Silvio Berlusconi nie wytrzymał do niedzielnych wyborów. We flagowym programie telewizji RAI w miniony czwartek tłumaczył, dlaczego doszło do wojny: „Putin chciał tylko zastąpić Zełenskiego przyzwoitymi ludźmi. Ale napotkał nieprzewidywalny opór” – mówił lider partii Forza Italia o rosyjskim przywódcy, z którym jest zaprzyjaźniony od 20 lat i na którego zaproszenie w 2015 r. odwiedził okupowany przez Rosjan Krym.
Przyjaciele Kremla
85-letni Berlusconi nie będzie nowym premierem Włoch. Tę funkcję przejmie zapewne Giorgia Meloni. Będzie pierwszą Włoszką na tym stanowisku i pierwszym od Mussoliniego liderem skrajnej prawicy na czele rządu. Konsekwentnie wspiera Ukraińców i zapowiada, że nadal będzie popierać przekazywanie im broni i utrzymanie sankcji nałożonych przez Unię Europejską na Rosję.
Czytaj więcej
Jeśli po wyborach parlamentarnych sprawy we Włoszech pójdą "w trudnym kierunku", Komisja Europejska "ma narzędzia", jak w przypadku Polski i Węgier - powiedziała szefowa KE Ursula von der Leyen. Lider włoskiej Ligi Matteo Salvini zapytał, czy to groźba. Minister sprawiedliwości Zbigniew Ziobro nazwał von der Leyen "szantażystką".
Tyle że przychodzi jej przejąć władzę w trudnym dla kraju momencie. Zadłużone po uszy państwo wchodzi w głęboki kryzys. Aby uniknąć bankructwa, Meloni będzie więc musiała podejmować trudne decyzje. A do tego potrzebne jest jej wsparcie obu prorosyjskich koalicjantów.
Nie tylko bowiem Berlusconi darzy sympatią Moskwę. Świat zapamiętał, jak lider Ligi Matteo Salvini paradował na placu Czerwonym w koszulce z podobizną Putina. Teraz przekonuje, że sankcje powinny być zniesione, bo bardziej uderzają we Włochy niż w Rosję.