Niegdysiejsze Imperium Brytyjskie, ale i współczesna Wielka Brytania ma zwyczaj, który szczególnie mi się podoba: za zasługi dla Ojczyzny nagradza szlachectwem! Z rąk Elżbiety II Windsorówny patent szlachecki otrzymał futbolista Robert (Bobby) Charlton – właśnie za swe wieloletnie znakomite dokonania na boisku. Sławny aktor Laurence Olivier został parem Anglii za teatralną maestrię. Inna królowa (Elżbieta I Tudorówna) uszlachciła nawet zbója i pirata, Franka Drakę, za to, iż dla brytyjskiej korony grzmocił i łupił Hiszpanów na wszystkich morzach i oceanach (jego imię nosi do dziś straszliwa cieśnina między Południową Ameryką a Antarktydą).
Od nobilitacji niedaleko do Nobla, czyli najbardziej prestiżowej nagrody świata. Literackie Noble przyznawano już ponad sto razy – i zawsze, ale to zawsze wybór Akademii Szwedzkiej był krytykowany przez znawców (albo laureat „nie zasłużył", albo ktoś inny „został pominięty"). Znawcą nie jestem, ale książki, owszem, czasami czytam, i od trzydziestu lat co roku w październiku mam to samo pytanie: czemu znów nie nagrodzono włoskiego pisarza Umberto Eco za „Imię róży"?
Trzykroć starszy od norweskiego Nobla (1901) jest nasz Orzeł Biały (1705). To najwyższe polskie odznaczenie, przywrócone ustawowo dopiero 22 lata temu (po latach peerelowskiego niebytu), każdego roku dostaje zaledwie kilkoro Rodaków, ale i te wyjątkowe decyzje z reguły budzą kontrowersje. Nie ma się czemu specjalnie dziwić, skoro kawalerami Orderu są, na przykład, i Jan Olszewski, i Adam Michnik...
Żeby choć z grubsza ocenić trafność uhonorowania Noblem laureatów w dziedzinie fizyki, chemii czy medycyny – samemu trzeba być fizykiem, chemikiem lub lekarzem. Ale opinię o Noblu literackim ma prawo mieć zwykły czytelnik. Podobnie z oceną Orła Białego: wystarczy być świadomym rozumnym obywatelem-patriotą. Order nadaje prezydent Rzeczpospolitej Polskiej za „znamienite zasługi" dla Kraju, i właśnie w tym duchu pragnę przedstawić Dostojnej Kapitule Czytelników swoje własne osobiste pięć kandydatur. W niewyróżniającej nikogo kolejności alfabetycznej, są to Marek Budzyński, Adam Małysz, Mieczysław Prószyński, Maryla Rodowicz i Tadeusz Sznuk:
- Marek Budzyński. Lat 75, architekt i urbanista, profesor Politechniki Warszawskiej. Jego rozpoznawalne charakterystyczne projekty (materiały, kolorystyka, funkcjonalność) zwyciężały w wielu konkursach krajowych i międzynarodowych, lecz stosunkowo rzadko były realizowane. Najpiękniejsze dzieła, podług mnie, to Biblioteka Uniwersytecka UW i Sąd Najwyższy (kto nie był w środku, ten nie wie, o czym mówię), oraz Ursynów Północny sprzed czterdziestu lat, do dziś błogosławiony przez mieszkańców i przeklinany przez taksówkarzy. Jest też Marek Budzyński twórcą zwycięskiego, unikatowego w skali światowej i absolutnie genialnego projektu Świątyni Opatrzności Bożej (odrębna książka), z którego budowy strona kościelna po roku niestety zrezygnowała...