Gaz łupkowy szansą dla polskiej energetyki

Inwestycje zagranicznych firm w nasz gaz łupkowy stanął się kołem zamachowym polskiej gospodarki. Nie będą to pieniądze wypompowane na tajne konta menadżerów na Kajmanach, lecz nowoczesne przedsięwzięcia realizowane nad Wisłą — pisze geolog

Publikacja: 15.06.2011 19:36

Paweł Poprawa

Paweł Poprawa

Foto: Fotorzepa, Jerzy Dudek JD Jerzy Dudek

Red

Przez ponad 20 lat po upadku komunizmu w Europie Środkowej i ogłoszeniu przez wizjonerów w rodzaju Francisa Fukuyamy końca historii i nastania epoki harmonii, obserwowaliśmy jak relacje geopolityczne w naszym regionie odnajdywały swe głęboko wyżłobione przez historię koleiny. Najwyraźniej się to uwidaczniało w nawrocie Rosji do politycznego drach nacht West i jej ambicji do obejmowania swoją strefą wpływów najpierw krajów byłego ZSRR, a następnie pozostałych „demokracji ludowych".

Rosja wycieńczona kulturowo i ekonomicznie wskutek ponad 80 lat komunizmu wydawała się nie znajdować narzędzi dla realizacji swych ambicji mocarstwowych, nierzadko sprzecznych z polską racją stanu. Stopniowo jednak w oddziaływaniu na środkowo- i wschodnioeuropejską arenę rolę skutecznej „siły argumentów" Federacji Rosyjskiej przejmowały surowce energetyczne, głównie gaz ziemny i ropa naftowa. Kulminacją, jak dotąd, tego procesu był kryzys „ukraiński" w mroźnym styczniu 2009 roku, który pośrednio wstrząsną znaczną częścią Europy.

Trwająca budowa rurociągu NordStream wkrótce znacznie zmodyfikuje realia, w których będziemy żyć, a ewentualne przyszłe kryzysy gazowe mogą pozostawić kraje takie jak Polska w izolacji. W takiej sytuacji ciepłe kaloryfery i funkcjonujący przemysł, np. w ojczyźnie zatrudnionego przez Gazprom byłego kanclerza Schroedera, nie ułatwią Niemcom, a także Włochom czy Francuzom, wczucia się w rolę tych, którzy mogą znaleźć się którejś zimy w środku chłodnych renegocjacji swoich kontraktów gazowych z monopolistycznym dostawcą. Jako członek UE mielibyśmy wówczas prawo liczyć na europejską solidarność energetyczną, jednak już dzisiejsze różnice w postrzeganiu np. celowości i skutków budowy gazociągu NordStream sugerują jej niepewne przyszłe losy. Przyczyną niepokoju co do perspektyw bezpieczeństwa energetycznego krajów Europy środkowej i wschodniej jest głównie to, że przyroda nie obdarzyła ich zasobnymi złożami gazu. Czy jednak na pewno?

Dziś najbogatsze w Polsce gminy to te związane z kopalnictwem węgla brunatnego. W przyszłości rolę tę przejmą gminy leżące w pasie „gazowego Eldorado"

W pierwszej dekadzie XXI przedsiębiorczy i nieszablonowo myślący Amerykanie uwidocznili na swoim przykładzie światowemu przemysłowi naftowemu istnienie gigantycznych złóż gazu ziemnego, wcześniej nie znanych, tj. złóż gazu łupkowego. Począwszy od 2002 r., kiedy pierwszy raz wykonano w łupkach poziomy otwór eksploatacyjny z wielokrotnym szczelinowaniem, nastąpił błyskawiczny wzrost produkcji gazu z tego typu złóż w USA, a następnie na mniejszą skalę również w Kanadzie.

Proces ten określany jest dziś terminem „rewolucji gazowej" i uważany jest za najważniejsze wydarzenie w światowej energetyce w ostatnich dziesięcioleciach. W ciągu praktycznie jednej dekady gaz łupkowy osiągnął w USA udział około 20 % w krajowej produkcji gazu. Nowe źródła gazu spowodowały na tamtejszym rynku nadpodaż gazu, przypadającą dodatkowo na czas kryzysu gospodarczego i obniżonego nań popytu. W efekcie około 2008 r. cena gazu palnego na amerykańskim rynku spadła z krótkotrwałego maksimum wynoszącego 14 USD/mln BTU (brytyjskich jednostek termicznych) do zaledwie 3-4 dolarów za taką jednostkę gazu.

Spadek ceny gazu w USA przewietrzył oczywiście portfele firm naftowych, ale gospodarce tego kraju przyniósł bardzo wymierne korzyści w postaci taniego surowca. Ocenia się że nominalna korzyść USA z powodu powyżej wspomnianego spadku cen gazu przewyższa łączną wartość nakładów amerykańskiej administracji federalnej poniesionych na ratowanie sektora bankowego i interwencyjne stymulowanie gospodarki podczas ostatniego kryzysu gospodarczego.

Ekonomiczne skutki zjawisk zachodzących w ostatniej dekadzie w energetyce USA szybko przeniosły się na skalę globalną. Kraj ten obecnie stał się największym na świecie producentem gazu, wyprzedzając Rosję, jednocześnie nieomal zaprzestając importu. Spowodowało to lokalnie nadpodaż adresowanego wcześniej do Stanów Zjednoczonych gazu LNG (skroplony gaz transportowany drogą morską) i spadek jego cen, widoczny w latach 2008-2009. Postępująca globalizacja rynku gazu, a także spowodowane amerykańską rewolucją łupkową zaostrzenie na nim zdrowej konkurencji, już przyniosło Europie, oprócz tańszego gazu LNG, także łatwiejszą pozycję negocjacyjną w relacjach z Gazpromem.

Amerykańska rewolucja gazowa zaczęła być od połowy ubiegłej dekady stopniowo eksportowana na inne kontynenty. Niespodziewanie jednym z najbardziej interesujących na świecie obszarów poszukiwań gazu łupkowego stała się Polska. W latach 2007-2011 gorączka gazowa przyciągnęła nad Wisłę elitę światowego przemysłu naftowego, w tym większość z spośród supergigantów tego sektora.

Korzenie tych firm w większości sięgają USA i Kanady, tj. jedynych krajów gdzie prowadzi się produkcję gazu łupkowego na przemysłową skalę, aczkolwiek blisko 20 % naszego „gazowego  tortu" stało się udziałem polskich koncernów (PGNiG oraz Orlen), ambitnie konkurujących w zakresie tej wciąż nowatorskiej technologii z naftowymi megakorporacjami. W ciągu kilku lat w naszym kraju egzotyczna koncepcja dyskutowana w nielicznym, koneserskim gronie, stała się realną ofertą przebudowy relacji energetyczny w naszym regionie.

Co zatem może dać Polsce gaz łupkowy? Po pierwsze energetyczną niezależność. Jest to o tyle realne, że wystarczy by jedynie część z szacowanych, gigantycznych jego zasobów się sprawdziła w konfrontacji z trwającymi, rzeczywistymi pracami poszukiwawczymi. Nie potrzebujemy do tego produkować zapowiadanych 100 mld m3 gazu rocznie – całkowitą zmianę naszej zależności energetycznej przyniesie produkcja choćby na poziomie np. 5 mld m3.

W takiej sytuacji zaspokajając 1/3 naszej konsumpcji gazu poprzez obecnie eksploatowane złoża konwencjonalne, uzyskalibyśmy kolejną 1/3 ze złóż łupkowych. Pozostała 1/3 można było by rozdzielić w elastycznych proporcjach pomiędzy dostawy portem LNG w Świnoujściu oraz import z Rosji. Przy posiadaniu odpowiednich mocy podziemnych magazynów gazu już w takim scenariuszu mogli byśmy nie tylko uzyskać bezpieczeństwo gazowe, lecz nawet stać się regionalnym stabilizatorem rynku gazowego.

Kolejną korzyścią ze złóż łupkowych może być dla nas obniżka cen gazu. Wprawdzie jego produkcja jest obciążona znacznie większymi kosztami niż produkcja ze złóż konwencjonalnych, niemniej jednak w USA w niektórych basenach jest ona rentowna już przy poziomie cen rzędu 150 USD/1000 m3. W Europie koszty produkcji tego gazu będą zapewne wyższe z uwagi odmienną kulturę ekonomiczną, w tym wyższe podatki, wyższe koszty zatrudnienia, czy mniejszą konkurencyjność w przemyśle naftowym.

Wstępnie ocenia się że koszty produkcji tego gazu w Polsce mogą wynosić dziś około 300 USD/1000 m3, choć z uwagi na efekt skali przy eksploatacji dużych jego zasobów zapewne będą one w przyszłości stopniowo spadać. Czy zatem w przypadku eksploatacji znaczących zasobów gazu łupkowego w Polsce Gazprom mógł by nam narzucić ceny na poziomie zapowiadanych na grudzień 2011 roku 500 USD/1000 m3? Oczywiście nie. A przecież trudno o silniej oddziałujący na całą gospodarkę produkt, niż źródła energii, gdyż te są następnie komponentem nieomal każdego produktu, a także większości usług. Tania energia sprzyja zatem globalnej konkurencyjności naszej gospodarki.

Zagadnienia ekonomii i bezpieczeństwa energetycznego wiążą się nierozerwalnie. Widać to doskonale w strukturze opłat za gaz importowany z Rosji przez poszczególne państwa członkowskie EU. Ten sam gaz z importowany Rosji może być tak tani jak 190 $/1000 m3 w przypadku Wielkiej Brytanii, gdzie stanowi on jednak jedynie 9 % krajowej konsumpcji, czy 270 $/1000 m3 w Niemczech, gdzie zaopatrzenie z Gazpromu nie przekracza bezpiecznej 1/3 rynku .

Aczkolwiek może on też być tak drogi jak 350 $/1000 m3 w Polsce, gdzie Gazprom ma udział już w około 2/3, czy nawet 400 $/1000 m3 na Słowacji w 100 % uzależnionej gazowo od Rosji. Truizmem było by opisywanie jak na tej skali układa się większe i mniejsze bezpieczeństwo energetyczne. Warto jedynie przypomnieć w jakiej kolejności i jaki stopniu poszczególne te kraje odczuwały odcięcie przez Gazprom dostaw Europie w styczniu 2009. Państwo słowackie już po kilku dniach znalazło się w stanie kryzysu.

Jednakże istniej korzyść jeszcze istotniejsza. Jest nią skala finansowych inwestycji w produkcję gazu łupkowego i jego dystrybucję. Same wiercenia pochłonąć mogą w Polsce w ciągu najbliższych kilkunastu lat nakłady rzędu kilkuset miliardów złotych. Trudno znaleźć dziś projekt ekonomiczny o porównywalnej, potencjalnej skali oddziaływania na polską gospodarkę.

W przypadku sukcesu obecnych poszukiwań, gaz łupkowy stanie się z pewnością jej kołem zamachowym. Nie będą to bowiem pieniądze wypompowane na tajne konta menadżerów na Kajmanach, lecz będą to realne, nieuniknione koszty intensywnych inwestycji realizowanych w polskiej przestrzeni ekonomicznej, w dużej stopniu koncertujące się w zakresie technologii innowacyjnych .

Wśród czynników tworzących koszty produkcji gazu łupkowego jest również wysokie zatrudnienie, w tym duże zapotrzebowanie na wykwalifikowaną kadrę inżynierską. Dla potencjalnie gazonośnych, zaniedbanych obszarów wschodniej Lubelszczyzny, wschodniego Mazowsza czy południowego Pomorza stanowić to może szansę na przebudowę nie tylko struktury ekonomicznej, lecz także społecznej.

Ekonomiczne korzyści odczuwalne będą w dużym stopniu w skali lokalnej – dziś najbogatsze w Polsce gminy to te związane z kopalnictwem węgla brunatnego. W przyszłości rolę tą mogą przejąć gminy leżące w pasie „gazowego Eldorado".

Ewentualna produkcja gazu łupkowego spowoduje uwikłanie gigantów amerykańskiego i kanadyjskiego przemysłu naftowego w Polsce na dziesięciolecia, wiążąc Polskę politycznie z tymi krajami. O ile bowiem np. fabrykę telewizorów czy samochodów, czy choćby armię amerykańską i jej infrastrukturę, można wraz ze zmienną koniunkturą przenieść w krótkim czasie do innego kraju, to złoża gazu, otwory produkcyjne i sieci przesyłowe pozostaną tu na trwałe.

W czasach zacieśniającego się strategicznego partnerstwa Niemiec i Francji z Rosją, nie zawsze wygodnego dla Polski, silni północnoamerykańscy sojusznicy polityczni mogą być dla nas gwarancją upodmiotowienia naszego kraju w relacjach międzynarodowych, w tym także naszej pozycji w Unii Europejskiej. W energetyce bieżącym przykładem jak trudno nam to osiągnąć samodzielnie jest choćby sposób ułożenia przez Niemców na dnie Bałtyku rurociągu Nord Stream, ograniczający ładowność statków wpływających do portów w Szczecinie i Świnoujściu, również do przyszłego portu LNG.

Niezwykły boom na poszukiwania gazu łupkowego, który rozpoczął się w Polsce w ostatnich latach to nasz ogromny sukces. Jak w każdej dziedzinie gospodarki istnieje bowiem globalna rywalizacja o przychwycenie inwestycji, w której jak dotąd Polska jest spektakularnym liderem. Stało się tak nie tylko dzięki korzystnej budowie geologicznej. Niezwykle istotna była identyczna w tym zakresie polityka obu ostatnich rządów, tworząca inwestorom gwarancję bezpieczeństwa wielomiliardowych i długofalowych inwestycji.

Gaz łupkowy, z powodu jego potencjalnego oddziaływania na rozwój ekonomiczny kraju, bezpieczeństwo energetyczne, strategiczne partnerstwo transatlantyckie czy tworzenie miejsc pracy, staje się obecnie polską racją stanu. Nie można więc zaniedbać identyfikowania źródeł zagrożeń dla jego wydobycia. Możliwość pojawienia się w Polsce, a być może również w innych krajach Europy środkowej, znaczącej produkcji gazu w naturalny sposób niepokoi dotychczasowego monopolistę na tym rynku, tj. Rosję.

Jako że zachodni przemysł naftowy śmiertelnie obawia się „niepoliczalnych" źródeł ryzyka biznesowego, a takim jest na przykład ryzyko braku akceptacji społecznej, oczekiwać wolno było inspirowania przez Gazprom obaw społecznych np. co do wpływu produkcji gazu na środowisko naturalne. Jak dotąd jednak dyskusja tych zagadnień w środowiskach ekologicznych w Polsce ma racjonalny i ściśle merytoryczny przebieg, co uniemożliwia wywoływanie reakcji histerycznych, które obserwowaliśmy obecnie np. we Francji.

Dzięki temu wkrótce będziemy dysponować w Polsce kilkudziesięcioma wierceniami poszukiwawczymi, które pozwolą nam samodzielnie ocenić czy rację co do środowiskowych kosztów produkcji gazu łupkowego ma zaniepokojony Gazprom, czy też racje mają administracje stanowe w środkowych i południowych USA oraz administracje zachodnich prowincji Kanady, zezwalające na jego wydobycie od ponad dekady w oparciu o doświadczenia kilkudziesięciu tysięcy wierceń produkcyjnych.

W hierarchii czerwonych lampek ostrzegawczych przemysłu naftowego na samym szczycie jest ta z napisem „ryzyko polityczne". Jest to szczególnie istotne w przypadku gazu łupkowego, gdzie wielomiliardowe, niekiedy wręcz wielobilionowe inwestycje, wymagają stabilności politycznej w skali kilkudziesięciu lat. Z tego powodu wiele krajów o bardzo atrakcyjnej budowie geologicznej w wyobrażalnej przyszłości nie zdoła skupić na sobie uwagi inwestorów i nie wykorzysta swego potencjału. Bardzo istotna część polskiego „łupkowego" sukcesu to właśnie polityczna stabilność i przewidywalność pryncypiów polityki energetycznej.

I tu niespodziewanie ostatni rok przyniósł nam nowy rodzaj zagrożenia. Stało się nim budowanie przekonania o tym, że oba ostatnie rządy dokonały zdrady stanu, rozdając koncesje na gaz łupkowy w duży stopniu firmom zagranicznym, co ma w efekcie prowadzić do ekonomicznej „kolonizacji" Polski. Jako alternatywę argumentacja ta wskazuje ideę tworzenia na wzór niegdyś norweski, dziś chiński, wydobycia ze złóż węglowodorów w oparciu o krajowe, politycznie kontrolowane koncerny.

W naszych warunkach koncepcja ta napotyka jednak natychmiast dwie bariery trudne do przełamania. Pierwszą jest dostępność środków inwestycyjnych – obecnie posiadana przez PGNiG i Orlen pula koncesji już wymaga znaczącego zaangażowania się w nie zewnętrznego kapitału. Drugą jest brak doświadczenia w wydobyciu niekonwencjonalnych złóż węglowodorów.

Nie bez znaczenia są też ograniczenia prawne, uniemożliwiające różnicowanie podmiotów ze względu na kraj pochodzenia. To zresztą nie koniecznie działa na naszą niekorzyść – dzięki takim zasadom PGNiG już jest obecne w wielu regionach na świecie (np. Norwegia, Dania, Egipt, Libia, etc), zaś Orlen ma plany wejścia na łupkowy rynek USA. Mapa koncesyjna każdego cywilizowanego kraju na świecie to mozaika inwestorów z całego świata.

Preferowanie polskich inwestorów nie zwiększyło by też  bezpieczeństwa polskich złóż przed ewentualnością wrogiego przejęciem, mającego na celu blokowanie produkcji. Nie jest możliwe wykupienie przez np. Gazprom udziałów od większości z kilkunastu dużych podmiotów, zamierzających produkować gaz w Polsce.

Łatwiej wyobrazić sobie możliwość przejęcia politycznie kontrolowanego wciąż PGNiG, o ile byłby monopolistą na naszym rynku gazu łupkowego, przez Gazprom jeśli któreś z kolejnych wyborów u nas przyniosły by wyniki udane z punktu widzenia tego koncernu. Skuteczność takich pośrednich wpływów politycznych u nas obserwować można w dwudziestoletniej historii na przemian usiłowań oraz zaniechań budowy gazociągów alternatywnych do rosyjskich.

Lament nad rozszarpaniem polskich złóż gazu łupkowego przez amerykańskich i kanadyjskich inwestorów, o ile zostanie uwiarygodniony na poziomie politycznym, może zadziałać jak samosprawdzająca się przepowiednia. Sama możliwość kontestowania przez rządzących obecności na naszym rynku zachodnich koncernów stwarza dla nich już dziś element ryzyka politycznego. Ten szczególnie wrażliwy dla przemysłu naftowego rodzaj ryzyka może przyczynić się do zarzucenia planowanych, długofalowych inwestycji i wyjścia przynajmniej części inwestorów z Polski.

Wrócimy wówczas tam, gdzie nasze samodzielne poszukiwania gazu łukowego znajdywały się przed 2007-2008 rokiem, tj. nigdzie. Będziemy mieć samodzielny potencjał do wykorzystania tych złóż taki, jak obecna pozycja polskich firm na zewnętrznych, międzynarodowych rynkach produkcji gazu łukowego, tj. nieistniejąca.

Trudno nie dostrzec zatem, że produkcja gazu z łupków to polska racja stanu. Odprawienie zachodnich koncernów się jej nie przysłuży. Tragiczną stroną takiej izolacjonistycznej postawy jest to, że opierając się na szczerej patriotycznej trosce prowadzić może ona do skutków, które nadać jej mogą w efekcie charakter zdrady stanu. Podziękowania za to przyjdą pisane cyrylicą.

Autor jest pracownikiem Państwowego Instytutu Geologicznego, kierownikiem Pracowni Prospekcji Naftowej. Od kilku lat we współpracy z zachodnim i polskim przemysłem naftowym zajmuje się poszukiwaniami gazu łupkowego w Polsce

Przez ponad 20 lat po upadku komunizmu w Europie Środkowej i ogłoszeniu przez wizjonerów w rodzaju Francisa Fukuyamy końca historii i nastania epoki harmonii, obserwowaliśmy jak relacje geopolityczne w naszym regionie odnajdywały swe głęboko wyżłobione przez historię koleiny. Najwyraźniej się to uwidaczniało w nawrocie Rosji do politycznego drach nacht West i jej ambicji do obejmowania swoją strefą wpływów najpierw krajów byłego ZSRR, a następnie pozostałych „demokracji ludowych".

Pozostało 97% artykułu
Opinie polityczno - społeczne
Estera Flieger: Izrael atakuje Polskę. Kolejna historyczna prowokacja
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Opinie polityczno - społeczne
Estera Flieger: Zwierzęta muszą poczekać, bo jaśnie państwo z Konfederacji się obrazi
Opinie polityczno - społeczne
Tomasz Grzegorz Grosse: Europejskie dylematy Trumpa
Opinie polityczno - społeczne
Konrad Szymański: Polska ma do odegrania ważną rolę w napiętych stosunkach Unii z USA
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Opinie polityczno - społeczne
Robert Gwiazdowski: Dlaczego strategiczne mają być TVN i Polsat, a nie Telewizja Republika?