Rz: Uniwersytet Jagielloński nie zdecydował się na przyznanie tytułu doktora honoris causa José Manuelowi Barroso. Pan także był wśród przeciwników tego pomysłu. Dlaczego?
Zwolennicy tego wyróżnienia przekonywali, że Barroso to polityk niesłychanie zasłużony dla spraw polskich i taki tytuł mu się należy. Zwróciłem zatem uwagę, że otrzymał je już od warszawskiej SGH, Uniwersytetu Łódzkiego czy wrocławskiej Politechniki. Wydaje mi się, że dla Uniwersytetu Jagiellońskiego, najstarszej uczelni w tym kraju posiadającej swoją markę oraz prestiż, naśladowanie pewnych działań byłoby niezręcznością. Szczególnie że tytuł trafiłby w ręce osoby, której dokonania nie są bezdyskusyjne.
Barosso nie zasługuje na honorowy doktorat UJ?
Moim zdaniem nie. Pełnił co prawda dwukrotnie funkcję szefa Komisji Europejskiej, ale jest politykiem, jakich całe rzesze chodzą po naszym globie. To nie jest mąż stanu, który podejmował przełomowe decyzje lub dał się poznać jako wybitny strateg czy polityczny wizjoner. To raczej typ urzędnika, administratora, który robił to, co do niego należało. Nie wydaje mi się, że jest wybijającą się osobowością na tle innych europejskich polityków.
To wszystkie wątpliwości wobec jego osoby?