I hańba, i wojna

Pragnienie Niemiec bliskiego partnerstwa ze „światem Putina” musi Europę niepokoić, miękkość i wyrozumiałość Berlina stają się bowiem gwarancją bezkarności rosyjskiego prezydenta – ostrzega doradca prezydenta RP ds. międzynarodowych.

Publikacja: 30.05.2014 01:52

Prof. dr hab. Roman Kuźniar

Prof. dr hab. Roman Kuźniar

Foto: Fotorzepa/Rafał Guz

Red

Winston Churchill dwukrotnie wykazał wielką przenikliwość przy okazji starcia europejskich demokracji z ekspansywnym totalitaryzmem. O przywożących z Monachium „pokój" premierach Wielkiej Brytanii i Francji powiedział: „Za cenę hańby chcieli uniknąć wojny, teraz będą mieli i hańbę, i wojnę". Natomiast wygłaszając swoje słynne przemówienie z Fulton w 1946 roku, z którego wszyscy pamiętamy „żelazną kurtynę", ostrzegał: „Z tego, co wiem o naszych rosyjskich przyjaciołach i sojusznikach z czasu wojny, wynoszę przekonanie, że najmniejszym szacunkiem darzą słabość, zwłaszcza wojskową słabość".

Pełzający demontaż

Obecny przywódca Rosji nie jest ani Hitlerem, ani Stalinem. Nie grozi nam też kolejna wojna światowa. Choć szowinistyczny nacjonalizm, narastający autorytaryzm i militaryzm oraz terytorialna żarłoczność widoczne w polityce dzisiejszej Rosji niepokojąco przypominają klimat poprzedzający II wojnę światową. Można jej było zapobiec, gdyby nie brak jedności europejskich demokracji, gdyby nie ich przyzwolenie na zaspokajanie totalitarnych apetytów kosztem słabszych państw Europy Środkowej. Wszakże to Londyn podpowiadał Berlinowi połknięcie części Czech, zaś w Paryżu nie chciano umierać za Gdańsk. A przecież nie o Sudety i nie o Gdańsk chodziło Hitlerowi. Ekspansję Związku Sowieckiego po II wojnie udało się powstrzymać dzięki jedności i twardości całego Zachodu. Nie ulęknięto się rosyjskich gróźb, wykazano czujność wobec taktycznej przebiegłości sowieckich przywódców.

Chciałoby się wierzyć, że zachodni przywódcy pamiętają lekcje nie tak przecież odległej przeszłości, że nie pozwolą na pełzający demontaż europejskiego porządku, nie pozwolą na rozbicie jedności Unii Europejskiej ani całego Zachodu. Dzisiaj takiej pewności nie mamy.

Najbliższym testem na pamięć i charakter Zachodu będą zbliżające się obchody 70. rocznicy D-Day w Normandii. Oprócz wielu przywódców państw demokratycznych, kiedyś członków koalicji antynazistowskiej, weźmie w nich udział także prezydent Putin, który już zdążył zwyciężyć w trzech wojnach. Będzie to dla niego okazja do odrobienia pewnych szkód wynikłych z agresji na Krym, do wytłumaczenia, że chodziło mu wyłącznie o ochronę praw ludności rosyjskiej w innym państwie. Jak słyszymy, Putin będzie w Normandii mile widziany, więc jego argumentacja może tam trafić na podatny grunt.

W imię pokoju z Rosją, partnerstwa i dialogu oraz korzystnych stosunków gospodarczych zachodni politycy są gotowi zgodzić się na wiele, wiele Moskwie wybaczyć. Putin celowo teraz łagodzi ton i udaje, że akceptuje władze na Ukrainie. Wie, że może liczyć na wdzięczność, że w zachodnich stolicach odetchnie się z ulgą, że po uściskach dłoni oraz poklepywaniu się po plecach już tylko dwa kroki do powrotu Zachodu do polityki business as usual. Tak przecież było po krwawym zmiażdżeniu Czeczenii, tak było po zbrojnej pacyfikacji Gruzji.

Ton podaje Berlin

To, co pozwala wierzyć Putinowi w ten scenariusz, w szybką amnezję Zachodu, to coraz liczniejsze sygnały, które stamtąd płyną. Niezdolność UE do przyjęcia bardziej stanowczej polityki wobec aktu agresji i agresora tuż za unijną miedzą dodaje Putinowi otuchy. Wystarczy jeszcze chwilę poczekać i z większości unijnych stolic popłyną głosy wzywające do powrotu do bliskiego partnerstwa z Rosją. Ton podaje Berlin.

O powrocie do bliskiego partnerstwa z Rosją Putina mówi już sama kanclerz Angela Merkel, choć jeszcze kilka tygodni temu przekazywała prezydentowi Obamie – po rozmowie z rosyjskim prezydentem – że Putin przebywa w innym świecie. A przecież pani kanclerz może mieć pewność, że świat prezydenta Putina jest zupełnie inny od tego, który chciałaby ona dla Niemiec i Europy, że jest zasadniczo i nieodwracalnie sprzeczny ze światem wartości i norm Zachodu. Putin mówił o tym ostatnio dobitnie i wielokrotnie. Nie krył swej pogardy dla Europy i Zachodu.

Zatem pragnienie Niemiec bliskiego partnerstwa ze „światem Putina" musi Europę dziwić i niepokoić, bowiem miękkość i wyrozumiałość Berlina staje się gwarancją bezkarności rosyjskiego prezydenta. A bezkarność dzisiaj ośmiela do recydywy w przyszłości. Ze strony prezydenta Putina to także mamy gwarantowane.

Rosyjski brak szacunku dla słabości

Nie, Europejczycy nie muszą się obawiać nowego Rapallo. Żyjemy w innych czasach, choć duch appeasementu wobec Rosji jest dziwnie najsilniejszy właśnie w Niemczech. Vide pełne irytacji sprzeciwy wobec głosów o możliwości przesunięcia nawet niewielkich sił NATO na terytorium Polski. Nie chce się tam pamiętać o rosyjskim braku szacunku dla słabości.

Problemem są nie tylko niemieckie interesy w Rosji i towarzyszące temu z niejasnych historycznych powodów zrozumienie dla  jej „praw i wyjątkowości". To przede wszystkim tam powinno się pamiętać, że właśnie z historycznych względów ciąży na nich obowiązek wyciągania właściwych wniosków z lekcji historii, które w Europie przerabialiśmy na życzenie Niemiec.

Przed wspólnym z Putinem świętowaniem rocznicy alianckiego lądowania w Normandii zachodni przywódcy powinni pamiętać nie tylko o sukcesie operacji „Overlord". Powinni przede wszystkim pamiętać o tym, dlaczego doszło do wybuchu II wojny światowej i jakie potworne zniszczenia i ofiary one pociągnęła. Trzeba, aby pamiętali o poprzedzających ją błędach i grzechach popełnionych przez zachodnie demokracje w obliczu ofensywy szowinistycznego nacjonalizmu gardzącego podstawami naszej cywilizacji. Wreszcie, że ceną za jej zakończenie było zniewolenie przez Rosję narodów w Europie Środkowej i Wschodniej, które niosło ze sobą kolejne ofiary i koszty.

A obecna polityka gospodarzy Kremla jest przejawem niepogodzenia się Rosji z wolnością jej mniejszych sąsiadów oraz próbą przeszkodzenia pozostałym jej ofiarom w dążeniu do wolności i życia zgodnie z europejskimi normami i standardami.

Autor jest kierownikiem ?Zakładu Studiów Strategicznych UW oraz doradcą prezydenta RP ?ds. międzynarodowych

Winston Churchill dwukrotnie wykazał wielką przenikliwość przy okazji starcia europejskich demokracji z ekspansywnym totalitaryzmem. O przywożących z Monachium „pokój" premierach Wielkiej Brytanii i Francji powiedział: „Za cenę hańby chcieli uniknąć wojny, teraz będą mieli i hańbę, i wojnę". Natomiast wygłaszając swoje słynne przemówienie z Fulton w 1946 roku, z którego wszyscy pamiętamy „żelazną kurtynę", ostrzegał: „Z tego, co wiem o naszych rosyjskich przyjaciołach i sojusznikach z czasu wojny, wynoszę przekonanie, że najmniejszym szacunkiem darzą słabość, zwłaszcza wojskową słabość".

Pozostało 91% artykułu
Opinie polityczno - społeczne
Estera Flieger: Izrael atakuje Polskę. Kolejna historyczna prowokacja
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Opinie polityczno - społeczne
Estera Flieger: Zwierzęta muszą poczekać, bo jaśnie państwo z Konfederacji się obrazi
Opinie polityczno - społeczne
Tomasz Grzegorz Grosse: Europejskie dylematy Trumpa
Opinie polityczno - społeczne
Konrad Szymański: Polska ma do odegrania ważną rolę w napiętych stosunkach Unii z USA
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Opinie polityczno - społeczne
Robert Gwiazdowski: Dlaczego strategiczne mają być TVN i Polsat, a nie Telewizja Republika?