Rządy kobiet
Tym bardziej że mimo triumfu w wyborach jego partia wciąż jest targana personalnymi konfliktami, a sam Hollande nie jest typem apodyktycznego lidera, rządzącego partią twardą ręką. Jego przeciwnicy w obozie socjalistów na razie się nie wychylają, z zewnątrz widać sielankę politycznej jedności, jeśli jednak notowania Hollande'a i całej lewicy zaczną spadać, ta bukoliczna atmosfera szybko się skończy.
Szefowa partii Martine Aubry przegrała z Hollande'em prawybory w PS, a potem nie weszła do rządu, mimo że była typowana nawet na stanowiska premiera. Aubry, córka Jacques'a Delorsa, była minister pracy i autorka słynnej ustawy o 35-godzinnym tygodniu pracy, ciężko przeżyła porażkę w prezydenckich przedbiegach i na pewno nie powiedziała jeszcze ostatniego słowa. Każde potknięcie Hollande'a będzie oznaczało punkt dla niej.
Hollande'a mogą też pogrążyć kolejne dwie kobiety: jego obecna partnerka, dziennikarka Valérie Trierweiler, oraz była - Ségolene Royal, która była kandydatką PS w wyborach prezydenckich pięć lat temu. W trakcie kampanii parlamentarnej Trierweiler oficjalnie poparła na Twitterze Oliviera Falorniego, niezależnego kontrkandydata Royal w okręgu wyborczym La Rochelle, który kiedyś należał do Partii Socjalistycznej. Ostatecznie Falorni pokonał rywalkę przytłaczającą różnicą głosów, 63:37 procent. Royal nie była w stanie ukryć wściekłości: stwierdziła, cytując Wiktora Hugo, iż „ostatecznie zdrada zawsze zdradza zdrajców", a Martine Aubry nazwała Falorniego „kandydatem skrajnej prawicy" (rzeczywiście, w drugiej turze Falorni przejął aż 75 proc. głosów elektoratu Frontu Narodowego). Na pierwszy rzut oka „afera twitterowa" wygląda na podrzędną operę mydlaną, ale może mieć poważne konsekwencje dla przyszłości lewicy.
Kobiety zaczynają odgrywać coraz większą rolę we francuskiej polityce, nie tylko w jej tabloidowym wydaniu. W nowym Zgromadzeniu Narodowym będzie ich aż 155 (ok. 27 proc.) - najwięcej w historii francuskiego parlamentaryzmu. Wśród nich: Marion Maréchal-Le Pen, zaledwie 22-letnia wnuczka Jean-Marie Le Pena. Notabene, Front Narodowy w stu procentach zrealizował zalecenia dotyczące parytetu płciowego: będzie miał jedną posłankę i jednego posła. Choć warto wspomnieć, że Marine Le Pen, ciocia Marion, nie zdobyła mandatu.
Centrum? Nie, dziękuję
Lepeniści wracają do parlamentu po 15 latach posuchy, ale jest też kilku polityków, którzy doznali wstydliwej klęski. Do parlamentu, oprócz Royal, nie dostali się m.in. były minister spraw wewnętrznych Claude Guéant oraz eksminister obrony Michele Alliot-Marie (oboje z prawicowej UMP). Największym przegranym okazał się Francois Bayrou, przywódca centrystów, który stracił miejsce w Zgromadzeniu Narodowym po raz pierwszy od 26 lat. Centrum przestało być dla Francuzów atrakcyjną opcją polityczną. Jak wskazuje wielu komentatorów, scena polityczna nad Sekwaną się polaryzuje, wyborcy coraz bardziej cenią wyrazistość, co może sprzyjać choćby takim ugrupowaniom jak Front Narodowy.
Dzisiejsze sukcesy francuskiej Partii Socjalistycznej nie muszą wcale oznaczać dominacji tego ugrupowania przez najbliższych dziesięć lat. Jeśli francuska gospodarka nie stanie szybko na nogi, ci sami wyborcy, którzy głosowali na Hollande'a, mogą bez zmrużenia powieki poprzeć tych, którzy obiecają im jeszcze więcej. A populistów nad Sekwaną nie brakuje - zarówno po lewej, jak i po prawej stronie.