Szef Kanału Zero nie zastąpi Andrzeja Dudy na jego stanowisku i nie będzie nawet liczył się w rozgrywce o trzecie miejsce. Dlaczego? Po pierwsze, zabije go polaryzacja, w której nie ma miejsca na żarty. Obie strony sporu politycznego uważają, że 18 maja rozegra się decydująca walka o przyszłość naszego kraju. Myślą tak nie tylko wyborcy PiS i KO, ale także innych partii. Z tego właśnie powodu znikoma ich część zechce obdarzyć swoim głosem kogoś, kto jawnie deklaruje, że startuje dla „beki”. Elektoratom wszystkich ugrupowań nie jest do śmiechu, bo mają poczucie, że uczestniczą w wojnie dobra ze złem. W takich warunkach trudno poprzeć internetowego Stańczyka.