Minister finansów Mateusz Szczurek kontynuuje dzieło psucia Ordynacji Podatkowej. Chce do niej wprowadzić klauzulę obejścia prawa podatkowego. No cóż – zmiany korzystne zapowiadał, jak był kandydatem na ministra. Teraz wprowadzi niekorzystne.
Zmianę taką wprowadził już rząd SLD-PSL w 2004 roku, ale na szczęście Trybunał Konstytucyjny uznał ją wówczas za sprzeczną z Konstytucją. To był czas, gdy Donald Tusk nazywał się jeszcze liberałem, więc pomysły premiera Leszka Millera krytykował. Dziś – gdy już się przyznał, że w skrytości ducha zawsze pozostawał socjalistą – postanowił chyba pokazać podatnikom, że Miller przy nim był liberałem.
Według św. Tomasza
Zmiany prawa podatkowego mają być jak zmiany prawa karnego. Mają działać na podatników jak na kierowców. Skoro ktoś pijany spowodował wypadek – wszyscy mamy wozić alkomaty. Jedna ze spółek giełdowych dokonała optymalizacji podatkowej w zakresie kwalifikacji znaków towarowych jako kosztów – wszyscy zostaniemy rzuceni na żer poborców podatkowych i skazani na ich łaskę lub niełaskę.
Podatki trzeba płacić, a kary za ich niepłacenie powinny być wysokie. Potrzebne są jednak do tego dwa elementy. Po pierwsze, system podatkowy nie może przypominać bardziej wywłaszczenia niż opodatkowania, jak jest obecnie. Po drugie, przepisy podatkowe muszą być jasne i oczywiste bez możliwości ich „nadinterpretacji".
Z ekonomicznego punktu widzenia podatnika nie ma specjalnej różnicy między poborcą podatkowym z ordynacją podatkową a gentlemanem w dresie i z kijem baseballowym. Po wizycie każdego z tych panów portfel podatnika staje się chudszy. Dlatego relacje między podatnikiem a poborcą podatkowym nie mogą być skazane na jakiekolwiek dowolności. Jak pisał Tomasz z Akwinu: „Jeżeli panujący wymuszają coś w sposób niewłaściwy, to jest to rabunek taki sam jak rozbój na drodze".