Rozpad strefy euro jest realnym zagrożeniem. Jeżeli w najbliższych dniach nie uda się wprowadzić w życie jakiegoś wspólnego planu ratunkowego, może to być kwestią miesięcy lub nawet tygodni. Unia walutowa zapewne nie rozpadnie się całkowicie, zapewne nie wszystkie 17 państw wróci do swoich rodzimych walut. Bardziej prawdopodobne jest powstanie ograniczonej struktury skupionej wokół Niemiec (w jej skład wejś mogą też Holandia, Austria, Słowacja, Finlandia, pewnie również Francja). Kraje słabsze natomiast mogą rzeczywiście z unii walutowej wypaść. Dodajmy, że wizja taka nie jest niczym nowym. W Wielkiej Brytanii dyskusja o tym, czy strefa euro przetrwa, trwa już od dawna. W Polsce niestety mało się o tym mówi, gdyż nie mamy tradycji publicznego dyskutowania o sprawach gospodarczych. U nas świadomość takiego zagrożenia w szerszym wymiarze społecznym praktycznie nie istnieje.
Zapomniane kryteria z Maastricht
Kryzys strefy euro nie pojawił się bez przyczyny. Przypomnijmy, że traktat z Maastricht bardzo wyraźnie opisywał, jakie kryteria powinny spełniać gospodarki wchodzące do przyszłej – z perspektywy traktatu
– strefy euro. Miały to być gospodarki o zbilansowanych finansach publicznych (niski deficyt – do 3 proc.), o ustabilizowanym długu publicznym (do 60 proc. PKB), gospodarki, w których byłaby utrzymywana niska i stabilna inflacja. A te trzy najważniejsze właściwości wpływają na kolejne dwa parametry: ustabilizowane długoterminowe stopy procentowe (papiery dziesięcioletnie mające stabilną rentowność pozwalającą na bezproblemową obsługę długu) oraz stabilny kurs walutowy. Takie warunki postawione były każdemu z krajów, aby strefa euro mogła funkcjonować.
Obecny dramat strefy euro polega w gruncie rzeczy na tym, że nikt tych parametrów od wielu już lat poważnie nie traktował. Regularnie, rok po roku, były one łamane. I to za sprawą presji politycznej – w wielu krajach Unii na kredyt kupowano głosy wyborców. Można więc powiedzieć, że dla celów politycznych łamano zasady ekonomiczne. A dziś to wszystko się skumulowało i stworzyło sytuację kryzysową.
Są oczywiście kraje, które wzorcowo realizują wytyczne z Maastricht, ale żeby było ciekawiej, to kraje spoza strefy euro! Idealnie parametry te trzymają Szwecja i Dania, choć można powiedzieć, że ogólnie dobrze pod tym względem spisują się wszystkie kraje skandynawskie. Finlandia, która jest w strefie, też na tle innych państw wypada bardzo korzystnie. Do tego dochodzą jeszcze Niemcy, których sytuacja także nie wygląda najgorzej. Dług przekracza tam 60 proc. PKB, ale w tak wielkiej gospodarce to jest jeszcze tolerowane. Poza wyżej wymienionymi państwami właściwie nikt nie przestrzega kryteriów z Maastricht, a Południe pofolgowało sobie już zupełnie.