Robotnicy mają ojczyznę

Na opozycji potrzebne jest poczucie jedności, aby władza wiedziała, że bezprawne majstrowanie przy wyborach nie przyniesie rezultatu – pisze politolog.

Publikacja: 23.03.2023 03:00

Robotnicy mają ojczyznę

Foto: Fotorzepa, Jakub Czermiński

Powyższy tytuł nawiązuje do przekonania wyrażanego przez działaczy komunistycznych z pierwszej połowy XX wieku, że proletariat nie ma ojczyzny. Miało to oznaczać, że jego klasowa świadomość i interesy stały ponad przywiązaniem do ich ojczyzny, ponad gotowością do obrony interesów narodowych. Jak wiemy, komuniści się srodze zawiedli. Także w polskim przypadku. Przedstawiciele wszystkich warstw społecznych, również robotnicy, bronili polskiej niepodległości przed bolszewicką ofensywą w 1920 roku. Polscy robotnicy wzięli walny udział w doprowadzeniu do upadku komunizmu i odzyskaniu przez nasz kraj pełnej niepodległości w 1989 roku.

Polacy i interesy

Dlaczego o tym piszę? Ponieważ przywódcy partii opozycyjnych w naszym kraju myślą w tej sprawie dość podobnie jak przywołani wyżej komuniści. Uważają, że reprezentowane przez nich, przynajmniej w ich wyobrażeniu, grupy społeczne przedkładają swoje partykularne interesy ponad interesy Polski i Polaków jako jednej narodowej wspólnoty. Dlatego mają taką trudność w porozumieniu się, aby wspólnie zwyciężyć w jesiennych wyborach parlamentarnych z obozem politycznym, który stanowi zagrożenie dla polskiej wolności.

Wódz obozu władzy ma rację, gdy mówi, że to są wybory tak samo ważne jak te w 1989 roku. Myli się jednak zasadniczo (choć nie sądzę, by wierzył w to, co mówi), gdy straszy Polaków, że zwycięstwo opozycji będzie oznaczać upadek polskiej niepodległości. To jest zresztą język typowy dla autokratów wszelkiej maści uważających się za zbawców ojczyzny. Nazwiska pominę, aby nikt nie poczuł się dotknięty. Nic nie zagraża polskiej niepodległości. To przecież między innymi partie dzisiejszej opozycji budowały niepodległość Polski po 1989 roku. Stawką tych wyborów jest wolność Polaków, jest ich prawo do samostanowienia.

Jan Józef Szczepański trafnie zauważał w swojej „Maleńkiej encyklopedii totalizmu”, że kraj niepodległy może być zarazem krajem, w którym panuje dyktatura, w którym są naruszane godność oraz prawa i wolności człowieka. Obecny obóz władzy stopniowo odwraca Polskę od demokracji i skutecznie ogranicza prawa człowieka i swobody obywatelskie. Po to przecież w pierwszych tygodniach władzy tego obozu doszło do trwałego uszkodzenia Trybunału Konstytucyjnego, który w państwie demokratycznym stoi na straży nie tylko konstytucji, ale właśnie praw i wolności obywatelskich. Gigantyczny skandal z Pegasusem jest tylko jednym z ostatnich przykładów ciężkiego naruszenia standardów demokracji (prawa do uczciwych i równych wyborów). Pomijam inne szkody wyrządzane Polsce i Polakom.

Jestem przekonany, że bez uszczerbku dla interesów partykularnych poszczególnych grup społecznych, w interesie znaczącej większości Polaków jest powrót naszego kraju do demokracji i przywrócenie obywatelom pełni praw gwarantowanych przez konstytucję i umowy międzynarodowe, których Polska jest stroną. Pisząc „poszczególne grupy społeczne”, mam na myśli osoby heteroseksualne i LGBT, wierzących i niewierzących, pracowników fizycznych i umysłowych (według starej kategoryzacji), mieszkańców miast i wsi, uważających, że Jan Paweł II ponosi odpowiedzialność za zbrodnie przeciwko ludzkości, i tych niepodzielających tej opinii.

A tak na marginesie, nie wiem, jak opozycja sobie poradzi z pułapką w postaci kampanii zniesławiania Jana Pawła II. Nadzieja w tym, że prezent podarowany tą kampanią obozowi władzy zostanie przezeń zmarnowany przez dość prostacką „obronę” postaci papieża.

Potrzebna jedność

W każdym razie w interesie wszystkich wyżej wymienionych grup jest odsunięcie od władzy ludzi gruntownie zdemoralizowanych, którzy nie tylko okradają Polaków (a przy tym „weselą się, jak przy podziale łupów”, księga Izajasza), ale sposobem sprawowania władzy obrażają Polskę i nauczanie samego Jana Pawła II. Stanisław Lem podobno pisał, że gdyby nie internet, nie wiedzielibyśmy, jak dużo jest głupich ludzi. Teraz dzięki zjednoczonej prawicy wiemy, jak dużo jest ludzi niegodziwych, wręcz nikczemnych.

Wybory niestety nie będą spełniać standardów demokratycznych. Opozycja będzie mieć gorzej niż Solidarność w czerwcu 1989 roku. Trzeba, aby przywódcy partii opozycyjnych przyjęli to w końcu do wiadomości. Jakie są warunki zwycięstwa? Po pierwsze – przywódcy ugrupowań opozycyjnych muszą zacząć myśleć o interesach grup społecznych, do których się odwołują, a nie o interesach swoich partii czy grup nimi kierujących. Chodzi oczywiście o prymat interesów związanych z tą samą dla wszystkich ojczyzną. Po drugie – nie szkodzić sobie wzajemnie. Owszem, deklaracje takie są, ale praktyka często tego nie potwierdza.

Przywódcy partii opozycyjnych muszą zacząć rozumieć, że jest mniej ważne, czy zdobędą 8 czy 12 proc. głosów, a ważniejsze jest wyraźne zwycięstwo całej opozycji. Obóz władzy musi wiedzieć, że przewaga opozycji jest tak wysoka, że ani próby fałszowania wyników wyborów, ani później ich kwestionowania nie dadzą mu zwycięstwa. Niestety, nie można wykluczyć prób zastraszania, szantażowania, urządzania prowokacji w tygodniach poprzedzających wybory. Ich na to stać, to już wiemy. Stąd wymóg jedności – niezależnie od tego, czy listy będą dwie czy trzy – aby władza wiedziała, że bezprawne majstrowanie przy wyborach nie przyniesie rezultatu.

Gdyby przywódcy opozycji, dysponując w tej chwili przewagą, nie potrafili tego przetworzyć w zwycięstwo przez – jak pisał Czesław Miłosz w „Wyznaniu” – „festyn krótkich nadziei, zgromadzenie pysznych…”, to wtedy już tylko pisane są im słowa Józefa Piłsudskiego: „Wam kury szczać prowadzać, a nie politykę robić”. Jeśli tego nie uczynią w tym roku, to następna szansa może pojawić się po wielu latach, i chyba już tylko w drodze jakiejś rewolucji. Rządów, które do tego doprowadzą, i samej rewolucji trzeba Polsce i Polakom oszczędzić.

Prof. Roman Kuźniar jest politologiem i dyplomatą. Był doradcą ds. międzynarodowych prezydenta Bronisława Komorowskiego (2010–2015)

Opinie Prawne
Tomasz Pietryga: O jednego za mało, by przełamać impas
Opinie Ekonomiczne
Paweł Rożyński: Wielkanoc zwalnianych
Opinie Ekonomiczne
Stanisław Gomułka: Jak zakończyć wojnę, jeśli nikt jej nie wygra
Opinie Prawne
Kardas, Gutowski: Jak zrobić z sądów odwoławczych sądy kapturowe
Materiał Promocyjny
ESG - Raportowanie w praktyce – IV edycja
Opinie polityczno - społeczne
Mariusz Cieślik: Znachor polskiej duszy
Komentarze
Jerzy Haszczyński: Putin do Hagi, a co z Wołyniem?