Nie trzeba chyba nikomu przypominać, że końcówka kampanii przypomina raczej zmagania hokeistów niż rywalizację w jeździe figurowej. Wszystko dzieje się więc według z góry przewidywalnego schematu. W zależności od tego, do której drużyny się należy, próbuje się zamknąć przeciwnika w jednym z dwóch hokejowych zamków: „Duda – pedofil – ułaskawienie” albo „tabloid – niemiecki właściciel – atak na suwerenność”. Na wszelki wypadek nie wdawajmy się w szczegóły, bo jeszcze mogłoby się okazać, że ten właściciel nie do końca jest taki niemiecki. Wydawcą „Faktu” jest bowiem spółka szwajcarsko-niemiecka, a z kolei 47,6 proc. akcji jej niemieckiego udziałowca ma amerykański fundusz inwestycyjny KKR. Co więcej, współzałożycielem tego ostatniego jest republikanin Henry Kravis, który kilka lat temu przekazał milion dolarów na inaugurację prezydentury naszego umiłowanego sojusznika Donalda Trumpa.

W aktach sprawy ułaskawionego pedofila szperajmy z równie wybiórczą uwagą co w strukturze właścicielskiej wydawcy „Faktu”. Anatomiczne szczegóły sprawy wybijmy pogrubionym drukiem na okładce, o tym, czego wniosek o ułaskawienie naprawdę dotyczył oraz że był podpisany zarówno przez sprawcę, jak i ofiary, wspomnijmy w ostatnim akapicie, czyli tam, gdzie raczej nie sięga już percepcja czytelników gazety.

Taka to już jest gra, obie obecne na boisku strony wiedzą, na co się pisały, wychodząc z szatni. I może tylko warto byłoby tę historię zapamiętać, żeby – na wszelki wypadek – gdyby jeden z uczestników trwającej od tygodnia zabawy zaczął ronić łzy nad tabloidyzacją życia publicznego, nie podbiegać do niego z chusteczką. Gdyby tylko nie jeden szczegół – ten mianowicie, że do gry zmuszono tym razem osoby niemające najmniejszej ochoty brać w niej udziału. Nie tylko bez pytania o zgodę, ale wbrew prośbom pewnej rodziny najbardziej intymne szczegóły jej życia są poddawane drobiazgowej analizie, dopisuje się kolejny akt do dramatu z przeszłości, wystawiając go tym razem na narodowej scenie. I to już jest faul na czerwoną kartkę.