu stypendialnego jedynie z tekstów bądź to jego krytyków, bądź to materiałów pracujących dla Gazpromu specjalistów od PR.

Pozostało 89% artykułu
Opinie polityczno - społeczne
Estera Flieger: Izrael atakuje Polskę. Kolejna historyczna prowokacja
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Opinie polityczno - społeczne
Estera Flieger: Zwierzęta muszą poczekać, bo jaśnie państwo z Konfederacji się obrazi
Opinie polityczno - społeczne
Tomasz Grzegorz Grosse: Europejskie dylematy Trumpa
Opinie polityczno - społeczne
Konrad Szymański: Polska ma do odegrania ważną rolę w napiętych stosunkach Unii z USA
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Opinie polityczno - społeczne
Robert Gwiazdowski: Dlaczego strategiczne mają być TVN i Polsat, a nie Telewizja Republika?