Joanna Ćwiek: Sprawa "Mamy Ginekolog": Patologie tworzy słaby dostęp do usług zdrowotnych

NFZ żąda wyjaśnień od Nicoli Sochacki-Wójcickiej znanej w sieci jako Mama Ginekolog i zapowiada kontrolę w szpitalu, w którym wspomniana lekarka pracuje. Powodem jest to, że ginekolożka przyjmuje rodzinę i przyjaciół w państwowym gabinecie z ominięciem kolejki.

Publikacja: 07.02.2023 13:41

Joanna Ćwiek: Sprawa "Mamy Ginekolog": Patologie tworzy słaby dostęp do usług zdrowotnych

Foto: AdobeStock

Od kilku dni przez internet przetacza się burza. Lekarka krytykowana jest za swoje działania a narodowy ubezpieczyciel sprawdzi, czy badanie USG, które ginekolożka wykonała koleżance, nie nadwyrężyło państwowego budżetu. I dobrze, że te informacje dotarły do NFZ, bo jak się okazuje, Fundusz odkrył właśnie, że system dostawania się do lekarza po znajomości ma się całkiem nieźle. I od lat się to nie zmienia.

Polska podobno jest krajem, który stawia na politykę prorodzinną. Mamy świadczenie 500 plus, roczne urlopy macierzyńskie czy wsparcie dla tych kobiet, które chcą opiekować się dzieckiem w domu do czasu, aż ukończy ono trzeci rok życia. Niestety, w całym tym wsparciu zabrakło postawienia na opiekę położniczo-ginekologiczną.

Czytaj więcej

NFZ sfinansuje leki dla seniorów i ciężarnych

Po pierwsze, te pary, które mają problem z poczęciem dziecka, muszą leczenie a także ewentualną procedurę in vitro sfinansować z własnej kieszeni. To dlatego, że obecny rząd wycofał się z jego finansowania. A po drugie - ciążę też zazwyczaj prowadzi lekarz w prywatnej przychodni, bo w państwowych kolejki są tak długie, że czasami kobieta doczekałaby się takiej wizyty już po porodzie. Są też miejsca w Polsce, w których w ogóle nie ma dostępu do ginekologa na NFZ – co pokazuje raport NIK z 2018 r. Wynika z niego, że np. na Podlasiu ponad 78 proc. gmin nie ma dostępu do poradni ginekologiczno-położniczej. Na Mazowszu – blisko 62 proc. W innych rejonach kraju takich gmin jest od 30-60 proc. na województwo.

Policzmy teraz koszty – kobieta w ciąży widuje swojego lekarza co najmniej raz w miesiącu, a przed porodem częściej. Każda wizyta wraz z usg to mniej więcej 500 zł. Czyli cała ciąża to wydatek kilku tysięcy złotych. Albo więcej, jeśli jest powikłana i potrzebne jest wsparcie farmakologiczne. Czasami usg trzeba robić częściej i na lepszym sprzęcie niż jest w prywatnym gabinecie. Wtedy często lekarz zaprasza do szpitala w którym pracuje i tam robi dodatkowe usg.

A teraz wyobraźmy sobie, że podczas takiego badania wykryje wadę płodu, którą można zoperować prenatalnie. Pacjentka trafia do szpitala, zabieg jest przeprowadzany a dziecko rodzi się zdrowe. Gdyby czekała w kolejce w poradni, na zabieg mogłoby być za późno, dziecko byłoby np. niepełnosprawne.

Ale usg to nie tylko badanie ciężarnych. Wykonanie go jest zalecane kobietom, podobnie jak cytologia, raz w roku. Stosowanie się do zasad profilaktyki to znów szansa na wczesne wykrycie np. raka szyjki macicy. Może dobrze, że się te badania wykonuje?

Nicole Sochacki-Wójcicka nie spotykała się w godzinach pracy z bliskim na kawkę i ploteczki. Spotykała się, by zadbać o ich zdrowie. Pewnie, że omijanie kolejek jest szkodliwe, złe i nie w porządku, ale może taka sytuacja nie miałaby miejsca, gdyby kobiety miały łatwy, szybki i tani dostęp do poradni ginekologicznych. Może wówczas nie trzeba by było uciekać się do procedur „po znajomości”. Może gdyby te znajome mogły się normalnie zarejestrować w poradni i trafić na wizytę np. w ciągu tygodnia, nie wykonywałyby połączenia na prywatny numer ginekolożki. Bo zakładamy, że skoro chciały zobaczyć się z lekarzem, to jakiś powód ku temu miały. Nikt dla przyjemności na fotel u ginekologa nie wchodzi.

Zjawisko leczenia „po znajomości” dotyczy nie tylko ginekologii i położnictwa, ale też onkologii, neurologii, rehabilitacji, laryngologii, badań tomografem itp. W zasadzie każdej dziedziny zdrowia. Może NFZ, jak już zacznie kontrolować szpital, niech sprawdzi też inne oddziały. I to najlepiej od razu w całej Polsce.

Bo chyba by zacząć walczyć z patologią w służbie zdrowia nie trzeba najpierw znaleźć kontrowersyjnej influencerki? A może trzeba…

Od kilku dni przez internet przetacza się burza. Lekarka krytykowana jest za swoje działania a narodowy ubezpieczyciel sprawdzi, czy badanie USG, które ginekolożka wykonała koleżance, nie nadwyrężyło państwowego budżetu. I dobrze, że te informacje dotarły do NFZ, bo jak się okazuje, Fundusz odkrył właśnie, że system dostawania się do lekarza po znajomości ma się całkiem nieźle. I od lat się to nie zmienia.

Pozostało 89% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Kup teraz
Zdrowie
Ptasia grypa zagrozi ludziom? Niepokojące sygnały z Ameryki Południowej
Zdrowie
Prof. Zbigniew Gaciong: Chcę ukończyć moje projekty
Zdrowie
Gwałtowny wzrost zachorowań na cholerę
Materiał partnera
Depresja to poważna choroba. Nie traktujmy jej jak "jesienną chandrę"
Zdrowie
Dlaczego należy bardzo uważać na mięso z targu