To się nie mogło udać, tak jak nie udał się strajk wiosną 1988 roku w Nowej Hucie. Kim wtedy byliśmy? Kilkoma przetrzebionymi garstkami najtwardszych uparciuchów albo gorącogłowych radykałów zdolnymi, co najwyżej do publikowania mnóstwa niezależnych od siebie, ale zawsze marnie wydrukowanych pisemek. Nic więc dziwnego, że słabiutki strajk został rozbity ZOMO-wskimi pałkami, a niedobitki dzielnych radykałów chroniły się w pełnych sadzy kanałach kominowych. Wiedzieliśmy, że gospodarka się załamuje, państwo nie działa, różnego rodzaju placówki badawcze chętnie dzieliły się z opozycją alarmistycznymi prognozami, które potem wysyłano do najważniejszych osobistości z dopiskiem „ściśle tajne”; „byle tylko nie dowiedzieli się, że ja to ujawniłem” – dodawano. Ale czy wiedzą o tym najważniejsi SB-ecy i potrafią wyciągnąć wnioski? Czy wie naczalstwo w Moskwie? Czy nie lepiej im utopić to wszystko w niewielkiej kałuży krwi i przetrzymać paroksyzm bezsilnego wrzasku, jaki z tej okazji rozlegnie się w świecie?