Wzajemne przyciąganie się Niemców i Rosjan czy, ściślej rzecz biorąc, pociąg Niemców do Rosjan ma różnorodne podstawy: ideologiczne, religijne, światopoglądowe. I nie ogranicza się tylko do geostrategicznych i politycznych relacji między szeroko pojętymi Niemcami a Rosją na przestrzeni wieków, czyli tego, co stanowi przedmiot zainteresowania historyka.
Temat ten jest zresztą od kilku tygodni poddawany krytycznej analizie w prasie niemieckiej. Nie tylko w prawicowych mediach koncernu Axel Springer – takich jak „Die Welt" – ale również w liberalno-lewicowym „Der Spiegel". Komentatorzy na ich łamach zastanawiają się, czy i na ile Niemcy oddalają się od Zachodu, a więc czy zbliżają się do Rosji czy też szukają drogi pośredniej między Wschodem a Zachodem (do czego można dążyć w sferze politycznej bądź militarnej, ale już nie moralnej, i w tym aspekcie zbliżenie Berlina do Moskwy oznacza po prostu oddalanie się od demokracji oraz wartości leżących u podstaw zachodniej cywilizacji).
Piotr Semka pisze na łamach magazynu „Plus Minus" o „sojuszu rosyjsko-niemieckim" po 1991 roku. W tekście roszczącym sobie pretensje do historycznego minieseju takie ujęcie sprawy stanowi intelektualne nadużycie. U podstaw sojuszów leżą bowiem zawarte formalnie przez rządy umowy, a o niczym takim w wypadku Niemiec i Rosji mówić nie można. W ostatnim ćwierćwieczu mamy natomiast do czynienia z kuszeniem Berlina przez Moskwę i Władimira Putina i ze źle skrywaną nadzieją niemieckich przemysłowców na zrobienie „wielkiego interesu" z Rosją, na miarę „nowej modernizacji" porównywanej do przebudowy Rosji za Piotra Wielkiego.
Podkreślmy zwrot „z nadzieją", gdyż mimo sugestii Semki zjednoczone Niemcy nie zrobiły tu dotąd żadnego wielkiego interesu. Wysokość obrotów handlowych między nimi a Rosją w ostatnim roku jest nawet – niewiele, ale jednak – mniejsza niż wysokość polsko-niemieckiej wymiany handlowej. Polska i inne wschodnioeuropejskie kraje powinny też z tego powodu domagać się od Berlina poszanowania ich interesów.
Chińska konkurencja
U podstaw prorosyjskich sympatii w niemieckich kołach prawicowo-konserwatywnych leży oczywiście przekonanie, że ani z Polską, ani z żadnym innym wschodnioeuropejskim krajem wielkich interesów nie zrobią. Bo już je zrobiły, a ponadto wschodnia Europa jest za mała dla niemieckich ambicji i gospodarczej ekspansji.