Szef Kanału Zero nie zastąpi Andrzeja Dudy na jego stanowisku i nie będzie nawet liczył się w rozgrywce o trzecie miejsce. Dlaczego? Po pierwsze, zabije go polaryzacja, w której nie ma miejsca na żarty. Obie strony sporu politycznego uważają, że 18 maja rozegra się decydująca walka o przyszłość naszego kraju. Myślą tak nie tylko wyborcy PiS i KO, ale także innych partii. Z tego właśnie powodu znikoma ich część zechce obdarzyć swoim głosem kogoś, kto jawnie deklaruje, że startuje dla „beki”. Elektoratom wszystkich ugrupowań nie jest do śmiechu, bo mają poczucie, że uczestniczą w wojnie dobra ze złem. W takich warunkach trudno poprzeć internetowego Stańczyka.
Po drugie, Stanowski za chwilę zginie w ogniu prawdziwej kampanii, w setkach billboardów, tysiącach postów w mediach społecznościowych, milionach komentarzy. Sam opowiada, że liczy na obecność w telewizyjnej debacie, ale jeśli w ogóle do niej dojdzie, będzie ona tylko jednym z elementów kampanii, wcale nie najważniejszym. Żart może być śmieszny tylko za pierwszym razem, na początku happeningu. Trudno, by zachwycał przez prawie cztery miesiące. Za kilka tygodni Stanowski po prostu się znudzi – sobie i wyborcom.
Krzysztof Stanowski będzie realnym rywalem Sławomira Mentzena i Konfederacji
Po trzecie, duża część jego potencjalnych zwolenników to młodzi wyborcy Sławomira Mentzena. Dziś zachwycają się twórcą Kanału Zero, bo „wyjaśnia” on libków i „dojeżdża” lewaków. Ale w kampanii będzie realnym rywalem ich idola, a to już może być pewien problem. Ten elektorat może z radością i uwagą obserwować poczynania Stanowskiego, ale ostatecznie (w zdecydowanej większości) odda głos na reprezentanta Konfederacji.
Czytaj więcej
W sondażu przeprowadzonym przez Ogólnopolską Grupę Badawczą (OGB) kandydat Koalicji Obywatelskiej...
Po czwarte, posiadanie własnego kanału komunikacji jest na pewno walorem Stanowskiego, ale właśnie dlatego, że jest człowiekiem mediów, inni dziennikarze nie będą chętni do ułatwiania mu życia. Będzie skazany na swoje media społecznościowe oraz na swój Kanał Zero. To trochę za mało jak na prezydenckie starcie i chyba szybko zainteresowany się przekona, że czym innym jest wygłupianie się przed ekranem i kpienie z lewicowych aktywistów, a czym innym pójście na zwarcie z aparatami i żelaznymi elektoratami największych partii.