Nigdy nie byłem zwolennikiem eksponowania jakichkolwiek symboli religijnych w instytucjach podlegającym władzy świeckiej. Nie lubię demonstrowania wyznawanego światopoglądu w przestrzeni publicznej. Moja wiara jest moim wewnętrzną twierdzą, do której nie muszę nikogo zapraszać. Ale żyję w kraju, w którym 75 procent ludności należy do jakiejś wspólnoty chrześcijańskiej. Pozostałe wyznania obejmują mniej niż 0,5 proc. populacji. Jedynie co piąty Polak nie wyznaje żadnej religii. Dlatego bezkrytycznie przyjmuję informację, że zgodnie z zasadami demokracji, większość obywateli tego kraju zgadza się na umieszczanie symbolu krzyża w przestrzeni publicznej. Jest to tradycja, której nie ma powodu zmieniać. No chyba, że się jest zwykłym populistą i chce się na tym ugrać jakieś korzyści polityczne.