Reklama
Rozwiń

Spór o Trybunał: Odwracanie kota ogonem

Opozycja rywalizująca o miano lidera walki z PiS i zaostrzająca z tego powodu spór o Trybunał zachowuje się jak rabuś, który wrzeszczy: łapaj złodzieja! - pisze publicysta.

Aktualizacja: 28.01.2016 23:30 Publikacja: 27.01.2016 18:06

Spór o Trybunał: Odwracanie kota ogonem

Foto: Fotorzepa, Marta Bogacz

Spór o Trybunał Konstytucyjny zatacza kolejne kręgi. Przy okazji wszystkim coraz bardziej umyka, o co w nim właściwie chodzi. A chodzi nie o demokrację – jak próbują nam wmawiać obrońcy starego porządku – lecz o rzecz dla funkcjonowania każdego sądu podstawową – o jego niezawisłość. Przy czym dla naszych „demokratów" niezawisłość sądu jest wtedy, gdy wszyscy albo przynajmniej większość składu sędziowskiego im sprzyja.

Taki był od samego początku zamysł Platformy Obywatelskiej, która ostatnim rzutem na taśmę dokonała w poprzedniej kadencji Sejmu skoku na Trybunał, przeistaczając go w istocie w coś na kształt trzeciej izby parlamentu, w której posiada absolutną większość. Od samego początku było jasne – ostrzegał zresztą przed tym scenariuszem prezydent Andrzej Duda – że wywoła to konflikt. Dlatego też nie da się w żaden sposób uzasadnić tezy, że przeciwnicy zmian w Trybunale walczą o jego niezawisłość. Przeciwnie, „obrońcy demokracji" wykorzystali Trybunał do prowadzenia wojny z obecną parlamentarną większością. Gdyby nie było problemów z Trybunałem, znaleźliby sobie zapewne inny pretekst.

Platforma po prostu połknęła Trybunał. I nawet jeśli wybrani z jej rekomendacji sędziowie są rzetelni, to trudno nie dostrzec, że powołano ich nie z powodu ich rzetelności, ale z przyczyn politycznych – z nadzieją, że będą utrudniali rządy nowej ekipie. Gdyby tak nie było, gdyby naprawdę chodziło o niezawisłość i demokrację, Platforma pozostawiłaby wybory nowych sędziów kolejnemu parlamentowi. Do tego jednak świadomie nie dopuszczono i w rezultacie Trybunał jest dziś sądem zdominowanym przez jedno środowisko, a więc takim, co do którego istnieje prawdopodobieństwo, że może sprzyjać jednej stronie. A takie prawdopodobieństwo – nawet niewielkie – w przypadku zwykłego sporu przed sądem jest już wystarczającą przesłanką do wyłączenia sędziów od orzekania. Właśnie w trosce o niezawisłość i uczciwy wyrok. Dlaczego zatem zasady obowiązujące wszystkie sądy i wszystkich obywateli mają nie dotyczyć „obrońców demokracji"?

Wielu z nas korzysta w różnych spornych sprawach z drogi sądowej. Wyobraźmy sobie zatem, że nieuczciwy dłużnik winien jest nam pieniądze. Kierujemy sprawę przeciwko niemu do sądu, ale kiedy dochodzi do rozprawy, dowiadujemy się nieoczekiwanie, że sędzia jest bratem naszego nieuczciwego dłużnika, prezes sądu jego ojcem, a wezwany biegły pracował wcześniej w firmie naszego kontrahenta. A gdy domagamy się wyłączenia takiego sędziego i biegłego z naszej rozprawy, zostajemy oskarżeni o zamach na niezawisłość sądu. Czy taki stan rzeczy może gwarantować uczciwe rozwiązanie naszego sporu?

Dziś w Polsce mamy sytuację podobną. Trybunał Konstytucyjny składa się – licząc sędziów dopuszczonych do orzekania – z 13 osób zaprzysiężonych przez zdominowany przez PO parlament oraz dwóch – z rozdania pisowskiego. Jeszcze raz powtórzę: nie chodzi o to, że sędziowie ci są nieuczciwi, lecz o to, że okoliczności polityczne mogą mieć wpływ na ich niezawisłość. Zwłaszcza że prezes Andrzej Rzepliński, funkcjonując publicznie jak polityk, zrobił wiele, aby takie podejrzenia stały się jeszcze bardziej uprawnione.

Wyjście z sytuacji zaproponowane przez PiS – a więc zrównoważenie składu Trybunału – jest krokiem w dobrym kierunku, choć niepozbawionym wad. Trudno sobie bowiem w praktyce wyobrazić mianowanie sędziów Trybunału według klucza: rząd zgłasza siedmiu sędziów, a opozycja – ośmiu. W polskiej polityce jest zbyt wiele dynamiki, aby taki układ mógł gwarantować stabilność Trybunału. Trzeba byłoby jeszcze popracować nad ustrojowymi rozwiązaniami w tej sprawie, które mogłyby definitywnie zakończyć spór i uniemożliwić w przyszłości zawłaszczanie Trybunału. Zarówno rząd, jak i prezydent namawiają do tego opozycję.

Niestety, po drugiej stronie politycznego sporu brakuje jakiejkolwiek woli wypracowania kompromisu w tej sprawie. Stawianie ultimatum, którego przyjęcie przez rząd oznaczałoby de facto likwidację Trybunału jako niezawisłego organu, nie jest bowiem żadnym kompromisem, lecz dalszym, świadomym zaognianiem sporu.

Opozycja rywalizująca wewnętrznie o miano lidera walki z PiS i zaostrzająca z tego powodu spór o Trybunał zachowuje się jak rabuś, który – złapany na gorącym uczynku – wrzeszczy: łapaj złodzieja! Wiele osób skonfundowanych tym okrzykiem szuka rabusia, podczas gdy stoi on tuż obok i dalej grasuje. Czy jest to działanie na rzecz państwa i demokracji, niech każdy oceni sam.

Opinie polityczno - społeczne
Jędrzej Bielecki: Populizm zabija strefę Schengen
felietony
Szantażowanie Hołowni, czyli szlachta składa protesty wyborcze
analizy
Michał Kolanko: Dlaczego Szymon Hołownia nie gra w wyborczy scenariusz PO?
Opinie polityczno - społeczne
Jędrzej Bielecki: Big Beautiful Bill, czyli Donald Trump oszukał swoich wyborców
Opinie polityczno - społeczne
Kazimierz M. Ujazdowski: Nie można ogłaszać, że Izba Kontroli SN nie istnieje