Po pierwsze, brak wprowadzenia stanu nadzwyczajnego w marcu. Wszyscy wiemy, jaka sytuacja była w Polsce na wiosnę. Ludzie zostali zamknięci w domach, jakby system był prawie totalitarny. Po prostu były to nadzwyczajne środki podjęte w związku z pandemią i nieznanym zagrożeniem, a nawet w związku z paniką pandemiczną. A przecież, jeśli środki są tak nadzwyczajne, to i należało ogłosić stan nadzwyczajny, zgodnie z konstytucją. Wówczas wybory automatycznie przesunięto by na jesień czy zimę. Urzędujący Prezydent milczał wówczas.
Po drugie, niekonstytucyjne zakazy w czasie stanu epidemicznego. Zakazy przebywania w miejscu publicznym czy zgromadzeń okazują się niekonstytucyjne. Widać to w orzecznictwie sądów. Po prostu polska konstytucja wymaga ustawy i stanu nadzwyczajnego do takich ograniczeń wolności. Szły one za daleko. Wymagają odpowiedniej podstawy prawnej. Rząd parł do wyborów.
Po trzecie, brak wyborów 10 maja. Brak wyborów jest skandalem, choć wówczas nie dało się ich zorganizować. Samorządy nie współpracowały. Była obawa pandemii. Niemniej, nie wprowadzono stanu nadzwyczajnego, by nawet tę kwestię braku wyborów legalnie załatwić.
Po czwarte, niekonstytucyjna uchwała PKW z 10 maja. Uchwała PKW, która stwierdzała, że wybory nie odbyły się, a sytuacja jest analogiczna do braku kandydatów, była niekonstytucyjna. PKW powinien powiedzieć, że wybory mogą odbyć się dopiero w sierpniu 2020 r., zgodnie z konstytucją. Termin konstytucyjny „przepadł” po 23 maja, a „otwierał się” dopiero po opróżnieniu urzędu, tj. po 6 sierpnia. PKW jednak ominął SN i przekazał sprawę Marszałkowi Sejmu.
Po piąte, od początku roku nierówność szans kandydatów, tj. propaganda w TVP. Dla przeciętnego obserwatora jest chyba jasne, że jeden kandydat, tj. Andrzej Duda, był przedstawiany pozytywnie w mediach publicznych. Inni kandydaci byli przedstawiani negatywnie. Dotyczyło to ostatnio zwłaszcza Prezydenta Warszawy. Prawie wszystkie informacje o nim były negatywne – było to czynione nachalnie, ale skutecznie. To mogło wpłynąć na niedecydowanych wyborców.