Ireneusz Krzemiński: Wiara w moc społeczeństwa

Zaczęła się formować nowa wspólnota społeczna. Może się to okazać niebezpieczne dla przyszłości antydemokratycznej władzy – twierdzi socjolog.

Publikacja: 11.04.2022 21:06

Ireneusz Krzemiński: Wiara w moc społeczeństwa

Foto: PAP/Radek Pietruszka

Od chwili napaści wojsk Putina na Ukrainę polskie społeczeństwo obywatelskie przystąpiło do niezwykłej akcji pomocy ukraińskim uchodźcom. Odruch solidarności, tym razem z małej litery, stał się wielkim dziełem społeczeństwa. Działania te objęły biednych i bogatych, inteligentów (że użyję zanikającego określenia), jak i robotników, urzędników i emerytów. W niezwykłym tempie na przejściach granicznych pojawiły się organizacje pomocowe, różnego zresztą rodzaju, chociaż te pierwsze NGO-sy były te same, jakie usiłowały wcześniej nieść pomoc uciekinierom na granicy polsko-białoruskiej. Warto na to zwrócić uwagę.

Liczba organizacji społecznych oraz organizujących się grupek sąsiedzkich, koleżeńskich itd., które przystąpiły do działania, rosła w ogromnym tempie. Przecież do Polski przyjechało dwa i pół miliona ludzi! I to głównie kobiet i dzieci. Pomieścić we własnym domu dwójkę dorosłych, to zupełnie co innego niż matkę czy matki z dziećmi, w tym malutkimi. Wielu z nich to ludzie doświadczeni straszliwie przez zbrodnicze działania wojenne putinowskiej armii.

Bardzo szybko pomoc instytucjonalną zaczęły pełnić samorządy lokalne, jeszcze raz pokazując, że to samorządowcy są niezbędną glebą demokratycznego systemu państwowego. Do tej pory działania organów państwowych są niezwykle wręcz ograniczone, często wymuszone przez opinię publiczną i opozycję. Ważną zasługą rządu i parlamentu jest ustawa, włączająca przybyłych Ukraińców w poczet obywateli Polski, z zagwarantowaniem praw i nadaniem numeru PESEL. Można mieć nadzieję, że wszyscy chętni go dostaną przed końcem okresu obowiązywania tej ustawy.

Wielki ruch pomocy

Co się stało ze społeczeństwem? Sądzę, że rozmaite lęki, bolesne ograniczenia, konieczne z powodu pandemii oraz narzucone przez antydemokratyczny rząd, nagle zostały odrzucone. Energia społeczna, tak bardzo ograniczana i zamotana w wewnętrzny i wciąż narastający konflikt między Polakami, mogła się oto pozytywnie ujawnić. Złe uczucia, choćby najbardziej uzasadnione, można było zamienić na wspólne działanie.

Już przy granicy polsko-białoruskiej okazało się, że bardzo wielu mieszkańców tych okolic, głosujących na PiS, nie mogło nie pomagać jak się tylko dało syryjskim czy afgańskim kobietom z dziećmi, ale i mężczyznom uciekającym przed śmiercią. A teraz przy granicy z Ukrainą narodził się wielki, obywatelski i samoorganizujący się ruch pomocy, który zjednoczył ludzi, przerwał w dużym stopniu (bo zapewne nie do końca) mur, do tej pory dzielący zwolenników pisowskiej władzy od reszty. Waśnie, urazy, obrazy i niechęć wzajemna utonęła, rzec można, w realnym działaniu, wspólnym, trudnym i wymagającym współpracy i koordynacji. Moim zdaniem zaczęła się formować nowa wspólnota społeczna: solidarność wspólnej pracy dla uchodźców z Ukrainy.

A to może się okazać bardzo niebezpieczne dla przyszłości antydemokratycznej władzy. Ruch pomocowy nie zanika, mimo że sytuacja gospodarcza i położenie ekonomiczne rodzin polskich raczej się pogarsza. Przeważa poczucie satysfakcji z własnego działania, dobrowolnego i o widocznych osiągnięciach, a przy tym nagradzanego poczuciem wspólnoty intencji i postaw. To, jak widać, zdecydowanie nagradzająca sytuacja mimo kosztów i trudności.

Niebezpieczeństwo tej sytuacji dla władzy PiS-u polega przede wszystkim na tym, że za chwilę ogromna część ludzi ze wszystkich warstw i kręgów społecznych uświadomi sobie własną moc, własną moc sprawczą. Nie potrzeba było państwa, aby taka ogromna rzesza ludzi z Ukrainy znalazła miejsce do mieszkania u polskich rodzin. Owszem, są instytucje, głównie samorządowe, a nie rządowe, które bardzo się starają i mają efekty w udzielaniu pomocy i Ukraińcom, i polskim pomagającym. Są instytucje kościelne, które też wiele zrobiły, choć może za mało o tym się mówi i wskazuje konkretne przykłady. I to wszystko w sytuacji, kiedy biskupi specjalnie nie nawoływali do pomocy, nie mówiąc o zaskakująco dwuznacznej postawie papieża Franciszka.

Zamach na wspólnotę

Nie ulega wątpliwości, że powstawanie tej nowej, społecznej wspólnoty buduje nowe więzi, które jeszcze przed dwoma miesiącami nie mogłyby być nawet pomyślane. Kształtuje to nową wiedzę i samowiedzę społeczną, która – jak sądzę – już teraz tworzy wyobrażenia o świecie, polityce i państwie inne niż wcześniej. A więc oznacza to przede wszystkim osłabienie wzajemnej wrogości i zmianę nastawień, osłabiając bardzo propisowską opinię publiczną. Oddani dawniej PiS-owi ludzie są pod wpływem takich doświadczeń i poczucia wspólnoty, że oddanie rządowi może okazać się naprawdę daleko mniej dla nich ważne niż wcześniej. I też niesłuchane argumenty krytyczne nabrać mogą (i zapewne nabierają) znaczenia dla wielu uczestników ruchu pomocy Ukraińcom.

Dlatego też nie dziwi mnie pomysł, który oto przedstawił Jarosław Kaczyński, by powrócić do zamachu na prezydencki samolot w 2010 r. Ciekawe, że jeszcze oplecione to jest mętnymi wyjaśnieniami, iż po wizycie w Kijowie i rozmowie z prezydentem Zełenskim Kaczyński oto nabrał „nowej wiedzy” na temat „zamachu”. Jest to, jak zwykle u Kaczyńskiego, wiedza niedająca się ujawnić, ale pewna. Cel użycia na nowo broni politycznej „zamach na samolot prezydenta Lecha Kaczyńskiego” wydał się najlepszym sposobem, aby zachwiać tą nową i niepokojącą wspólnotą społeczną. Tak jak „pochówek pary prezydenckiej na Wawelu” rozbił w 2010 roku społeczną wspólnotę żałobników. A przecież sukcesu wyborczego PiS w 2015 roku nie można sobie wyobrazić bez pracy budowania elektoratu antyplatformowego, anty-Tuskowego i anty-Komorowskiego.

Sądzę, że Kaczyński ma nadzieję na obudzenie emocji z miesięcznic i z oskarżeń rzekomej prorosyjskości, proputinowskiej orientacji Donalda Tuska i jego rządów. Być może przyświecają mu też inne cele, ale wydaje mi się, że przypuszczenie, iż chodzi o atak na wspólne uczucia i wspólnotę działań, zacierającą różnice polityczne, jest bardzo wyraźne.

Okazja dla opozycji

Przy okazji jest to atak na opozycję i Donalda Tuska, który wciąż mówi o konieczności porozumienia wyborczego wszystkich prodemokratycznych partii opozycyjnych (Konfederację, rzecz jasna, pomijając). Co więcej, zrezygnował on z retoryki wojennej, antypisowskiej, wskazuje na to, co w propozycjach rządu może być sensowne i co można by popierać. Niebezpieczna jest ta retoryka surowego krytyka, jaką stosuje Tusk, ale zarazem krytyka nienapastliwego i nieponiżającego Kaczyńskiego i jego kliki. Ale wspomniany brak koordynujących i zabezpieczających spontaniczną aktywność społeczną działań ze strony rządu jest według mnie doskonałą okazją do partyjnego działania. Działania w praktyce, koordynującego i porządkującego tę ogromną sferę spontanicznych działań społecznych.

Niezależnie od samorządowych instytucji taka partia jak PO ma swoje partyjne organizacje chyba w każdym powiecie. Może warto byłoby spróbować, aby działacze tej partii zjednoczyli się we wspólnym, lokalnie organizowanym, ale ogólnopolsko pomyślanym projekcie pomocy ruchowi obywatelskiemu. Nie będę tu kreślił konkretnych planów ani rozwiązań, lecz jestem najgłębiej przekonany, że złe emocje wobec PO szybciej by wtedy zniknęły niż najmądrzejsze przemowy partyjnych liderów.

Ireneusz Krzemiński jest profesorem socjologii, pracownikiem Uniwersytetu Warszawskiego

Od chwili napaści wojsk Putina na Ukrainę polskie społeczeństwo obywatelskie przystąpiło do niezwykłej akcji pomocy ukraińskim uchodźcom. Odruch solidarności, tym razem z małej litery, stał się wielkim dziełem społeczeństwa. Działania te objęły biednych i bogatych, inteligentów (że użyję zanikającego określenia), jak i robotników, urzędników i emerytów. W niezwykłym tempie na przejściach granicznych pojawiły się organizacje pomocowe, różnego zresztą rodzaju, chociaż te pierwsze NGO-sy były te same, jakie usiłowały wcześniej nieść pomoc uciekinierom na granicy polsko-białoruskiej. Warto na to zwrócić uwagę.

Pozostało 91% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Kup teraz
Opinie polityczno - społeczne
Jędrzej Bielecki: Czy Polska będzie hamulcowym akcesji Ukrainy do Unii Europejskiej?
Opinie polityczno - społeczne
Stefan Szczepłek: Jak odleciał Michał Probierz, którego skromność nie uwiera
Opinie polityczno - społeczne
Udana ściema Donalda Tuska. Wyborcy nie chcą realizacji 100 konkretów
Opinie polityczno - społeczne
Michał Szułdrzyński: Przeszukanie u Zbigniewa Ziobry i liderów Suwerennej Polski. Koniec bezkarności
Opinie polityczno - społeczne
Aleksander Hall: Jak odbudować naszą wspólnotę