Paweł Łepkowski: W polityce walka z krzyżem to ryzykowny wybór

Rafał Trzaskowski wybrał dość karkołomną strategię, która zakończyła karierę wielu polskich polityków. Za półtora roku przyjdzie sprawdzian tej decyzji. Zamiast wprowadzić się do Pałacu Prezydenckiego, Trzaskowski może skończyć na śmietniku historii.

Publikacja: 18.05.2024 22:56

Czy krzyż na Giewoncie także powinien zostać usunięty?

Czy krzyż na Giewoncie także powinien zostać usunięty?

Foto: FOTORZEPA/ JERZY DUDEK

Nigdy nie byłem zwolennikiem eksponowania jakichkolwiek symboli religijnych w instytucjach podlegającym władzy świeckiej. Nie lubię demonstrowania wyznawanego światopoglądu w przestrzeni publicznej. Moja wiara jest moim wewnętrzną twierdzą, do której nie muszę nikogo zapraszać. Ale żyję w kraju, w którym 75 procent ludności należy do jakiejś wspólnoty chrześcijańskiej. Pozostałe wyznania obejmują mniej niż 0,5 proc. populacji. Jedynie co piąty Polak nie wyznaje żadnej religii. Dlatego bezkrytycznie przyjmuję informację, że zgodnie z zasadami demokracji, większość obywateli tego kraju zgadza się na umieszczanie symbolu krzyża w przestrzeni publicznej. Jest to tradycja, której nie ma powodu zmieniać. No chyba, że się jest zwykłym populistą i chce się na tym ugrać jakieś korzyści polityczne.  

Jednak zawsze, kiedy widzę populistę, który tanimi sztuczkami chce zdobyć poklask wyborców, przypomina mi się pewien cytat z „Przygód dobrego wojaka Szwejka” Jarosława Haska: „Dla pana generała wszystko było niesłychanie proste. Droga do sławy wojennej prowadziła według recepty: O szóstej wieczorem żołnierze dostają gulasz z kartoflami, o pół do dziewiątej idzie wojsko do latryny, żeby się wyknocić, o dziewiątej idzie spać. Przed takim wojskiem nieprzyjaciel pierzcha ze zgrozą.”

Radykaliści wierzą, że podziw wyborców najlepiej zdobyć hunwejbińską nadgorliwością. Nic bardziej mylnego. Polityczny poker wymaga cierpliwości. Łatwiej zagrać w ruską ruletkę, ale w tej grze szanse na przetrwanie wynoszą zaledwie 1 do 6.

Prezydent Warszawy Rafał Trzaskowski podpisał zarządzenie dotyczące „standardów równego traktowania”, które nakazuje, by nie eksponować w stołecznych urzędach symboli religijnych. Ta dyrektywa ma jeden zasadniczy cel: rozpoczyna wojnę o krzyże w salach szkolnych i w innych placówkach publicznych podległych stołecznemu ratuszowi. Wywołanie awantury o krzyż to pomysł, który w Polsce przetestowało już kilku przedstawicieli skrajnej  lewicy, ale także i prawicy. Niedawno, bo zaledwie w grudniu zeszłego roku, takim samym przesłaniem kierował się chyba też poseł Grzegorz Braun, który zgasił z pomocą gaśnicy sejmowej chanukiję - żydowski świecznik ośmioramienny wystawiony na korytarzach sejmowych z okazji święta Chanuka. On również twierdził, że w polskim Sejmie nie ma miejsca dla takich symboli religijnych.

Czytaj więcej

Szymon Hołownia o decyzji Rafała Trzaskowskiego ws. krzyży: Zbędna

Braun i Trzaskowski, choć kierują się zapewne zupełnie odmiennymi intencjami, w oczach wyborców wpisują się na długą listę radykałów wojujących z symbolami religijnymi w przestrzeni publicznej. Ci politycy zdają się być przekonani, że ich głośne akcje przyniosą im wielki rozgłos i popularność. Cóż za naiwność!

Krzyż to nie drabina do prezydentury!

Historię ikonoklastów, jakobinów, bolszewików, nazistów, maoistów i im podobnych pominę w tym artykule. Mają oni jednak jeden wspólny mianownik — wszyscy na swój sposób walczyli z krzyżem jako symbolem chrześcijaństwa, a także z symbolami religijnymi mniejszości narodowych. Skupiając się na naszym podwórku przypomnę, jak po 1990 roku kilka osób przeliczyło się z korzyściami, jakie przewidywali rozpoczynając walkę z krzyżami w przestrzeni publicznej. Na przykład osiem lat temu wojewoda opolski Ryszard Wilczycki próbował wywołać narodową burzę po tym jak Rada Miejska w Kędzierzynie-Koźlu przegłosowała ponowne powieszenie krzyża w sali obrad Urzędu Miasta. Na jego larum nikt nie zareagował, a kariera polityczna pana Wilczyckiego powoli gasła i ostatecznie zakończyła się w zeszłym roku, kiedy nie został wybrany do parlamentu. Nie był on jednak w 2012 roku największym agitatorem wzywającym do usunięcia symboli religijnych z przestrzeni publicznej. Na czołowego jakobina kreował się Janusz Palikot, postać dziś zasłużenie zapomniana, ale wówczas w 2012 roku był to przywódca niewielkiego ugrupowania składającego się z różnej maści feministek i antyklerykałów. Znamienne, że ten sam człowiek 4 lata wcześniej, 6 grudnia 2009 roku, pisał na swoim blogu: ,,Nie przeszkadzają mi krzyże w szkołach czy innych miejscach publicznych. Krzyż jest w takim samym stopniu w Polsce symbolem religijnym, co narodowym. Jeśli komuś przeszkadza symbol religijny niech odczytuje to w sposób narodowy właśnie. … Krzyż nie powinien dzielić Polaków!”

Populiści wierzą, że podziw wyborców najlepiej zdobyć hunwejbińską nadgorliwością. Nic bardziej mylnego. 

Czemu więc później tak radykalnie zmienił zdanie? To schizofreniczne podejście do polityki początkowo przydało się Palikotowi, żeby zbudować własny klubik w Sejmie. Ten nowy prozelita lewicowy był przekonany, że antykatolicka kampania zaprowadzi go wprost do Pałacu Prezydenckiego. Tymczasem przyczyniła się do ostatecznego bankructwa jego kariery politycznej.

Śladami biłgorajskiej gwiazdy jednego sezonu dumnie kroczyła inna czołowa agitatorka antyklerykalizmu w iście czekistowskim stylu – europosłanka Joanna Senyszyn.  

Ta pani widzi w krzyżu jedynie ,,instrument klerykalizacji” społeczeństwa polskiego. Tak jakby ponad dziesięć wieków wyjątkowej na tle Europy tolerancji polskich katolików wobec innowierców stanowiło zaledwie niewiele znaczący epizod w dziejach rozdartego schizmą i reformacją starego kontynentu.

Czytaj więcej

Rafał Trzaskowski o zarządzeniu ws. krzyży: Nie dotyczy szkół czy szpitali

Powołując się na orzeczenie Europejskiego Trybunału Praw Człowieka w Strasburgu wydane w 2009 roku, profesorka Senyszyn uznała, że symbol religijny w postaci krzyża nie może wisieć w szkolnej klasie, ponieważ jest naruszeniem ,,prawa rodziców do wychowania dzieci zgodnie z własnymi przekonaniami” oraz ,,wolności religijnej uczniów”.

Europosłanka nie opowiedziała jednak swoim wyborcom pełnej historii o tym, jak doszło do wydania przez Europejski Trybunał Praw Człowieka w Strasburgu takiego orzeczenia. Otóż skargę do trybunału wniosła mieszkająca we Włoszech obywatelka Finlandii Soile Lautsi Albertini, która twierdziła, że poniosła ,,głębokie straty moralne” ze względu na krzyż zawieszony w klasie szkolnej, w której uczyła się jej córka. Siedmiu sędziów z Belgii, Portugalii, Włoch, Litwy Serbii, Węgier i Turcji z tego tytułu przyznało tej kobiecie 5 tysięcy euro odszkodowania za „straty moralne”.

Krzyż jest wszechobecny w Europie

Rozumowanie sędziów było zdumiewające. Dlaczego nie zadali sobie pytania czy pani Albertini nie odczuwała ,,upokorzenia moralnego”, kiedy jeszcze jako panna mieszkała w swojej ojczyźnie? Przecież Finlandia jest jednym z tych krajów europejskich, które dawno temu pomieszały symbole państwowe z symbolami religijnymi. To państwo ma nawet wpisaną do konstytucji religię państwową. W wypadku Finlandii jest to luteranizm i prawosławie. Na fladze tego państwa jest niebieski krzyż skandynawski na białym tle. Krzyż skandynawski jest poziomo ułożonym krzyżem łacińskim, takim samym jak ten, który wisiał w jednej z klas włoskiej szkoły, w której uczyła się córka pani Soile Lautsi Albertini.

Czytaj więcej

Krzysztof Bosak przeciwko usuwaniu symboli religijnych. "Przymusowa ateizacja"

Zresztą wbrew absurdalnym opiniom głoszonym przez przedstawicieli skrajnej lewicy symbol krzyża jest wszechobecny w Europie. Widzimy go nie tylko w salach parlamentu, sądów, szkół czy szpitali, ale przede wszystkim  na flagach państwowych i w godłach narodowych. Szukasz krzyża w przestrzeni publicznej? Nie ma nawet sensu wspominać o Międzynarodowym Ruch Czerwonego Krzyża. Znajdziesz go przede wszystkim na flagach Norwegii, Szwecji, Islandii, Danii, Estonii, Wysp Owczych, Szetlandów i kilku innych pomniejszych regionów Europy.

   Cóż może też być bardziej chrześcijańskiego w swojej symbolice niż Union Jack – flaga Wielkiej Brytanii, która składa się z nałożonych na siebie krzyży: św. Jerzego — symbolu Anglii, św. Patryka — patrona Irlandii i białego krzyża św. Andrzeja — patrona Szkocji? Jeżeli przyjrzymy się większości herbów europejskich, to odkryjemy, że tylko nieliczne nie posiadają symboli chrześcijańskich. Na przykład herby Węgier i Słowacji zawierają podwójny krzyż patriarszy, zwany też lotaryńskim. Na tarczy trzymanej przez dwugłowego orła Serbii umieszczony jest równoramienny krzyż grecki, który znajduje się także na fladze Republiki Grecji.

Finlandia jest jednym z tych krajów europejskich, które dawno temu pomieszały symbole państwowe z symbolami religijnymi. To państwo ma nawet wpisaną do konstytucji religię państwową. W wypadku Finlandii jest to luteranizm i prawosławie. Na fladze tego państwa jest niebieski krzyż skandynawski na białym tle. Krzyż skandynawski jest poziomo ułożonym krzyżem łacińskim

Na flagach i godłach narodów europejskich występuje krzyż: maltański, jerozolimski, kawalerski, łaciński, patriarszy, saltire, strzałkowy, papieski czy półlistny. Większość najwyższych odznaczeń państwowych jest medalami w kształcie krzyża. Jest on przedstawiony nawet na herbach klubów piłkarskich. Piłkarze angielscy często grają w białych koszulkach z czerwonym krzyżem. Czy komuś kojarzą się one z templariuszami?  

Konstytucja i religie państwowe

Europa wcale nie jest zlaicyzowana! Na Starym Kontynencie są kraje, takie jak Finlandia, które są jedynie połowicznie laickie. Wielka Brytania, symbol europejskiej sekularyzacji i ,,otwartości na inne kultury”, uznaje za suwerena monarchę, który dumnie nosi tytuł obrońcy wiary chrześcijańskiej i jest najwyższym zwierzchnikiem Kościoła Anglii i protektorem Szkockiego Kościoła Prezbiteriańskiego. Warto na marginesie dodać, że do niedawna katolicy nie mogli nawet zostać oficerami w brytyjskich siłach zbrojnych.

Czytaj więcej

Krzyże znikną z warszawskich urzędów. Trzaskowski podpisał zarządzenie

Konstytucja Szwecji - kraju zawsze stawianego przez europejską lewicę jako wzór postępu społecznego - przewiduje, że na tronie szwedzkim może zasiąść jedynie osoba należąca do wspólnoty Kościoła Ewangelicko-Augsburskiego. Czy ktokolwiek podważa zasadność tego prawa? Czy ktokolwiek, z Gretą Thunberg na czele, uważa, że jest ono niesprawiedliwe, obrażające uczucia religijne lub dyskryminujące wyznawców innych religii? Zapewne gdyby grupa sprytnych prawników umiała wyłudzić na tej podstawie odszkodowania, to chętnych znalazłoby się bardzo wielu, którzy nagle zaczęliby odczuwać głębokie „straty moralne”. Na szczęście Szwedzi szanują jednak swoją historię, kulturę, tradycję i monarchię.

Na flagach i godłach narodów europejskich występuje krzyż: maltański, jerozolimski, kawalerski, łaciński, patriarszy, saltire, strzałkowy, papieski czy półlistny. Większość najwyższych odznaczeń państwowych jest medalami w kształcie krzyża. Jest on przedstawiony nawet na herbach klubów piłkarskich. 

Czy potrafimy wyobrazić sobie reakcję niektórych środowisk, gdyby w polskiej konstytucji wpisano katolicyzm jako religię państwową lub gdyby Konstytucja RP dopuszczała do urzędu prezydenta jedynie osobę wyznania rzymsko-katolickiego? Mamy za to otwartą wasalną koronę na głowie orła białego, mimo że nie mamy króla oraz stalinowskie gwiazdki na skrzydłach tego ptaka, mimo że na szczęście nie ma już także Stalina.

Prosta droga do politycznego bankructwa

Sprytna Finka Soile Lautsi Albertini, zarobiła na krzyżu szkolnym 5 tys. euro. Za równowartość używanego kilkuletniego samochodu odzyskała ,,straty moralne” jakie odcisnął na niej widok ukrzyżowanego Chrystusa. Zastanawiać może, czy kiedy wybierała Italię na swoją nową ojczyznę, miała świadomość, że kraj ten jest europejską kolebką cywilizacji chrześcijańskiej, miejscem śmierci pierwszych męczenników, siedzibą Stolicy Apostolskiej i papieża?

Czy nie wiedziała, że w stolicy tego kraju są pochowani apostołowie Piotr i Paweł, a w stolicy Piemontu przechowywany jest Całun Turyński.

Jeżeli tego nie wiedziała, to jak mogła ponieść „straty moralne”? To nie jej postawa, ale uległe, lękliwe, poprawne politycznie asekuranctwo sędziów Trybunału daje dużo do myślenia. Także o przyszłości zjednoczonej Europy, którą należy wspierać ze wszystkich sił. Dziwi mnie, że tą wyboistą i niepewną drogą chce teraz iść prezydent Warszawy. To droga bez powrotu.

Nigdy nie byłem zwolennikiem eksponowania jakichkolwiek symboli religijnych w instytucjach podlegającym władzy świeckiej. Nie lubię demonstrowania wyznawanego światopoglądu w przestrzeni publicznej. Moja wiara jest moim wewnętrzną twierdzą, do której nie muszę nikogo zapraszać. Ale żyję w kraju, w którym 75 procent ludności należy do jakiejś wspólnoty chrześcijańskiej. Pozostałe wyznania obejmują mniej niż 0,5 proc. populacji. Jedynie co piąty Polak nie wyznaje żadnej religii. Dlatego bezkrytycznie przyjmuję informację, że zgodnie z zasadami demokracji, większość obywateli tego kraju zgadza się na umieszczanie symbolu krzyża w przestrzeni publicznej. Jest to tradycja, której nie ma powodu zmieniać. No chyba, że się jest zwykłym populistą i chce się na tym ugrać jakieś korzyści polityczne.  

Pozostało 94% artykułu
0 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Opinie polityczno - społeczne
Magdalena Louis: W otchłań afery wizowej nie powinno się wrzucać całego szkolnictwa wyższego
Opinie polityczno - społeczne
Mirosław Żukowski: Nie spodziewajmy się, że igrzyska olimpijskie cokolwiek zmienią
Opinie polityczno - społeczne
Estera Flieger: Niemiecka bezczelność nie zna granic
Opinie polityczno - społeczne
Michał Urbańczyk: Kamala Harris wie, jak postępować z takim typem człowieka jak Trump
Materiał Promocyjny
Mity i fakty – Samochody elektryczne nie są ekologiczne
Opinie polityczno - społeczne
Michał Wojciechowski: Drogi do sprawnego państwa