W ostatnich tygodniach prasa małopolska nagłośniła przypadek samobójstwa młodego wikarego z diecezji tarnowskiej, jaki miał miejsce w kwietniu br. Pod koniec marca zaś prasa wielkopolska rozpisywała się o samobójstwie proboszcza. Powszechnie szanowany kapłan napisał list do swoich parafian, w którym przeprasza ich oraz rodziców i biskupa za swój czyn: „Niech Bóg miłosierny przebaczy mi moje postępowanie. [...] Wszystko przerosło moje siły i mój umysł. [...] Przepraszam mój Kościół Święty i Księdza Arcybiskupa, któremu winienem posłuszeństwo, prawdę i cześć. [...] Przepraszam w końcu wszystkich moich parafian".
W ostatnich latach można mówić o kilkunastu przypadkach samobójczych śmierci księży w Polsce. Informacje o nich wiszą na portalach i łatwo się na nie natknąć. Nie chcę snuć refleksji na temat psychicznej odporności księży czy też o ich przygotowaniu do kapłaństwa, ale jedynie napisać o tym, jak winniśmy przeżywać „skandal" samobójczej śmierci księdza i jaka lekcja płynie z tego tak dla świeckich, jak i duchownych.
Parafianie są wstrząśnięci
Temat samobójstwa księdza jest trudny szczególnie dla rodziny, księży kolegów, przełożonych. Taka śmierć szokuje, boli, budzi poczucie winy, oburzenie. „Jak moja matka mogła mi coś takiego zrobić?" ? napisała pewna kobieta po wielu latach od samobójczej śmierci swojej mamy, nie mogąc się w żaden sposób pogodzić z tym faktem. Rodzi się więc słusznie pytanie, czy trzeba o samobójczych śmierciach księży pisać w prasie, w internecie, podawać szczegóły, komentować. Czy nie godniej byłoby po prostu milczeć? Księża, o których mowa, nie byli znanymi osobistościami, nie interesowała się nimi szeroka publiczność. Byli zwykłymi kapłanami. W obu sytuacjach lubianymi i szanowanymi przez wiernych i ? zewnętrznie patrząc ? nic nie zapowiadało targnięcia się na własne życie. Obie te śmierci zostały mimo wszystko nagłośnione i to w sensacyjnym tonie. Być może dlatego, że byli to duchowni.
Każda samobójcza śmierć, gdy się zdarzy, wymaga taktu i dyskrecji. Proboszcz wikarego, który popełnił samobójstwo, pytany przez dziennikarzy o komentarz powiedział prosto: „Mam prawo do intymnego przeżywania tej tragedii, proszę wybaczyć...". Takie prawo ma także rodzina, parafia, przyjaciele. Skoro jednak informacje zostają przekazane i każdy może przeczytać nie tylko same informacje, ale także rozbudowane komentarze, Kościół nie może udawać, że tego nie wie i nie widzi.
Artykuły bywają opatrzone tytułami: „Parafianie są w szoku", „Mieszkańcy miasteczka są wstrząśnięci", ludzie gorszą się, wielu ulega pokusie szukania winnych, stąd łatwo o oskarżania i potępiania. Taka postawa staje się trucizną, która niszczy zaufanie wiernych do Kościoła oraz kwestionuje sens ich moralnych zmagań. „Skoro ksiądz na trudności życiowe tak reaguje, to cóż dopiero ja?" ? powie wielu. Kościół w takiej sytuacji jest zobowiązany pomóc wiernym ustosunkować się do tych tragicznych wypadków, by mogli przeżywać je w duchu Bożego miłosierdzia oraz ze zrozumieniem i współczuciem dla ludzkiej kruchości: cudzej i własnej.
Nie manipulować cudzą śmiercią
Owe tragiczne przypadki samobójczych śmierci księży stały się dla pewnych osób okazją do stawiania diagnozy całemu polskiemu duchowieństwu, formacji kapłańskiej oraz oceny sposobu rządzenia w Kościele. Niektórzy pisali o szczególnie trudnych problemach księży diecezji tarnowskiej, która w Polsce od wielu lat ma najwięcej powołań kapłańskich. Inni powiązali ostatnie samobójcze śmierci księży z brutalnym atakiem Ruchu Palikota na duchownych i Kościół. Jeden z czytelników „Gazety Krakowskiej" pisał: „Dlaczego ksiądz nie chciał już dłużej żyć? [...] Kilka dni temu po drodze ? wspominał w liście do „GK" ? zabrałem do samochodu młodego księdza z Radomia. Bardzo mi się żalił, że odkąd Palikot doszedł do głosu, czuje się fatalnie. Nie ma normalności, wszędzie ataki ? w internecie obrzydliwe, anonimowe wpisy, że pedofile, złodzieje... [...] Obelgi i wyzwiska. Po dłuższej rozmowie przyznałem mu rację" (28.4.12).