Niewidzialny przechodzień

Bycie „poczciwym" na ten właśnie sposób, nieskrywanie odczuć i intuicji stało się także moją ideą. Także wtedy, kiedy doszło do pierwszych częściowo wolnych wyborów.

Publikacja: 04.06.2014 02:28

Joanna Szczepkowska

Joanna Szczepkowska

Foto: Fotorzepa, Sławomir Mielnik Sławomir Mielnik

Red

W 1983 roku Adam Michnik napisał z więzienia list do generała Czesława Kiszczaka. Tekst tego listu miał w sobie tyle buntu,  pogardy i niezależności, że stał się miarą naszego postępowania i naszych wyborów. Myślę tu o kręgach ludzi, wśród których przyszło mi wtedy żyć. Mottem tego tekstu był fragment  listu księcia Józefa Poniatowskiego do hetmana Seweryna Rzewuskiego. Było w nim zdanie: „Człowiek poczciwy nie skrywa swych myśli".

Bycie „poczciwym"  na ten właśnie sposób, nieskrywanie odczuć i intuicji stało się także moją ideą. Także wtedy, kiedy doszło do pierwszych częściowo wolnych wyborów.

Wybory do Sejmu kojarzą się ze zbiorowością, z ruchem społecznym. A tak naprawdę? Co to są wybory? Wchodzisz za kurtynkę, pochylasz się nad kartką, rysujesz krzyżyk, a potem kartkę wsuwasz do niewielkiego otworu. Jesteś sam. W punktach wyborczych nikt nie dyskutuje, nie rozmawia, nawet zwykłe formalności odbywają się w milczeniu.

Tak też było w 1989 roku. Dlatego tak naprawdę istotne było to, co działo się w czasie kampanii wyborczej. Z czym dzisiaj kojarzy nam się kampania? To wolnoamerykanka po polsku i klaunada w najgorszym wydaniu.

Może więc warto powiedzieć coś o kampanii w 1989 roku? Byłam w nią mocno zaangażowana, mam więc prawo porównać tamtą kampanię z dzisiejszą. Prowadziłam kampanie Jacka Kuronia, Aleksandra Halla, Zofii Kuratowskiej, Adama Michnika,  Bronisława Geremka. Czy ktoś dzisiaj da wiarę, że nikt z nich nie powiedział złego słowa na temat swojego przeciwnika?

Dobrze pamiętam kampanię Jacka Kuronia, który w wyborach walczył z wybitnym adwokatem Władysławem Siłą-Nowickim. Wygłosił przemówienie na temat zalet swojego przeciwnika i nie było w tym cienia ironii. Siła-Nowicki mocno akcentował problem aborcji, której był zdecydowanie przeciwny.

Stałam razem z Jackiem Kuroniem na scenie kina Wisła, kiedy zadano mu pytanie o stosunek do aborcji. Nie byliśmy wtedy społeczeństwem tak różnorodnym, tak swobodnie wyrażającym poglądy. Kościół był dla nas jedyną ostoją wolności, terenem modlitw o wolną Polskę. Zasady chrześcijaństwa, religia były obszarem innego języka niż komuszy, innej przestrzeni dla myśli.

Niewierzący, lewicujący Jacek Kuroń stanął wobec tłumu wyborców, którzy w napięciu oczekiwali odpowiedzi na temat jego stosunku do aborcji. Miałam mocno zaciśnięte dłonie. Znałam Jacka i tematy, w jakich chętnie i z pasją się poruszał. Organizacja państwa, pobudzenie aktywności obywatelskiej. Nie sądzę, żeby przewidywał, że temat aborcji stanie się punktem przetargowym w polityce. Pamiętam tę ciszę, to jego milczenie. Wreszcie powiedział: – Nie wiem. Nie umiem odpowiedzieć.

To koniec – myślałam – przegrał. Dzisiaj to trudno zrozumieć, ale wtedy taka odpowiedź na pytanie znaczyła więcej niż teraz. Wtedy wybieraliśmy nasz pierwszy częściowo wolny Sejm. Ważyliśmy każde słowo naszych kandydatów. Władysław Siła-Nowicki był silnym konkurentem. Wybitny adwokat, erudyta, głęboko wierzący chrześcijanin.

Cisza po słowach Jacka była długa, a potem padło zasadnicze pytanie: – Co może nam pan obiecać, jakie są pana cele, w jaki sposób może pan poprawić naszą sytuację? – Niczego nie mogę wam obiecać – powiedział Jacek Kuroń. – Nikt z nas nie może.

I tak właśnie odpowiadali wszyscy, z którymi jeździłam po Polsce przed wyborami w 1989 roku. Wszyscy mówili otwarcie: – Niczego nie obiecujemy, niczego jeszcze nie umiemy.

Pamiętam  kampanię w Nowym Sączu, gdzie startowała śp. Zofia Kuratowska. Mimo ulewy stał tłum ludzi.  Zofia mokra od deszczu mówiła: – Niczego nie obiecujemy.

Wszyscy ci, z którymi miałam okazję jeździć po kraju, weszli do Sejmu, mimo że nikt niczego nie obiecał. Naszym kapitałem było po prostu zaufanie. 4 czerwca w czasie wyborów tłumy nie wychodziły na ulice, nie śpiewano patriotycznych pieśni. Każdy szedł sam do punktu wyborczego i każdy po swojemu przeżywał to, że pierwszy raz stawia  krzyżyk pod pierwszą różnorodną listą.

A potem, już po wygranych wyborach, nikt nie tańczył na ulicach. Chodziłam po mieście i chciało mi się krzyczeć: – Proszę państwa! 4 czerwca skończył się w Polsce komunizm!

Dlatego skorzystałam z okazji, która nadarzyła się, kiedy zaproponowano mi wywiad w komuszym jeszcze wtedy „Dzienniku telewizyjnym". Zrobiłam to jako świadek i uczestnik tamtej wyborczej kampanii. Zrobiłam to z uśmiechem zaufania.

Przed czerwcowymi wyborami w 1989 roku kandydaci solidarnościowej opozycji mówili otwarcie: – Niczego nie obiecujemy

Dziś mija 25 lat od tamtego zdarzenia. Przez te dwadzieścia pięć lat starałam się iść za tym zdaniem z listu księcia Józefa Poniatowskiego, który zacytował Adam Michnik: „Nie skrywam swych myśli". I w konsekwencji  w znaczącym miejscu w „Gazecie Wyborczej" napisano, że wolność słowa wykorzystuję do mowy nienawiści.  Mocne i pouczające. Aż prosi się o taki dwuwiersz:

Człowiek poczciwy nie skrywa swych myśli,

choć język nazwą mową nienawiści.

I nie będę ukrywała, że dziś, 4 czerwca 2014 roku, nie mam tamtego uśmiechu zaufania. Nie znaczy to, że uważam, iż Polska jest w jakiejś zapaści. Należę do tych, którzy widzą jej rozwój i ogromne zmiany. Mam jednak też inne uczucia. Takie, których nie spodziewałabym się w 1989 roku. Żeby je opisać, wystarczy, że zacytuję mały fragment listu Adama Michnika do generała Kiszczaka:

„Panie Generale, można być potężnym ministrem spraw wewnętrznych, można mieć za sobą potężne mocarstwo rozciągające swą władzę od Łaby po Władywostok, a pod sobą całą policję kraju, miliony szpiclów i miliony złotych na pistolety, armaty wodne i urządzenia podsłuchowe, płaszczących się służalców, pełzających donosicieli i żurnalistów; a tu ktoś niewidzialny, w ciemności, przechodzień, nieznajomy wyrasta przed Panem i mówi: »Nie zrobisz tego!«. Oto sumienie". Rok 1983.

Szczególny tekst na dziś.  Mamy  Polskę w rozbudowie, mamy miejsce w wolnej Europie, ale  gdzie jest  ten niewidzialny przechodzień? Czy ktoś powołuje się na sumienie? „Niewidzialny przechodzień"  skapitulował wobec  żurnalistów.

Czego życzyć Polsce na kolejne 25 lat? Takich kampanii wyborczych, jakie były w 1989 roku. Posłów, którzy mówią „nie wiem", „niczego nie obiecuję". I takich redaktorów naczelnych, takich  dziennikarzy,  przed którymi w ciemności wyrośnie   niewidzialny przechodzień i zanim użyją pojęcia „mowa nienawiści", dosłyszą słowa: „Nie zrobisz tego".

Opinie polityczno - społeczne
Łukasz Adamski: Donald Trump antyszczepionkowcem? Po raz kolejny igra z ogniem
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
felietony
Jacek Czaputowicz: Jak trwoga to do Andrzeja Dudy
Opinie polityczno - społeczne
Zuzanna Dąbrowska: Nowy spot PiS o drożyźnie. Kto wygra kampanię prezydencką na odcinku masła?
Opinie polityczno - społeczne
Artur Bartkiewicz: Sondaże pokazują, że Karol Nawrocki wie, co robi, nosząc lodówkę
Materiał Promocyjny
Do 300 zł na święta dla rodziców i dzieci od Banku Pekao
Opinie polityczno - społeczne
Rząd Donalda Tuska może być słusznie krytykowany za tempo i zakres rozliczeń