Są rekordy chwalebne nie tylko w sporcie. Można też współzawodniczyć w partactwie: najgorszy film roku albo książka, najboleśniejsza strata finansowa, najgłupszy wynik naukowy – nagradzany zresztą Antynoblem o wartości 10 mln dol. Zimbabwe, czyli zaledwie paru dolarów prawdziwych. To także przechodzi do historii, bo pokazuje dno, więc bywa przydatne jako znak ostrzegawczy.

Bez wątpienia też przejdzie do historii nauk o zarządzaniu deficyt węgla w Polsce bieżącą jesienią i pewnie nadchodzącą zimą. Nie do nauk politycznych, bo polityki nie ma w tym żadnej, jest tylko czysta nieudolność organizacyjna. Nie będę znęcał się nad bajędami o „czarnym złocie” z gierkowskich lat 70. albo nad budową monumentalnego Portu Północnego w Gdańsku, którędy owe „złoto” miało trafiać w świat i zasilać PRL-owską kasę; eksportowe miraże wkrótce upadły, na szczęście pustym portem zainteresowały się światowe firmy kontenerowe, dzięki temu uzyskał drugie i zupełnie nieprzewidziane życie. Podobnie jak powielaniem bzdury, że węgla wystarczy nam na 200 lat, co jeszcze niedawno bezmyślnie powtarzał zarówno Prezes, jak jego podwładni. Owszem, zasoby może mamy nawet na więcej lat, ale realnie liczy się stosunek nakładu na wydobycie do aktualnej ceny światowej. Nie pomogą nam zasoby na głębokości kilometra pod ziemią, kiedy w Australii, Ameryce Południowej i w Rosji wciąż wydobywa się węgiel metodą odkrywkową, tak jak było to możliwe na Śląsku gdzieś do połowy minionego wieku. Sprytni Amerykanie nie eksploatują wielu swoich złóż ropy jako zbyt drogich, trzymając je w rezerwie strategicznej na gorsze czasy.

Czytaj więcej

Sytuacja robi się krytyczna. Ciepłownie nie mają węgla, bo jest za drogi

Jeśli więc się to wie i zna średnie zapotrzebowanie na paliwo dla elektrowni i gospodarstw domowych, to łatwo z dużym wyprzedzeniem policzyć, ile węgla trzeba będzie sprowadzić z zagranicy, i złożyć stosowne zamówienia. O tym, że trzeba zrezygnować z węgla rosyjskiego, wiadomo co najmniej od 24 lutego bieżącego roku i nie muszę nikomu tłumaczyć tej daty. Tymczasem nie zrobiono nic, tylko głupimi przepisami ograniczono fotowoltaikę i elektrownie wiatrowe, co mogło choć trochę poprawić fatalny bilans. Dlatego przyszli adepci nauk o zarządzaniu będą przez kilka pokoleń uczyć się na tej pomnikowej nieudolności. PiS zawsze chciał tworzyć historię, więc ma.