Społeczeństwo polskie jest skłócone z powodu radykalnego sporu politycznego. W prasie czytamy mnóstwo tekstów stawiających krytyczną diagnozę takiego stanu rzeczy. Najwyższy więc czas na propozycje terapii.
Zacznijmy dyskusję od rzeczy podstawowych. Wyróżnijmy roboczo trzy poziomy uczestnictwa każdego z nas w życiu społecznym. Pierwszym niech będzie rodzina i najbliżsi przyjaciele, drugim – znajomi (sąsiedzi, współpracownicy, koledzy), wreszcie trzecim – krąg znajomych sieciowych stworzony przez nowe technologie komunikacyjne, a w szczególności przez uczestnictwo w mediach społecznościowych. O ile w sensie statystycznym można zapewne uznać, że w ostatnich latach poziom pierwszy zachowuje w przybliżeniu swe znaczenie w naszym życiu, a trzeci bardzo się rozszerza, o tyle wyraźnie widoczne jest osłabienie poziomu drugiego. I to staje się podłożem wielkiego społecznego problemu. Właśnie bowiem bliżsi i dalsi znajomi odgrywają kluczową rolę w kształtowaniu naszych zdolności negocjacyjnych i uczą zawierania racjonalnych kompromisów, czyli rzeczy tak odczuwalnie nieobecnych w naszym życiu publicznym.
Niski kapitał społeczny
Przebywając dla przykładu wiele godzin obok kolegi w jednostce Ochotniczej Straży Pożarnej możemy nie cierpieć jego poglądów, musimy jednak szukać z nim porozumienia, aby prawidłowo wykonywać wspólne obowiązki. Mogę być osobą bardzo religijną, a kolega w pracy zagorzałym agnostykiem, ale wymagające współpracy zadania uświadamiają nam obu dzień po dniu wspólnotę celów i poczucie, że jesteśmy obywatelami swojej społeczności i swojego państwa. To klucz do zrozumienia wagi pielęgnowania kontaktów ze swym otoczeniem w kręgu różnego rodzaju znajomych i współpracowników.
Jestem głęboko zaniepokojony, gdy czytam, że zdecydowana większość Polaków nie ma żadnych pozytywnych kontaktów z sąsiadami, konkurencyjna atmosfera w pracy wyklucza zawieranie przyjaźni, a w organizacjach społecznych częściej się kłócimy niż harmonijnie współpracujemy. Wygląda na to, że dawno zidentyfikowana nasza słabość w postaci fatalnie niskiego kapitału społecznego nie stanowi dla nas żadnej nauczki – wiemy, że jest źle i nic nie robimy, aby było lepiej. Nieumiejętność dyskusji sprawia, że tracimy zdolność do postrzegania i rozumienia niewygodnych dla nas faktów. Patrzymy wtedy na świat w bardzo stronniczy sposób, co z kolei oznacza, że stajemy się podatni na ekstremalne poglądy polityczne, których skrajność usprawiedliwia w naszych oczach własną niezdolność do zachowań konsensualnych. Zaczynamy lubić wyłącznie ludzi o poglądach podobnych do naszych i nie cierpimy pozostałych.
Nasza niezdolność do utożsamiania się z naturalnym otoczeniem nie pozostawia nam wyboru – stajemy się skazani na silną identyfikację z „wielką" polityką, odbieraną bardzo emocjonalnie i zniekształcaną przez niektóre popularne, ale często stronnicze media. W konsekwencji czujemy się fatalnie, gdy rządzą ci „inni", ale odzyskujemy optymizm, gdy do głosu dochodzą „nasi". A wtedy konsekwentnie nie dostrzegamy już żadnych błędów przez nich popełnianych.