Kwestia wymierzenia sprawiedliwości poprzedniej ekipie elektryzuje wyborców koalicji rządowej, a wśród jej liderów powoduje napięcia. W ostatnim czasie mieliśmy do czynienia z serią wzajemnych uszczypliwości w tej materii między Donaldem Tuskiem i Szymonem Hołownią, a także między stojącymi za nimi politykami. Działacze obecnej władzy wzajemnie oskarżają się o to, że tempo rozliczeń i ich zakres są niesatysfakcjonujące, a część z nich próbuje nawet z tej problematyki uczynić paliwo do wewnątrzrządowej wojenki. Trudno się zresztą dziwić, bo rzeczywiście inkryminowana kwestia była jednym z najważniejszych powodów, dla których miliony antypisowskich obywateli pofatygowały się 15 października zeszłego roku do lokali wyborczych. Powstaje zatem pytanie: jak należy przeprowadzić proces wymierzania sprawiedliwości przedstawicielom poprzedniej władzy i czy obecna czyni to prawidłowo?
Dwa modele politycznych rozliczeń: gruba kreska i surowe karanie jak największej liczby poprzedników
Obowiązują na świecie dwa modele ustosunkowania się do rządzenia poprzedników (zwłaszcza jeśli przejawiali oni predylekcje autorytarne). Pierwszy można byłoby określić jako grubą kreskę, czyli tak, jak modus operandi w tej materii swojego rządu opisał Tadeusz Mazowiecki (choć nigdy dość przypominania, że on sam użył sformułowania „gruba linia”). Z grubsza zakłada on, że dla dobra społecznego i w imię inkluzywnego sposobu prowadzenia spraw publicznych puszcza się w niepamięć gros grzechów funkcjonariuszy ancien regime’u, a ściga jedynie najbardziej drastyczne przykłady łamania praworządności sprzed zmiany władzy. Tak właśnie uczyniono w wielu krajach europejskich po upadku komunizmu, ale także po usunięciu autorytaryzmów prawicowych (na przykład w Hiszpanii).
Czytaj więcej
Wyrok dla Jarosława Kaczyńskiego za udział w burdzie pod pomnikiem smoleńskim będzie łagodny. Gor...
Odmienny model zaleca ściganie jak największej liczby eksponowanych działaczy poprzedniego reżimu i surowe ich karanie. Argumentem mającym przemawiać za tego typu rozwiązaniem jest to, że jeśli nowa rzeczywistość ma być trwała i sprawiedliwa, to nie może opierać się na amnezji i zapomnieniu o realnych krzywdach wyrządzonych konkretnym ludziom i całym społeczeństwom. Dlatego właśnie rozliczanie ma być szybkie i surowe.
Nie ma sensu rozstrzygać teraz tego, który model jest lepszy dla petryfikacji demokracji oraz który ma za sobą więcej racji moralnych (w politologicznej literaturze przedmiotu toczy się w tej kwestii ożywiony – i niezakończony – spór). Ważne jednak jest to, że nie można skutecznie wprowadzać obu modeli, bo to zupełnie bezsensowne i przeciwskuteczne. Wydaje się jednak, że właśnie tak postępuje obecna polska władza.