Po brutalnej agresji Rosji na Ukrainę coraz częściej pojawia się po prawej stronie sceny politycznej wezwanie, by „Unia Europejska natychmiast zakończyła” spór z Warszawą. Zwolennicy tej tezy argumentują, że przecież okazało się, iż to Polska miała rację, jeśli idzie o Rosję, a zatem nasza moralna wyższość powinna Unię skłonić do przestania „prześladowań” polskiego rządu. Takie sądy pojawiają się szczególnie w okolicach prawej flanki obozu władzy, ziobrystów czy środowisk kojarzonych z narodowcami.
To twierdzenie – choć kuszące – opiera się jednak na wątpliwych założeniach.
Warto bowiem odpowiedzieć sobie na pytanie, co to znaczy „Polska”, i co to znaczy, że „miała rację”. Czym innym bowiem jest Polska rozumiana jako racja stanu, a czym innym – jako obecne polskie władze. Pewne sprawy nie zmieniły się bowiem po przejęciu władzy przez PiS w 2015 roku. W pewnych kwestiach rację miał obecny rząd. Ale są też i kwestie, w których racji nie miał.
Czytaj więcej
Agresja Rosji wobec Ukrainy już zmieniła i zmieni na długo również polską wewnętrzną sferę polityczną.
Po aneksji Krymu w 2014 roku żadna z kluczowych sił politycznych w Polsce nie miała złudzeń co do agresywnej polityki Rosji. Różniły się wyłącznie retoryką, lecz nie przekonaniem co do planów Putina. Dlatego też żadna z nich (ani PiS, ani – wbrew rządowej propagandzie – PO) nie była zwolennikiem budowy Nord Stream 2, rozumiejąc, że dla Moskwy było to narzędzie wymierzone w bezpieczeństwo Ukrainy. I tutaj mieliśmy rację.